Moja rodzina mnie nie cierpi.
Nigdy mnie nie bili, nie skrzywdzili mnie fizycznie, ale wiele razy okazywali mi swoją pogardę. Nie chodzi teraz o rodziców, ale ciotki, wujków i dziadków.
Ogólnie - byłam wpadką. Matka przypadkiem zaciążyła mając 18 lat z moją siostrą, a dwa lata później ze mną. Rodzice nigdy nie ukrywali, że nie byłyśmy planowane, ale nigdy w dzieciństwie nie dali nam tego odczuć. Dalsza rodzina za to... cóż, chyba nie lubiła faktu, że się pojawiłyśmy. Najlepiej niech świadczy o tym fakt, że pierwszy raz tak naprawdę porozmawiałam z dziadkami, gdy zdawałam na prawo jazdy. Musiałam ukończyć 18 lat, by uznali mnie za ciekawą osobę, z którą można porozmawiać.
Nienawidziłam odwiedzać rodzinki, bo wiedziałam, że nikt nas tam nie chce. Przyjeżdżałyśmy, siadałyśmy przed telewizorem i tak siedziałyśmy kilka dni, aż do wyjazdu, by potem posłuchać, że w ogóle nie spędzamy czasu z rodziną.
Kiedyś spróbowałam. Mając jakieś 8 lat, usiadłam razem ze wszystkimi w głównym pokoju i przez pół godziny przysłuchiwałam się rozmów o ludziach, których nie znałam i sprawach, które małego dziecka po prostu nie interesują.
Kiedy rodzice nas strofowali, że cały czas siedzimy przed ekranem, byłam pewna, że to moja wina. Teraz nie wiem, czego od nas tak naprawdę oczekiwali, skoro nikt nie chciał ani z nami rozmawiać ani się bawić, a o polityce rozmawiać jeszcze nie umiałam. Teraz mam wrażenie, że jako dziecko nie byłam dla nich dość interesująca, by ktokolwiek się mną przejął.
Niby głupota, drobnostka, ale analizując to po latach wiem, że między innymi przez to zawsze się czuję niewystarczająca. Potrzebuję ludziom udowadniać moją wartość, bo inaczej nie czuję się wystarczająca, by ktoś poświęcał mi uwagę.
Opowiem wam dzisiaj dwie historie związane z moją Piekielną Ciotką. PC była najstarsza w rodzeństwie i chyba bardzo przeżywała, że moja matka pierwsza ułożyła sobie życie. Nie lubiła nas, co pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy sama doczekała się swoich dzieci.
Miałam lat 14, wyjechaliśmy z dziadkami nad jezioro. Dziewczyny siedziały na pomoście, ja stanęłam obok. Nagle PC razem z drugą ciotką zaczynają się śmiać, że, mam nieogolone nogi. Zaczęły mnie dotykać i drwić, że włoski mam takie ciemne i szorstkie. Chyba nie muszę mówić, że dla dojrzewającej nastolatki to był ogromny wstyd. Do dzisiaj nie jestem w stanie założyć krótkich spodenek, jeżeli wcześniej bardzo dokładnie się nie ogolę.
Innym razem wszyscy wsiedliśmy do samochodu. PC była wtedy w drugiej ciąży. Siedzimy, a ona wtedy zaczyna ostentacyjnie coś wąchać. Zaczęła mówić, że coś jej śmierdzi i zaraz zwymiotuję. Rodzinka zgodnie stwierdziła, że to na pewno ja.
Było mi strasznie wstyd. Wyszłam z samochodu i chciało mi się płakać. Byłam w podobnym wieku co w pierwszej historii i było mi okropnie głupio. Nikt się nawet nie wysilił na odrobinę subtelności, po prostu wspólnie mnie wyśmiali, że śmierdzę. Do dzisiaj się zastanawiam, jak można tak powiedzieć dojrzewającej nastolatce.
Co wtedy zrobiła moja mama? Przyniosła mi koszulkę i kazała się przebrać, jednocześnie utwierdzając młodą Vanillę, że to całkowicie odpowiednie, zachowywać się w ten sposób.
Może to ja jestem przeczulona, ale takich historii było znacznie więcej. Na palcach jestem w stanie zliczyć, gdy dalsza rodzinka była dla mnie miła, a większość tych sytuacji i tak zdarzyła się, gdy byłam już dość "wartościowa" by z nimi rozmawiać i dość pyskata, by nie dawać się oczerniać. Mimo to, podejrzewam, że częściowo to im zawdzięczam niską samoocenę i przekonanie, że jeżeli nie będę dość wartościowa, nikogo nie będę obchodzić.
Od dawna chciałam się podzielić moim żalem, ale zawsze mnie coś powstrzymywało. Jeżeli historia się przyjmie, podrzucę więcej.
Nigdy mnie nie bili, nie skrzywdzili mnie fizycznie, ale wiele razy okazywali mi swoją pogardę. Nie chodzi teraz o rodziców, ale ciotki, wujków i dziadków.
Ogólnie - byłam wpadką. Matka przypadkiem zaciążyła mając 18 lat z moją siostrą, a dwa lata później ze mną. Rodzice nigdy nie ukrywali, że nie byłyśmy planowane, ale nigdy w dzieciństwie nie dali nam tego odczuć. Dalsza rodzina za to... cóż, chyba nie lubiła faktu, że się pojawiłyśmy. Najlepiej niech świadczy o tym fakt, że pierwszy raz tak naprawdę porozmawiałam z dziadkami, gdy zdawałam na prawo jazdy. Musiałam ukończyć 18 lat, by uznali mnie za ciekawą osobę, z którą można porozmawiać.
Nienawidziłam odwiedzać rodzinki, bo wiedziałam, że nikt nas tam nie chce. Przyjeżdżałyśmy, siadałyśmy przed telewizorem i tak siedziałyśmy kilka dni, aż do wyjazdu, by potem posłuchać, że w ogóle nie spędzamy czasu z rodziną.
Kiedyś spróbowałam. Mając jakieś 8 lat, usiadłam razem ze wszystkimi w głównym pokoju i przez pół godziny przysłuchiwałam się rozmów o ludziach, których nie znałam i sprawach, które małego dziecka po prostu nie interesują.
Kiedy rodzice nas strofowali, że cały czas siedzimy przed ekranem, byłam pewna, że to moja wina. Teraz nie wiem, czego od nas tak naprawdę oczekiwali, skoro nikt nie chciał ani z nami rozmawiać ani się bawić, a o polityce rozmawiać jeszcze nie umiałam. Teraz mam wrażenie, że jako dziecko nie byłam dla nich dość interesująca, by ktokolwiek się mną przejął.
Niby głupota, drobnostka, ale analizując to po latach wiem, że między innymi przez to zawsze się czuję niewystarczająca. Potrzebuję ludziom udowadniać moją wartość, bo inaczej nie czuję się wystarczająca, by ktoś poświęcał mi uwagę.
Opowiem wam dzisiaj dwie historie związane z moją Piekielną Ciotką. PC była najstarsza w rodzeństwie i chyba bardzo przeżywała, że moja matka pierwsza ułożyła sobie życie. Nie lubiła nas, co pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy sama doczekała się swoich dzieci.
Miałam lat 14, wyjechaliśmy z dziadkami nad jezioro. Dziewczyny siedziały na pomoście, ja stanęłam obok. Nagle PC razem z drugą ciotką zaczynają się śmiać, że, mam nieogolone nogi. Zaczęły mnie dotykać i drwić, że włoski mam takie ciemne i szorstkie. Chyba nie muszę mówić, że dla dojrzewającej nastolatki to był ogromny wstyd. Do dzisiaj nie jestem w stanie założyć krótkich spodenek, jeżeli wcześniej bardzo dokładnie się nie ogolę.
Innym razem wszyscy wsiedliśmy do samochodu. PC była wtedy w drugiej ciąży. Siedzimy, a ona wtedy zaczyna ostentacyjnie coś wąchać. Zaczęła mówić, że coś jej śmierdzi i zaraz zwymiotuję. Rodzinka zgodnie stwierdziła, że to na pewno ja.
Było mi strasznie wstyd. Wyszłam z samochodu i chciało mi się płakać. Byłam w podobnym wieku co w pierwszej historii i było mi okropnie głupio. Nikt się nawet nie wysilił na odrobinę subtelności, po prostu wspólnie mnie wyśmiali, że śmierdzę. Do dzisiaj się zastanawiam, jak można tak powiedzieć dojrzewającej nastolatce.
Co wtedy zrobiła moja mama? Przyniosła mi koszulkę i kazała się przebrać, jednocześnie utwierdzając młodą Vanillę, że to całkowicie odpowiednie, zachowywać się w ten sposób.
Może to ja jestem przeczulona, ale takich historii było znacznie więcej. Na palcach jestem w stanie zliczyć, gdy dalsza rodzinka była dla mnie miła, a większość tych sytuacji i tak zdarzyła się, gdy byłam już dość "wartościowa" by z nimi rozmawiać i dość pyskata, by nie dawać się oczerniać. Mimo to, podejrzewam, że częściowo to im zawdzięczam niską samoocenę i przekonanie, że jeżeli nie będę dość wartościowa, nikogo nie będę obchodzić.
Od dawna chciałam się podzielić moim żalem, ale zawsze mnie coś powstrzymywało. Jeżeli historia się przyjmie, podrzucę więcej.
rodzina
Ocena:
186
(212)
Komentarze