Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87181

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak bardzo należy być wyrozumiałym? Jak bardzo trzeba bronić swojego zdania, swoich bliskich, kiedy Ci postępują źle?

Mieszkałem przez kilka lat w Anglii i czasem miałem wrażenie, że ludzie nie potrafią zrozumieć, że to właśnie oni lub ich bliscy postępują źle.

Przykładowo: wielka tragedia w szkole, niestety stało się tak, że jedno dziecko wbiło nóż drugiemu dziecku, które nie przeżyło, wiek obu to ok 13-14 lat. Żałoba w mieście, reportaże w wiadomościach, kilkustronicowy artykuł w gazecie. Właśnie, artykuł w gazecie. Artykuł poświęcony dzieciakowi, który nie przeżył, a w artykule jedna krótka wzmianka, że ten właśnie dzieciak, przez długi czas znęcał się psychicznie i fizycznie nad chłopakiem, który po kilku miesiącach takiego traktowania nie wytrzymał. Reszta artykułu to użalanie się nad biednym dzieckiem, którego już nie ma.

Oczywiście nie uważam, że chłopak zasługiwał na to co go spotkało, ale kuźwa nie zapominajmy, że on swoim zachowaniem niszczył rówieśnikowi życie. Sam doświadczyłem znęcania się rówieśników w dzieciństwie, więc trochę oburza mnie opłakiwanie kogoś kto miał wiele na sumieniu. Teraz dzieciak trafi do poprawczaka i może zapomnieć o normalnym życiu.

Wypadek motocyklisty w mieście. Motocyklista zderzył się z samochodem i nie przeżył. Znów wielka żałoba w mieścinie, w internecie nagonka na kierowcę, kto mu dał prawo jazdy, że zabił czyjegoś syna/męża/przyszłego ojca, artykuły w gazecie a w nich:
- motocykl był skradziony przez zmarłego,
- prowadzący (bo motocyklistą go nie nazwę) nie miał kasku tylko kaptur na głowie (standardowe ubranie złodziei motocykli w UK,
- jadąc ok 70 mph (tj 120 km/h) w terenie zabudowanym wjechał w bok samochodu który miał pierwszeństwo (auto jechało główną, chłopak wyskoczył z bocznej).
Oczywiście zero wzmianki o kierowcy, który teraz będzie musiał żyć ze świadomością, że śmiertelnie kogoś potrącił.

Sam też dotknąłem bardzo kuriozalnej sytuacji. Wjeżdżam na parking pod swoim blokiem, 1ka, półsprzęgło bo nierówno, wąsko i dzieciaki lubią się tam bawić. Przejeżdżam obok przerwy w wysokim (tak, że nie widać co jest po drugiej stronie) ogrodzeniu. Kiedy już minąłem przerwę w ogrodzeniu nagle kątem oka łapię ruch i słyszę stuk w swój samochód. Okazało się, że dzieciak na rowerku postanowił wyjechać bez sprawdzania czy coś jedzie drogą. Spanikował jak zobaczył mój samochód, przewrócił się i lekko stuknął w samochód w okolicy tylnego koła. Dzieciak w płacz, zbiegłą się banda wściekłych rodziców i:
- Jak jeździsz? Nie widzisz, że dzieci się tu bawią?
- widzę, dlatego jadę na 1ce bez gazu, Twój syn wyskoczył z pomiędzy ogrodzenia na drogę i uderzył w mój samochód,
- to Ty jedziesz autem, to Ty masz uważać to Ty go potrąciłeś!
- Przepraszam, ja nikogo nie potrąciłem, chłopak uderzył we mnie, proszę popatrzeć gdzie jest ślad od uderzenia. Gdybym to ja go potrącił to to chłopak byłby na masce, a tak to on we mnie wjechał i uderzył w tylne koło.
I tak w kółko.

Na moje szczęście coś tam dotarło albo po prostu nie chciało się im kłócić, Wiem, że gdyby zadzwonili po policje, miałbym przekichane. Nikt oczywiście nie zainteresował się uszkodzonym samochodem.

Całą sytuację widział mój 60-kilkuletni sąsiad, po krótkiej rozmowie podsumował tylko: fu**ing idiots...

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (160)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…