Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87626

przez ~misiakoala ·
| Do ulubionych
Na fali historii o związkach i podejściu rodziny do partnera.

Po studiach poznałam mojego byłego, Marcina. Marcin był Polakiem urodzonym w UK, do Polski przyjechał na studia, a po ich skończeniu tu został. Był informatykiem, miał dobrą pracę, był dość przystojny, inteligentny, miły, szarmancki. Przez około rok byliśmy razem, w tym czasie był w częstych rozjazdach związanych z pracą. Byłam z nim zakochana po uszy i szczerze przekonana, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Moi rodzice byli nim zachwyceni, po cichu już planowali nasz ślub i przyszłość. Po roku Marcin podczas romantycznej kolacji rzucił jakby od niechcenia, że dostał świetną ofertę pracy w UK i chyba ją przyjmie.

Zapytałam więc, co w takim razie z nami, mając nadzieję, że poprosi, abym z nim wyjechała, bo oczywiście byłabym na to gotowa. Bo dla niego byłam gotowa na wszystko. Odparł, że się nie zastanawiał, bo nasz związek nie jest dla niego sprawą priorytetową. Tak po prostu. Od słowa do słowa zerwaliśmy ze sobą w ten wieczór.

Chwytałam się przez tygodnie nadziei, że jednak zmieni zdanie, zechce do mnie wrócić. Ale nic takiego się nie stało. Gdy pomyślę o sobie w tamtym czasie to jest mi nadal źle. Poniżałam się dzwoniąc do niego, próbując wszystko naprawić, wręcz błagając, aby mnie zechciał. W końcu (słusznie) zerwał ze mną wszelki kontakt. Przez miesiące nie mogłam się pozbierać. Jedynie praca pozwalała mi o tym nie myśleć, ale dosłownie minutę po skończeniu pracy wybuchałam płaczem i płakałam aż do zaśnięcia. Nie byłam w stanie spotykać się z ludźmi, słuchać muzyki, żeby nie zalewać się łzami. Rodzice kręcili głową i cmokali, ale zdawało się starają się mnie wspierać. Po roku od zerwania z Marcinem poznałam mojego obecnego męża. Mój mąż edukację skończył na zawodówce, jest spawaczem. Poznałam go kompletnym przypadkiem i przez dłuższy czas kompletnie nie docierało do mnie, że mnie podrywa, bo myślami ciągle byłam przy Marcinie. Ale w końcu wyszliśmy na randkę. Długo zajęło mi przekonanie się niego, ale w końcu zakochałam się z nim. Jest szczerym, uczciwym mężczyzną, który nigdy mnie nie zwodził, nie grał w żadne gierki, nie obiecywał gruszek na wierzbie, ale wiedziałam, że ma wobec mnie szczere zamiary i jestem dla niego na pierwszym miejscu.

Moi rodzice przez długi czas próbowali nie przyjmować do wiadomości, że się z nim spotykam. Zadawali pytania, które sugerowały, że mają nadzieję, że niedługo wybiję go sobie z głowy. Gdy zaczęłam go przyprowadzać na rodzinne spotkania celowo prowadzili pseudointelektualne rozmowy, śmiejąc się pod nosem z tego, że mąż z racji braków w wykształceniu nie jest w stanie się wypowiedzieć. Największą radość sprawiło im chyba gdy zwolniono go z pracy. Z satysfakcją stwierdzili, że to było do przewidzenia, bo spawacz to nie informatyk, aby mógł przebierać w ofertach pracy. Bardzo byli niepocieszeni, gdy niemal natychmiast znalazł nową pracę. Czasem przy nim pytali się, czy wiem, co słychać u Marcina, podobno świetnie radzi sobie w UK, ale nie ma dziewczyny. Odparłam, że nie obchodzi mnie, nie mam z nim kontaktu, ale cieszę się, że mu się dobrze powodzi. Pokręcili głowami mówiąc:

- Oj, że ty takiego chłopaka wypuściłaś...

Wiedzieli też, że mój mąż pochodzi z nieciekawej rodziny. Ojciec lekkoduch, zdradzający matkę, sama matka przemocowa, zdrady męża odreagowywała na dzieciach. Mąż zerwał z nim kontakt zaraz po skończeniu szkoły. Rodzice dowalali mi, że nawet teściów nie będę miał, a z Marcinem to miałabym wielkich państwa z Anglii.

Po ślubie wydawało się, że pogodzili się z losem i zaakceptowali mojego męża. Stosunki mieliśmy poprawne. Ale czara goryczy przelała się całkiem niedawno. Nasz synek skończył właśnie dwa lata. Ostatnio rozmawialiśmy o tym, jakimi zabawkami się interesuje. Żartowaliśmy, że może będzie piłkarzem, a może mechanikiem, bo takie ma ciągotki. Na co mama stwierdziła z zupełną powagę:

- Ale słuchaj, ty lepiej zadbaj o jego wykształcenie, on powinien zostać informatykiem, to jest najlepszy zawód i koniec!

Powiedziałam, że syn sobie sam wybierze kim chce być, a ja będę go w tym wspierać. Mama odparła sucho:

- Tak, tak, najlepiej takim nieudacznikiem jak jego ojciec!

Nie, nie zrobiłam wielkiej awantury, nie wyszłam trzaskając drzwiami. Zrobiło mi się po prostu przykro. Od tego czasu praktycznie nie mam kontaktu z rodzicami, jedynie sporadyczne telefony czy wymiany smsów na święta i urodziny. Wiem od siostry, że oni nadal po cichu liczą, że wrócę kiedyś do Marcina.

Nie wiem, dlaczego życzą mi powrotu do faceta, który mnie nie chciał i przez którego miałam rok z życia wyjęty, a nie chcą zaakceptować mężczyzny, który jest pracowitym, serdecznym człowiekiem i kocha mnie całym sercem.

rodzice

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (232)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…