Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87569

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zainspirowana historią o problemach z operatorem, postanowiłam opisać moje problemy z różową siecią z T w nazwie. Aż żałuję, że nie mam talentu Cranberry, bo historia będzie mieć kilka aktów rozciągniętych przez 4 lata i bardzo by się tutaj przydał.

W 2016 roku Różowi zadzwonili do mojej mamy z propozycją tabletu. Wylosowali ją ponoć z puli stałych klientów, tablet miał kosztować tylko złotówkę. Prosiłam, mówiłam, żeby się nie zgadzała, bo na pewno są tam ukryte koszty, a już wtedy mieszkałam za granicą i nie byłam wstanie przeczytać tej umowy. Tablet niestety przyszedł, okazało się, że w sumie to rodzice go nie potrzebują, a z tabletem w komplecie przyszedł Internet za który trzeba płacić (i z którego w ogóle nie korzystali, bo tablet dostałam ja, a karta została w Polsce). Trudno, mleko się rozlało.

Dwa lata później, w 2018, mama zmarła. Ja nadal mieszkałam za granicą, w związku z czym przyleciałam zorganizować pogrzeb i zająć się formalnościami które także obejmowały pójście do Różowych z aktem zgonu. Anulowaliśmy wszystkie usługi, okazało się, że muszę zapłacić 723 zł rat sprzętowych (za tablet który nie był jednak za złotówkę i za telefon). Dostałam fakturę na to 723 zł plus ostatni miesiąc usług na maila (na który przychodziły wszystkie wcześniejsze faktury przez ostatnie kilka lat) i ją opłaciłam. Zostawiłam też ponownie swoje dane kontaktowe na wszelki wypadek, mimo że i tak byłam osobą upoważnioną do zarządzania kontem mamy u Różowych, a także wszystkie rachunki przychodziły na mojego maila, więc sądziłam, że jeśli będą potrzebowali się z kimś skontaktować, nie będzie to stanowić problemu. Jeszcze nie wiedziałam jak bardzo się pomyliłam.

Pech chciał, że dosłownie w kilka dni po pogrzebie musiałam służbowo polecieć do Australii na 2 miesiące. Tam dostałam maila w którym Dział Ponagleń wzywał mnie do zapłaty długu na kolejne 723 zł. Pokonana żałobą, jetlagiem i pracą byłam przekonana, że to 723 zł to kolejna kwota do zapłaty (suma poprzedniej faktury była inna ze względu na doliczone usługi) więc zrobiłam przelew. Tydzień później chciałam się upewnić, że z niczym im już nie zalegam i po konsultacji telefonicznej dostałam na maila informację, że wszystkie należności są uregulowane. W miedzy czasie, tata w punkcie uzyskał informację, że jest tam „jakaś nadpłata”.

W międzyczasie nasza sytuacja życiowa się skomplikowała i tata trafił do prywatnego domu opieki, a ja zapomniałam o „jakiejś nadpłacie”. Aż do lipca 2020, kiedy to do mojej sąsiadki trafił list polecony, zaadresowany na moją mamę od Różowych, mówiący, że ma do zapłaty 564 zł zaległych rat sprzętowych za tablet. Od razu zadzwoniłam na infolinię, gdzie powiedziano mi, że zaległość jednak wynosi 576 zł i ostatnia faktura za ten tablet została opłacona 05.07.2019 – której nie dostałam, podobnie jak poprzednich, bo całość mojej korespondencji z nimi skończyła się w połowie 2018.

Poprosiłam ich o wysłanie mi kopii umowy na tablet i skontaktowałam się z UOKiKiem, gdzie uprzejma pani mi powiedziała, że o ile kwota na umowie nie będzie się zgadzać, o tyle oni mają związane ręce, a Różowi nie ponoszą żadnej odpowiedzialności w związku z poprzednią korespondencją gdzie wielokrotnie pisali o braku zobowiązań wobec nich, braku wysłania faktur (skoro były wystawione i niektóre do 2019 zostały opłacone), braku ponagleń i wysłania korespondencji na nazwisko zmarłej (to najbardziej zbulwersowało panią, chociaż nie wiem dlaczego). Złożyłam reklamację załączając maile z ich poprzednimi potwierdzeniami o braku zobowiązań, ale w odpowiedzi napisali, ze jest im przykro, poprzednie przelewy nie pokryły zadłużenia sprzętowego i kwota do zapłaty wynosi 568,04 zł (czyli to już trzecia wersja tego samego zadłużenia!). Po wymianie kilku maili... których odpowiedzi brzmiały tak samo: „prosimy o uregulowanie zadłużenia, nie wyrażamy zgody na wzięcie udziału w postępowaniu w sprawie pozasądowego rozwiązywania sporów przed Prezesem UKE” poddałam się i zapłaciłam, mając nadzieję, że to już koniec tego żenującego spektaklu.

Wisienkami na tym gorzkim torcie żenady była pani z BOK, która „próbowała podjąć ze mną próbę kontaktu, niestety bezskutecznie” dzwoniąc na numer mamy, nieaktywny od dwóch lat oraz umowa w której raty sprzętowe za tablet „za złotówkę”, który nowy, 4 lata temu kosztował 900 zł, wynosiły 2448 zł. Najlepszym podsumowaniem chyba jest cytat pani z UOKiKu: „Och, no cóż, wszyscy czasem podpisujemy niekorzystne dla nas umowy”.

operator uslugi

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (146)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…