Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87562

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wracam do pisania historii po długiej przerwie.
Nadal pracuję przy obsługiwaniu parkingu w galerii handlowej, firma ta sama, ale już inna galeria a w międzyczasie zdarzyło mi się przenieść się na inny obiekt, zostać zwolnionym (nie wiadomo za co), przywróconym, przeniesionym na obecny obiekt i zaliczyć kilka razy po kilka dni na innym naszym parkingu, gdy kolega był chory a później został zwolniony.
Opiszę kilka rzeczy z parkingu, na który się przeniosłem:

Był to parking małego centrum handlowego a sklep będący głównym najemcą (delikatesy premium) już nie istnieje. Zasady parkowania były w skrócie takie: przy wjeździe pobierasz bilet z maszyny, przy wyjeździe podajesz mi go, ja skanuję bilet i mówię Ci, ile jest do zapłaty.

Jeśli stałeś do 5 minut to system sam otwierał szlaban, jeśli dłużej to płacisz 4zł za każdą rozpoczętą godzinę (niepisaną zasadą było to, że do 15 czasem 20 minut wypuszczaliśmy, bo to jednak trochę sporo za tak krótki czas).

Od opłaty były 2 wyjątki: klienci kawiarni, restauracji, kwiaciarni, gabinetu dentystycznego oraz laboratorium diagnostycznego które były obok i nasz parking był najwygodniejszy dla nich mieli parking za darmo (firmy te płaciły ryczałtem za to) a klienci SKLEPU (podkreślam, SKLEPU a nie całego centrum które miało tę samą nazwę co delikatesy) mieli pierwszą godzinę za darmo (powiedzmy godzinę i 15 minut bo patrz wyżej) pod warunkiem pokazania paragonu za zakupy a przynajmniej zakupów ewidentnie wskazujących, że kupione tamże.

Typowa sytuacja nr1:
Ja: Dzień dobry…
Klient: (bez słowa podaje bilet i odwraca głowę w stronę szlabanu)
J: To będzie XX złotych
K: (podniesionym głosem) Ale ja w xyz byłem!
J: Mogę zobaczyć paragon?
K: (z fochem pokazuje paragon)
J: (nabijam zniżkę) to będzie YY zł
K: (już krzykiem) W XYZ BYŁEM, za darmo jest!
J: Pierwsza godzina tylko…
K: ja tu jestem codziennie! Nigdy nie musiałem płacić! (ja też od kilku miesięcy i widzę Cię pierwszy raz…)

Z pretensją płaci a często nawet rzuca we mnie pieniędzmi i paragonem. Często trafiali się prawdziwi stali bywalcy, mieli już przygotowany paragon, pełna kultura „Dzień dobry, dziękuję, do widzenia” i w sumie wracali trochę wiarę w kulturę ludzi.

Typowa sytuacja nr 2:
Dzień dobry, dzień dobry, to będzie tyle i tyle
K: A to nie ma darmowej godziny?
J: Tylko dla klientów xyz.
K: A to nie wiedziałem, puści mnie Pan ten jeden raz?
J: Niestety nie mogę, trochę już Pan/Pani stoi a ja jestem rozliczany z takich wypuszczeń.
Klient cofa, idzie do sklepu i kupuje byle co by z triumfem na twarzy wrócić do mnie i nie zapłacić za parking (przypominam, 4 zł a delikatesy premium więc mała woda to ponad złotówka) marnując swój czas.

Typowa sytuacja nr 3:
Podobnie jak w sytuacji nr 1 tylko, że klient ma paragon ze sklepu w centrum handlowym, ale nie z tego konkretnego (też dla mnie głupota, ale nie poradzę). Tłumaczę, że niestety, ale regulamin i cennik są jasne i jest tam wytłuszczone, że paragon ze sklepu xyz a nie z centrum xyz. Krzyk, oburzenie i albo zapłata jak w sytuacji nr 1 albo zakup wody, bułki, zapałek (wycofali je z tego sklepu w pewnym momencie, bo schodziły tylko w takiej sytuacji) jak w sytuacji nr 2.

Jednorazowa na szczęście sytuacja:
Na parkingu był postój taksówek konkretnej korporacji, mieli swoje abonamenty, spoko ludzie swoją drogą. Do wyjazdu podjeżdża taksówka
Taksówkarz: Dobry, klienta przywiozłem. (po tych słowach patrzy w szlaban gotowy do odjazdu)
ja: (skanuję bilet) To 4 zł poproszę.
T: Jak? Toć Wam klienta przywiozłem i od razu wyjeżdżam.
J: Stał Pan ponad 40 minut (swoją drogą, zaparkował niedaleko mojej budki i miał auto, które przyciąga wzrok więc nie wiem, czy liczył, że się nie zorientuję, czy jak?)
T: Ale przecież przed chwilą taksówka wyjechała bez problemu?!
J: Tak, bo ta korporacja ma z Nami umowę i na parkingu jest postój tej korporacji.
T: To ja nie zapłacę! I co?
J: To Pan nie wyjedzie.
Taksówkarz wycofał i stanął z boku a ja zadzwoniłem po policję, że klient się awanturuje. Widziałem, że też gdzieś dzwoni, co się później okazało, również na policję. Miałem też wrażenie, że jest nienaturalnie pobudzony więc albo leki albo coś gorszego. Gdy mundurowi przyjechali Taksówkarz szybko podszedł do budki, że chce zapłacić a ja mu to uniemożliwiam.

Powiedziałem, że to nieprawda i jaka jest prawda, nie zaprotestował co Policja uznała za przyznanie mi racji. Pouczyli Taksówkarza, że ja mam rację i kazali zapłacić te 4 złote a mnie poprosili bym najpierw załatwiał takie rzeczy przez ochronę a potem służby choć mnie rozumieją.

Klasycznym problemem byli też niepełnosprawni domagający się krzykiem, że mają za darmo jako inwalidzi i machając tym niebieskim identyfikatorem (nie, nie mają darmowego parkowania. Odsyłam do Ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych „nie uprawnia do darmowego m.in.: parkowania”)

Z ciekawszych rzeczy usłyszałem kiedyś, że jestem „słoikiem pi***” choć mieszkam w tej metropolii całe życie oraz tekst osoby odpowiedzialnej w centrum za sprawy techniczne „no, to jeszcze tydzień i zamykamy, ale wasza firma o tym wie co nie?” No właśnie nikt nic nie wiedział a sklep działał jeszcze ponad prawie rok w międzyczasie przedłużając kasjerkom umowy co miesiąc aż się nie zbuntowały.

parking

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (137)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…