Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87473

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Poprzednio opisałam perypetie z kurierem GLS, tym razem będzie o DPD.

Otóż mniej więcej na początku pandemii kurier tej firmy wymyślił sobie, że paczki mieszkańcom bloku będzie rozdawał pod drzwiami klatki, zamiast roznosić je do mieszkań.
Mi to zasadniczo rybka, w końcu co to za problem zejść po przesyłkę, aczkolwiek w dwóch sytuacjach okazało się to cokolwiek problematyczne.

W pierwszym przypadku obudził mnie dźwięk domofonu, kurier powiedział, żeby zejść, coś tam próbowałam co prawda protestować, ale świeżo wyrwana ze snu słabą miałam siłę przebicia. No więc zeszłam - w koszuli nocnej. Na mój widok facet się ewidentnie zmieszał i coś tam zamruczał, że to trzeba było powiedzieć. Ale, że poza mną przesyłkę odbierał tylko jakiś dzieciak, więc w sumie sytuacja bardziej zabawna niż piekielna.

Druga natomiast podniosła mi nieco ciśnienie.
Otóż mam dwa koty. Od lat zamawiałam im żwirek przez e-zakupy Tesco, ale że ostatnio w związku z tym, że firma wycofuje się z Polski, zamknęli e-zakupy, więc musiałam poszukać jakiejś innej opcji. Jestem niezmotoryzowana i przyznaję - po prostu nie chce mi się targać żwirków ze sklepu zoologicznego, przy dwóch kotach trochę tego idzie. Przejrzałam więc oferty na Allegro, nawet załapałam się na darmową dostawę kurierem - tyle, że jedyną dostępną opcją było DPD. Cóż, przygotowałam się więc psychicznie na to, że mogą być problemy.

Kurier zadzwonił i oczywiście bez zaskoczeń - usiłował mnie za wszelką cenę zmusić, żebym zeszła po te żwirki pod klatkę.
I tu małe uszczegółowienie sytuacji - mieszkam na pierwszym piętrze bez windy, żwirków było 8 dziesięciolitrowych worków. Sprzedający nadał je czterema paczkami (każda z osobnym listem przewozowym), po dwa worki w każdej. Już w chwili zamawiania wiedziałam, że za chol*rę nie zamierzam taszczyć tego po schodach sama i że w związku z tym kurier będzie musiał zrezygnować ze swojej wesołej zasady z odbiorem paczek pod klatką, bo w tym wypadku nie ma mowy, żebym się na to zgodziła.

W każdym razie, dialog wyglądał mniej więcej tak:
[K]urier - Dzień dobry, kurier, mam dla pani paczki, proszę po nie zejść pod drzwi klatki.
[J]a - Dzień dobry, przepraszam, ale jeśli to jest to co myślę, to niestety nie odbiorę ich pod klatką, proszę żeby zostały dostarczone pod drzwi mieszkania.
[K] - Proszę pani, to jest łącznie 120 kg, 35kg paczka, to są paczki ponadgabarytowe, ja nie mam obowiązku tego nosić.
[J] - Nie 120kg tylko 80, i nie 35 na paczkę tylko 20 [ok, wiem że litry i kilogramy to nie jest to samo, co prawda nie pamiętam jak wyglądało przeliczanie, ale przecież nie aż tak; poza tym skoro firma przyjęła przesyłki to znaczy, że jednak mieszczą się w ich normach].
[K] Nieważne, mogę je pani zrzucić do piwnicy [wtf].
[J] Nie chcę ich mieć w piwnicy, tylko w mieszkaniu.
[K] Proszę pani, adres jest na Piekielną 1 [adres bloku], więc ja nie mam obowiązku zanosić tego do mieszkania.
[J] Proszę pana, adres to Piekielna 1/13, czyli adres mieszkania.
[K] Ja nie wiem jaki adres miał nadawca, ale na zleceniu jest numer bloku. Mogę najwyżej zrzucić to pani do piwnicy [żesz się uczepił tej piwnicy].
[J] Proszę pana, adres na pewno jest pełny, czyli z numerem mieszkania, a nie bloku [i oczywiście później się okazało, że facet kłamał, adres na etykietach był prawidłowy]. Od miesięcy prosi pan o schodzenie po przesyłki pod klatkę i zawsze to robiłam, ale te paczki są ciężkie i niestety nie zamierzam ich sama nosić, proszę o dostarczenie ich pod drzwi mieszkania, tak jak ma pan na zleceniu.
[K] Ja nie jestem kulturystą! [tu mi wszystko opadło, no bo naprawdę... Jeszcze od biedy rozumiem gdyby rozmawiał z mężczyzną, ale ze mną? Toteż mało inteligentnie odpowiedziałam:]
[J] No ja też nie. Proszę żeby paczki zostały dostarczone pod drzwi mieszkania [moja nowa mantra...]
[K] burknął coś i się rozłączył.

Już sądziłam, że albo zostawi mi i tak te paczki pod klatką, albo w ogóle się zmyje, ale nie, zaraz usłyszałam dźwięk domofonu. I zaczął te kartony wnosić - chyba jeszcze nigdy nie widziałam takiej nienawiści w oczach obcej osoby. Po zostawieniu ostatniej warknął: "Proszę bardzo", na co odpowiedziałam "Dziękuję" (przecież nie będę z burakiem po buracku; zresztą w tym momencie byłam już bardziej rozbawiona niż zirytowana).

Gdyby ktoś był ciekawy - nie, skargi nie złożyłam, uznałam że skoro jednak wtargał mi te paczki to niech tam, odpuszczę.
Aczkolwiek ciekawa jestem co się stanie, jak przyjdzie mi za kilka miesięcy zamówić kolejną transzę żwirku :D

kurierzy DPD

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 118 (136)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…