Sytuacja z wczoraj. Od pewnego czasu w moim bloku mieszka pewien pan piekielny trochę wyglądzie spod ciemnej gwiazdy.
Jest to o tyle dziwne, że o ile może nie jest to jakieś super prestiżowe osiedle, to raczej z tych nowszych, gdzie mieszkają ludzie spokojni, głównie rodziny z dziećmi.
Ostatnio na klatce zepsuł się zamek, a kod zamontowali dopiero niedawno i nie każdy pewnie go też znał - włącznie ze mną, a zwykle wszyscy przyzwyczajeni byli do otwierania go kluczem.
Niedługo po zauważeniu awarii, musiałam wyjść jednak do sklepu, który jest zaraz za rogiem. Postanowiłam, więc otworzyć drzwi i je podeprzeć tak żeby były otwarte. W tej samej chwili szedł na papierosa pan "spod ciemnej gwiazdy". Poprosiłam go żeby nie zamykał drzwi bo zamek się zacina, a ja za 2 minuty wrócę. Nic nie odpowiedział, ani nie odburknął..
Ok, na wszelki wypadek zadzwoniłam więc do sąsiadki, czy zna już nowy kod i może mi go podać i tak też się stało. Oczywiście tak jak podejrzewałam drzwi były zamknięte, a pan piekielny stał z kolegami i palił śmiejąc się w najlepsze.
Ja otworzyłam drzwi nowo zamontowanym kodem i je za sobą zamknęłam. Kiedy wchodziłam po schodach widziałam jak piekielny dobija się do drzwi żebym mu otworzyła. Nie zrobiłam tego udając, rozmawiając sobie przez telefon w najlepsze.
Dziwi mnie jedno - skąd taki brak zwykłej ludzkiej uprzejmości u niektórych. Czy są aż tak zgorzkniali i sfrustrowani życiem?
Jest to o tyle dziwne, że o ile może nie jest to jakieś super prestiżowe osiedle, to raczej z tych nowszych, gdzie mieszkają ludzie spokojni, głównie rodziny z dziećmi.
Ostatnio na klatce zepsuł się zamek, a kod zamontowali dopiero niedawno i nie każdy pewnie go też znał - włącznie ze mną, a zwykle wszyscy przyzwyczajeni byli do otwierania go kluczem.
Niedługo po zauważeniu awarii, musiałam wyjść jednak do sklepu, który jest zaraz za rogiem. Postanowiłam, więc otworzyć drzwi i je podeprzeć tak żeby były otwarte. W tej samej chwili szedł na papierosa pan "spod ciemnej gwiazdy". Poprosiłam go żeby nie zamykał drzwi bo zamek się zacina, a ja za 2 minuty wrócę. Nic nie odpowiedział, ani nie odburknął..
Ok, na wszelki wypadek zadzwoniłam więc do sąsiadki, czy zna już nowy kod i może mi go podać i tak też się stało. Oczywiście tak jak podejrzewałam drzwi były zamknięte, a pan piekielny stał z kolegami i palił śmiejąc się w najlepsze.
Ja otworzyłam drzwi nowo zamontowanym kodem i je za sobą zamknęłam. Kiedy wchodziłam po schodach widziałam jak piekielny dobija się do drzwi żebym mu otworzyła. Nie zrobiłam tego udając, rozmawiając sobie przez telefon w najlepsze.
Dziwi mnie jedno - skąd taki brak zwykłej ludzkiej uprzejmości u niektórych. Czy są aż tak zgorzkniali i sfrustrowani życiem?
Ocena:
138
(170)
Komentarze