Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87373

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przyjaciółka moja serdeczna ma koleżankę ze studiów (którą nawet kiedyś poznałam, ale mniejsza z tym). Ta koleżanka ma swój gabinet psychoterapii i specjalizuje się w korpoludkach, kasując za swoje usługi słuszne kwoty. Ponieważ pieniądze mają to do siebie, że im ma się ich więcej, tym więcej się chce, koleżanka podpisała z Dużą Firmą umowę na zapewnienie wsparcia psychologicznego dla pracowników pracujących od marca w domach (gdybym ja codziennie musiała rozmawiać przez kilka godzin z hinduskim backupem technicznym, to pewnie też bym wymagała terapii), bo się skarżyli, że im psyche siada.

I nie wiem, czy to efekt połączenia skrajnej głupoty i chciwości po obu stronach, czy miała ta koleżanka całkowite zaćmienie umysłu, czy cwana firma postanowiła ją oskubać na karach umownych... podpisana umowa okazała się dla koleżanki wybitnie niekorzystna, bo zakłada, że nie ma pracować wg systemu zapisów, ale ma zagwarantować sztywny czas dla każdego pracownika zleceniodawcy zgodnie z załączonym wykazem (prawie 700 luda) co tydzień i to w określonym okienku godzinowym - żeby ktoś nie dostał rozmowy z psychologiem o 2.45 w nocy.

Innymi słowy, koleżanka ma zapewnić gotowość do obsługi prawie 700 osób w systemie jeden-na-jednego, czyli w czasie przewidzianym dla jednej osoby nie może pracować z kimś innym, bo płacą jej za gotowość dla tej jednej konkretnej duszy w konkretnym czasie. Godzina terapeutyczna "z człowiekiem" to u niej 40 minut, więc musi wytrzasnąć certyfikowanych psychoterapeutów (bo przecież podpisała umowę jako gabinet psychoterapii prowadzonej przez specjalistów), którzy, pracując dla niej, będą obstawiać ponad 400 godzin zegarowych tygodniowo. Jak by nie liczył, minimum 10-11 osób musi zatrudnić, żeby załatwić ten jeden kontrakt, a gdzie inni, dotychczasowi klienci? Na domiar - dla niej - złego, umowę podpisała jako przedsiębiorca, więc problem tego, że wynagrodzenie z realizacji takiego zobowiązania w żaden sposób nie pokryje kosztów pracy kilkunastu osób jest wyłącznie jej problemem - ryzyko zawierania zobowiązań biznesowych w przepięknie patologicznym wydaniu.

Żeby było ciekawiej, kara umowne są dość drakońskie dla przeciętnego człowieka (i małej firmy), ale nawet jako laik prawny od razu zwątpiłam, żeby sąd uznał je za niewspółmiernie wysokie i postanowił je uchylić, bo wyglądają na dość wyważone, kiedy się spojrzy na wartość kontraktu. To po prostu baaardzo niekorzystna dla koleżanki umowa. Gdybym nie zobaczyła na własne oczy, to bym nie uwierzyła, że można się tak samozaorać, prowadząc własny biznes w dużym mieście, zatrudniając ludzi i uważając się za Poważną Panią Przedsiębiorczynię, niemniej jednak - bo to pierwszy zawarty przez kogoś głupi kontrakt?

Ale! Gdyby na tym się skończyło, nie miałabym czego opowiadać. Koleżance było nie w smak zrywanie kontraktu i płacenie za to (i pewnie mierzenie się antyreklamą, bo duży załatwiony odmownie klient to zapewne także duży ferment), więc postanowiła szybko powiększyć zasoby ludzkie. Szybko i, niestety, tanio...

Odezwała się do mojej przyjaciółki, a swojej koleżanki przecież, która już jednym palcem trzyma dyplom ukończenia podyplomówki terapeutycznej i pozytywnie zakończonego cyklu certyfikacji. Może pomogłaby starej znajomej w potrzebie i zatrudniła się u niej? Przyjaciółka na to, że spoko, co prawda jeden etat już ma, ale jeśli warunki będą dobre, to jakoś przemęczy bieganie z pracy do pracy przez okres wypowiedzenia, bo w końcu duży klient, ścisła specjalizacja, stały grafik, praca ze znajomą...

No właśnie, warunki. Skoro przyjaciółka jeszcze nie ma "minimalnych wymaganych kwalifikacji", to chyba rozumie, że pensji wziętego psychoterapeuty dostać nie może (ale udawać takiego przed klientem już tak, przecież to zupełnie insza inszość)? Tutaj przyjaciółkę, jak mówiła, delikatnie zatkało, a kiedy odzyskała głos zapytała co w zasadzie koleżanka ma do zaoferowania?
Okazało się, że oferta ma same ciasteczka:
-jeśli przyjaciółka (albo ktoś nagoniony przez nią) ma status studenta, to można podpisać umowę o praktyki studenckie,
-jeśli ma status bezrobotnego, to można się umówić na staż z urzędu pracy,
-jak jest na samozatrudnieniu, to może wystawić koleżance fakturę,
-jeśli już koniecznie musi pracować bezpośrednio dla koleżanki, to ona proponuje 2200 netto i umowę-zlecenie, bo to warunków umowy o pracę nie wypełnia, skoro będzie pracować z domu.

Przypominam - koleżanka szuka "najlepiej już pełnoprawnych" psychoterapeutów, ewentualnie takich, którzy czekają już tylko na otrzymanie dokumentów poświadczających uzyskaną certyfikację. Żeby pracowali dla niej na pełen etat przy ratowaniu jej z szamba za darmo albo - jeśli już koniecznie muszą zarabiać - za minimalną krajową plus napiwek.

Kiedy przyjaciółka powiedziała, że chyba jej się klepki poluzowały pod deklem i to jakoś bardzo mocno, to usłyszała, że kiedy koleżanka ZACZYNAŁA w zawodzie, to wolontariat brała z pocałowaniem ręki, żeby zdobyć BEZCENNE DOŚWIADCZENIE, a przyjaciółka chce ją wycyckać z pieniędzy, na które koleżanka latami harowała, taka z niej zła przyjaciółka jest.

Cóż, przynajmniej się wczoraj pośmiałyśmy, kiedy wpadłam do niej na piwo.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (165)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…