Wracam do pisania historii po długiej przerwie.
Nadal pracuję przy obsługiwaniu parkingu w galerii handlowej, firma ta sama, ale już inna galeria, a w międzyczasie zdarzyło mi się przenieść się na inny obiekt, zostać zwolnionym (nie wiadomo za co), przywróconym, przeniesionym na obecny obiekt i zaliczyć kilka razy po kilka dni na innym naszym parkingu, gdy kolega był chory, a później został zwolniony.
Opiszę kilka rzeczy z parkingu, na którym pracuję obecnie.
Inna galeria handlowa niż w historiach sprzed 3 lat, parking na podobnych zasadach, ale tutaj na wjeździe kamera odczytuje numery rejestracyjne, drukuje je na bilecie i przypisuje w systemie do niego. W ten sposób, gdy zgubisz bilet to nie płacisz dodatkowej kary tylko wybierasz w kasie opcję „zgubiony bilet” i podajesz numery rejestracyjne. Płacisz tak jakbyś biletu nie zgubił, czyli za tyle ile stałeś i dostajesz kopię biletu. Wiele osób się cieszy z takiej opcji choć kilka razy w oczach widziałem myśl „kurde, myślałem, że mnie wypuści bez płacenia” (jestem ciekaw ilu takich cwaniaków zaskoczonych było).
Typowa sytuacja jak w poprzedniej galerii:
Dzwoni interkom z kasy:
Klient: Kasa nie oddała mi biletu.
Ja: Nie ma takiej fizycznej możliwości, gdyż maszyna nie może połknąć biletu. (Kasy są tak skonstruowane, że bilet wchodzi do połowy i można go od razu zabrać)
K: ALE JA TEGO BILETU NIE MAM!
J: Proszę jeszcze raz sprawdzić kieszenie i portfel, ponieważ kasa naprawdę tego biletu nie mogła wciągnąć.
Jeśli klient nadal się upiera, że biletu nie ma to mówię, że na ekranie jest opcja zgubiony bilet i klient drukuje go sobie sam. Zdarza się jednak, że klient jednak bilet znajduje, niejednokrotnie najpierw mówiąc magiczne zdanie "ale tu państwo za mną stali i widzieli, że wciągnęło", a ja słyszę potakiwania ludzi za klientem/klientką. Co ci ludzie sobie myślą, gdy bilecik się jednak znajduje, bo kasa go nie wciąga tylko jest w kieszeni, choć potwierdzali, że wciągnęło? Nie wiem.
Często też klienci przychodzą do biura i mówią, że zgubili bilet. Rozmowa jak wyżej z tym, że twarzą w twarz klienci sami się z siebie śmieją i mówią przepraszam.
Podobnie jak w poprzedniej galerii klienci mylą też wyraźnie oznaczone guziki „pobierz bilet” i „połącz z obsługą”, twierdząc, że jest tylko jeden guzik (ten prawidłowy ma niebieską diodę na środku i jest oznaczony dodatkowo jasnozieloną strzałką).
Rozpoznawanie tablic ma też swoje minusy - klienci nierzadko wyrzucają bilet „bo przecież odczytuje rejestracje”. No, czasem źle odczyta na wjeździe lub wyjeździe albo, tak jak teraz jesienno-zimową porą, tablice są brudne i system nie odczytuje nic albo tylko fragment, czasem klient podjedzie za blisko kamery i ta widzi fragment lub nic. Podobnie robią klienci abonamentowi, choć uczulamy ich przy podpisywaniu umowy, że podstawą wjazdu i wyjazdu jest karta abonamentowa, a rejestracje to usprawnienie, które zawsze może nie zadziałać.
Hitem jest klient, któremu notorycznie się to dzieje, każdy z nas go uczulał, że karta to podstawa, a i tak zawsze twierdzi, że nikt mu nic nie mówił.
Nadal pracuję przy obsługiwaniu parkingu w galerii handlowej, firma ta sama, ale już inna galeria, a w międzyczasie zdarzyło mi się przenieść się na inny obiekt, zostać zwolnionym (nie wiadomo za co), przywróconym, przeniesionym na obecny obiekt i zaliczyć kilka razy po kilka dni na innym naszym parkingu, gdy kolega był chory, a później został zwolniony.
Opiszę kilka rzeczy z parkingu, na którym pracuję obecnie.
Inna galeria handlowa niż w historiach sprzed 3 lat, parking na podobnych zasadach, ale tutaj na wjeździe kamera odczytuje numery rejestracyjne, drukuje je na bilecie i przypisuje w systemie do niego. W ten sposób, gdy zgubisz bilet to nie płacisz dodatkowej kary tylko wybierasz w kasie opcję „zgubiony bilet” i podajesz numery rejestracyjne. Płacisz tak jakbyś biletu nie zgubił, czyli za tyle ile stałeś i dostajesz kopię biletu. Wiele osób się cieszy z takiej opcji choć kilka razy w oczach widziałem myśl „kurde, myślałem, że mnie wypuści bez płacenia” (jestem ciekaw ilu takich cwaniaków zaskoczonych było).
Typowa sytuacja jak w poprzedniej galerii:
Dzwoni interkom z kasy:
Klient: Kasa nie oddała mi biletu.
Ja: Nie ma takiej fizycznej możliwości, gdyż maszyna nie może połknąć biletu. (Kasy są tak skonstruowane, że bilet wchodzi do połowy i można go od razu zabrać)
K: ALE JA TEGO BILETU NIE MAM!
J: Proszę jeszcze raz sprawdzić kieszenie i portfel, ponieważ kasa naprawdę tego biletu nie mogła wciągnąć.
Jeśli klient nadal się upiera, że biletu nie ma to mówię, że na ekranie jest opcja zgubiony bilet i klient drukuje go sobie sam. Zdarza się jednak, że klient jednak bilet znajduje, niejednokrotnie najpierw mówiąc magiczne zdanie "ale tu państwo za mną stali i widzieli, że wciągnęło", a ja słyszę potakiwania ludzi za klientem/klientką. Co ci ludzie sobie myślą, gdy bilecik się jednak znajduje, bo kasa go nie wciąga tylko jest w kieszeni, choć potwierdzali, że wciągnęło? Nie wiem.
Często też klienci przychodzą do biura i mówią, że zgubili bilet. Rozmowa jak wyżej z tym, że twarzą w twarz klienci sami się z siebie śmieją i mówią przepraszam.
Podobnie jak w poprzedniej galerii klienci mylą też wyraźnie oznaczone guziki „pobierz bilet” i „połącz z obsługą”, twierdząc, że jest tylko jeden guzik (ten prawidłowy ma niebieską diodę na środku i jest oznaczony dodatkowo jasnozieloną strzałką).
Rozpoznawanie tablic ma też swoje minusy - klienci nierzadko wyrzucają bilet „bo przecież odczytuje rejestracje”. No, czasem źle odczyta na wjeździe lub wyjeździe albo, tak jak teraz jesienno-zimową porą, tablice są brudne i system nie odczytuje nic albo tylko fragment, czasem klient podjedzie za blisko kamery i ta widzi fragment lub nic. Podobnie robią klienci abonamentowi, choć uczulamy ich przy podpisywaniu umowy, że podstawą wjazdu i wyjazdu jest karta abonamentowa, a rejestracje to usprawnienie, które zawsze może nie zadziałać.
Hitem jest klient, któremu notorycznie się to dzieje, każdy z nas go uczulał, że karta to podstawa, a i tak zawsze twierdzi, że nikt mu nic nie mówił.
parking galeria handlowa
Ocena:
131
(145)
Komentarze