Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o stajni #87362 dała mi wiele do myślenia i przypomniała kilka ciekawych sytuacji. Nadopiekuńczość rodziców/opiekunów, w szczególności płci pięknej, jest zatrważająca.

1. Obiad u mnie w domu, przyjechała ciotka z wnukiem, jemy obiad, Hubert lat 12, siedział i patrzył się na talerz, nie to by jedzenie było niesmaczne lub takie, jakiego nie lubi. Okazało się, że ziemniaki i mięso nie są pokrojone, wspomniana wcześniej ciotka, nie pozwala mu używać noża, bo może sobie zrobić krzywdę. Najbardziej zdenerwowało mnie to, że jak się dowiedziałem, o co chodzi, to powiedziałem mu, że jest dorosły i samo może sobie pokroić i zachować się jak prawdziwy mężczyzna. Ciotka byłe wtedy zajęta gadaniem o sobie i swoich problemach. Hubert dumny jak paw zaczął sam kroić sobie jedzenie i zajadać, tak jakby to było najlepszy obiad na świecie. Niestety ciotka zauważyła to, że Hubert posługuje się nożem, dostała ataku paniki, wyrwała mu sztućce z ręki, talerz przysunęła do siebie i pokroiła mu wszystko na kawałeczki w rozmiarze 1x1 cm. Widziałem minę Huberta jak było mu smutno i głupio. Oczywiście stanąłem w obronie Hubcia i opierniczyłęm ciotkę za jej zachowanie.

2. Konfrontacja 2 światów, do Polski przyjechała moja siostra ze swoimi dziećmi, urodzonymi w USA. Zabrałem Antosia (siostrzeniec) i Huberta na boisko, tak by sobie pograli. Jako że jedyny sprzęt sportowy, jaki miałem to rakiety do tenisa ziemnego i piłki, to było celem zabawy i wyprawy. Chłopakom średnio szła gra z rakietami, więc zaczęli po prostu rzucać do siebie piłkę. Zabawa przednia, ja też się dołączyłem i rzucaliśmy w trójkącie. Antoś młodszy od Huberta o jakieś 5 lat, rzucał na odległość około 40 metrów (naprawdę niezły wynik), Hubert jak rzucił na 6 metrów, to było święto. Rodzice i dziadkowie nie pozwalają mu wychodzić na dwór, bawić się i uprawiać sport, bo może coś sobie zrobić. Wychowują małą łamagę, ofiarę życiową. Zabawa skończyła się na tym, że Antoś powiedział mi na ucho, że nie chce już się bawić z Hubertem, bo on nawet piłki nie potrafi obsłużyć. Żal mi się zrobiło chłopaka. Jak to możliwe, że zdrowy nastolatek zostaje pokonany przez 7-8-latka.

3. Zabrałem siostrzeńca i siostrzenicę na plac zabaw, ich matka, moja siostra chciała chwilę odpocząć. Jako, że uwielbiam siostrzeńców, to nie stanowiło to dla mnie problemu. Pomimo 33 lat na karku, dalej lubię pohuśtać się lub bawić na placu zabaw. Julka, bawiła się na siłowni pod chmurką, Antoś natomiast poznał Miłoszka. Pomimo bariery językowej. Dzieci mojej siostry, dopiero zaczynały naukę języka polskiego. Więcej rozumiały niż były w stanie powiedzieć, no i mieszał im się angielski z polskim. Antoś i Miłosz jakoś się dogadali. Wiadomo, byłem w okolicy i patrzyłem czy nie dzieje się coś złego. Jednak wychodzę z założenia, że jak dziecko się wywróci, to nie jest to koniec świata, zresztą dzieciaki w taki sposób są wychowywane. Mają być zaradne, a nie być ciamajdami. Antoś i Miłosz, poszli na huśtawkę, tą taką co po jednej stronie siada jedno dziecko a po drugiej drugie, nie wiem jak się taki typ huśtawki nazywa. Antoś jako żywiołowy chłopak, lubi dość szybko się bujać. Chyba większość pamięta, jak szybko się odbiło od ziemi, to osoba po drugiej stronie aż podskakiwała. Wszystko było w granicach bezpieczeństwa, chłopaki się śmiały i było super. Po minucie pojawiła się babcia Miłoszka. Zaczęła wydzierać się na Antosia, że chce jej ukochanego wnuka zabić, już wyciągała ręce, by go szarpnąć. Tego nie wytrzymałem, po pierwsze Antoś nie rozumiał co ona do niego wrzeszczy, po drugie, jakim prawem próbuje skarcić fizycznie obce dziecko. Podbiegłem, stanąłem przed babą, wytłumaczyłem jej, że po pierwsze, jakim prawem wydziera się na nie swoje dziecko, po drugie, że Antoś nie rozumie po polsku, a po trzecie, że chłopaki się świetnie bawili i nic nikomu się nie stało. Jak ona zaczęła się drzeć, że wnuka jej chcieliśmy zamordować, że będzie teraz cały połamany, że ona idzie na policję zrobić obdukcję. Nie chciałem przy nieświadomych dzieciakach robić afery, więc tylko powiedziałem do Miłosza, że współczuje mu takiej chorej babci i dziękuje, że tak fajnie się bawił z Antosiem. Chłopak zrobił się purpurowy z zażenowania. Babcia natomiast rzuciła się do Miłoszka i zaczęła sprawdzać, czy nie ma żadnych siniaków lub otarć. Po wszystkim zabrałem dzieciaki na lody i spokojnie wytłumaczyłem im, że to nie ich wina, tylko chorej psychicznie baby.

Podsumowując, pokolenie Miłoszku nie kop Pana, bo się spocisz, to przekleństw i plaga dzisiejszych czasów.

Polska plac zabaw rodzina obiad huśtawka boisko

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (213)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…