Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87412

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na wstępie chce wyjaśnić to, że mój dom (nieważne czy ten rodzinny, czy mieszkanie, które obecnie wynajmuję sama) zawsze traktowałam jako miejsce bardziej intymne. Miejsce gdzie ja żyję i zapraszam do niego osoby, które znam. Dziwnie czułabym się zaprosić osobę, z którą rozmawiałam przez 10 minut. Dodatkowo to ja płacę za wynajęcie mieszkania, w umowie zapisane jest moje nazwisko więc to ja za nie na czas wynajmowania odpowiadam. Jeżeli chcę spotkać się z osobą, którą niedawno poznałam, to wolę umówić się na piwo w barze, plenerze, restauracji, a w obecnych czasach, na spacerze. Nikt w tej sytuacji nie jest ani gospodarzem ani gościem, więc starania w poznanie drugiej osoby powinny być wtedy na równi. Oprócz tego mam większą pewność siebie niż w trakcie gdy przyjdę do czyjegoś domu po raz pierwszy.

Przechodząc do historii. Poznałam przez internet faceta. Od razu ustaliliśmy, że ani ja ani on nie szukamy znajomych tylko do tego aby iść od razu do łóżka, ale też nie chcemy trzymać znajomości tylko na poziomie internetowym. Przez pierwsze 15 minut całkiem fajnie nam się rozmawiało, jednak po tym czasie zapytał się kiedy zaproszę go do siebie do mieszkania, skoro mieszkam sama.

Potraktowałam to jako żart, napisałam, że obecnie przebywam na kwarantannie, która kończy się za 2 dni. On dalej drążył temat, że tak to by mnie zaprosił do siebie, ale skoro ja nie mogę wychodzić to on chętnie wpadnie do mnie.

Wytłumaczyłam mu wtedy, że nie lubię zapraszać dopiero co poznane osoby do siebie. Napisałam mu wszystko to, co tutaj we wstępie. Zaproponowałam na pierwsze spotkanie spacer, jakieś jedzenie na wynos, a co do drugiego spotkania to zobaczymy. Nie mówiłam mu, że będziemy tylko na spacerach się spotykać, zaznaczyłam, że pierwsze wyjście jest na poznanie siebie bliżej, żeby zadecydować, czy chcę kogoś zaprosić do siebie. On od razu stwierdził, że na żadne spacery nie ma zamiaru chodzić, że albo widzimy się u mnie lub u niego, albo w ogóle. Cóż w takiej sytuacji miałam odpowiedzieć? Oczywiście wybrałam ostatnią opcję, która facetowi się nie spodobała.

Na początku swojego monologu zareagował delikatnie, że dla niego dom to miejsce na spotkania, nawet ludzi, których na oczy nie widział, że nie rozumie mojego zdania. Potem stwierdził, że na pewno jestem dziecinna (Z jakiego powodu? Nie wiem). Następnie przeszedł do cięższych rzeczy, które chyba miały mnie przekonać aby jednak go zaprosić do siebie- stwierdził, że pewnie siedzę sama w mieszkaniu, nie mam znajomych, skoro jego boję się zaprosić, że jestem dziwna. Skończył na wyzywaniu mnie i stwierdzeniu, że go okłamałam, bo mówiłam, że nie chce tylko internetowych znajomości.

I teraz pytanie. Jakim bucem trzeba być aby najpierw wprosić się nowo poznanej osobie do domu, a potem wyzywać ją, bo zaproponowała jednak spacer?

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…