Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87593

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia #87588 przypomniała mi zdarzenie które miało miejsce prawie 20 lat temu. Aż tak mi przypomniała że postanowiłam się zarejestrować (kilka lat czytałam z przyjemnością bez rejestracji).

Prawie 20 lat temu wyemigrowałam z pl ale jeszcze przez kilka lat zostawiłam sobie na wszelki wypadek mieszkanie które wynajmowałam całkowicie legalnie zaprzyjaźnionemu małżeństwu. Po dwóch latach w piątek wieczorem dzwoni do mnie lokatorką z informacją : sorki, przyszedł do ciebie polecony że skarbówki, który odebraliśmy przez pomyłkę. Dobra, stało się, otwieraj i czytaj co tam chcą ode mnie.

No i tu cała litania artykułów i paragrafów z wydziału karno-skarbowego, mam się stawić w terminie 7 dni do wyjaśnień a jak nie to mnie znajdą i się rozprawią ( czyli mam się stawić w najbliższy poniedziałek ponieważ list parę dni poleżał ).

Nie zadzwonię ponieważ jest piątek wieczór a w poniedziałek ostatni dzień. Piątkowa noc nieprzespaną, sobotnia też nie - spędziłam weekend na szukaniu w pamięci co mogłam zmalować że tak ostro wzywają. W niedzielę wieczorem wsiadłam w samochód i pognałam 1.200km, po dwóch nieprzespanych nocach, na spotkanie z inspektorem karno-skarbowym. Nadmienię tylko że nie dało się odespać w dzień ponieważ mój synek miał wtedy 5 lat... W poniedziałek rano punkt 9 wchodzę do urzędu i mówię co i jak, miła pani szuka, szuka, szuka i mówi nie ma żadnego wezwania. No jak nie ma jak mi czytali przez telefon, no nie mam przy sobie więc nie pokaże bo jestem prosto z podróży i nie miałam jak zajechać po ten list itd itd.

Telefon do lokatorki o nazwisko inspektora który wzywa. A teraz wszystko jasne - ta pani inspektor urzęduje tu i tu mam iść i zapytać. Idę pod wskazany numer pokoju, pukam, wchodzę, mówię w czym rzecz, że nie mam listu, że z podróży itd. Dziewczę na to że to pani inspektor wzywała i że mogę zaczekać nawet jak nie umówiona (no ludzki pan).

W końcu zostaje zaproszona do gabinetu a tam za biurkiem siedzi moją koleżanka z podstawówki i mówi że zacytuję: haha miło cię widzieć, haha jak zobaczyłam że wynajmujesz mieszkanie i masz tu podatek to postanowiłam cię zaprosić (ta napewno zaprosić), haha kawki może, haha siadaj, rozgość się, haha pogadamy itd. Zbaraniałam. Pytam : a wezwanie ? Ona, że znów zacytuję : no co ty jakie wezwanie, leży tu u nas twój zwrot podatkowy 180pln, zaprosiłam cię po odbiór inaczej byśmy się nigdy nie spotkały. Ręce mi opadły.

Podsumowując : zostawiam małe dziecko pracującemu na pełen etat mężowi, który musi kombinować jak to zorganizować młody do szkoły/że szkoły, biorę urlop w pracy, lecę na wariata po nieprzespanych nocach, nie pierwszej świeżości samochodem do polski, ryzykuje życie można powiedzieć bo komuś coś się z głową stało z chwilą gdy stał się inspektorem karno skarbowym.

Cała impreza z koleżanka z podstawówki kosztowała mnie 700 pln na benzynę, dwa dni urlopu w plecy, trzy nieprzespane noce i płaczące dziecko jak wychodziłam z domu w niedzielę wieczorem.
Dla "żartu" koleżanki z podstawówki i 180 pln ryzykowałam życie.

Dodam jeszcze że słyszałam od innej koleżanki jak tamtą na spotkaniu klasowym na którym miałam przyjemność nie być chwaliła się jaki to mi świetny numer wywinęła.

Ciekawe czy nadal urzędnik jest wszechmogący i bezkarny czy po 20 latach cokolwiek się zmieniło w tej kwestii.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…