Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87742

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Znacie prawo Murphy'ego?
"Wszystko co może pójść źle, pójdzie źle".
Jakby istniało pierwsze moje prawo, brzmiałoby ono:
"Jeżeli ktoś ma jakiś wybór, na pewno nie wybierze ciebie".
Dzisiaj opowiem o tym, jak mój ojciec stwierdził, że jego nowa dziewczyna jest ważniejsza niż ja.

Rodzice się rozwiedli jak byłam nastolatką. Nie było to przyjemne, ale nie miałam problemów, by sobie z tym poradzić. Trochę bolało, bo kontakt z ojcem się ewidentnie pogorszył, ale jakoś sobie żyłam, akceptując nową rzeczywistość.
Rodzicom dość szybko wyjaśniłam, że nie mam nic przeciwko, by sobie znaleźli kogoś nowego, ale nie chcę w tym uczestniczyć. Nie miałam ochoty na wspólne obiadki czy wypady z obcą mi osobą, która czułaby się w obowiązku ze mną zaprzyjaźniać. Słowem - niech robą co chcą, ale nie chcę się w to mieszać.

Czas mijał, zaczęły się zbliżać święta. Zawsze je spędzamy najpierw u rodziny matki, potem ojca. Taka tradycja. Wtedy ojciec zaprosił mnie do siebie i powiedział, że chciałby na rodzinny obiad zabrać swoją nową dziewczynę. Kompletnie sobie tego nie wyobrażałam, bo o dziewczynie słyszałam pierwszy raz w życiu i nie chciałam nagle udawać, że jest częścią rodziny.
Powiedziałam ojcu, że będę się czuła przez to strasznie niekomfortowo i zaproponowałam, że może w tym roku święta po prostu spędzę z matką. Ten pomysł z kolei nie spodobał się ojcu i finalnie poszliśmy na układ. Skoro ja przyjeżdżam w pierwszy dzień świąt, niech wigilię spędzą razem, a potem się "wymienimy". Oboje się na to zgodziliśmy, czas leciał.

Tu muszę zaznaczyć, że od jednej rodziny do drugiej dzieli nas kilka ładnych godzin drogi, a w święta dojazd jest ograniczony. Muszę najpierw pociągiem przejechać kilka godzin do większego miasta, skąd zgarniał mnie ojciec.

Pierwszy dzień świąt. Wstaję rano, zbieram się, tłukę się jednym pociągiem, potem przesiadam do ojca. Jechaliśmy tak chwilę, aż w połowie drogi zatrzymaliśmy się na stacji. Zauważyłam, że ojciec miał lekko skwaszoną minę, więc czułam, że coś się święci. Wziął mnie na bok i zaczął:
- Wiesz, bo jest sprawa. Wiem, że się umawialiśmy inaczej, ale musisz wiedzieć, że dalej jest u rodziny moja dziewczyna. Uznałem, że byłaby samotna w święta, nie miała do kogo pojechać, więc zostaje.
Milusio. Nawet się nie wysilił, by mi to powiedzieć wcześniej. Tylko jakby to zrobił, nim kilka godzin tłukłam się pociągiem z walizkami, to na pewno bym nie przyjechała. Gdy ja wychodziłam z szoku, on kontynuował.
- No więc nie mogła zostać sama na święta. Ale jeżeli nie chcesz z nią spędzać czasu, mogę cię odwieźć zamiast tego do domu, albo nawet do rodziny matki.

Tutaj kompletnie mnie zatkało. Czułam, jakby mnie spoliczkował. Nie mógł zostawić swojej dziewczyny samej, ale bez mrugnięcia okiem był gotów mnie odwieźć do domu. I to wtedy, gdy cały pierwszy dzień świąt spędziłam, by tam dojechać.
Nasze mieszkanie było akurat niedaleko, więc jestem święcie przekonana, że bez mrugnięcia okiem by mnie tam zostawił. Bez względu na to, czy byłabym tam sama.
Nie wiem, czy naprawdę by mnie odwiózł do dziadków od strony mamy.
Podejrzewam, że nie, ale chciał dać mi złudzenie wyboru. Tak naprawdę zostałam jednak postawiona pod ścianą. Jakbym nie przyjechała, cała rodzina by się pytała, co się stało, czemu ojciec po kilku godzinach wrócił sam. I wstyd było mi wrócić do matki i przyznać się do sytuacji. Że po prostu mnie wystawił i wyrzucił.
A to wszystko dla dziewczyny, którą znał kilka miesięcy.

Wiedziałam, że wybór mam jeden, przełknęłam dumę i pojechałam, chociaż całą drogę wstrzymywałam łzy. Może ktoś stwierdzi, że to głupie, ale poczułam się dla niego kompletnie nieważna. Powiedział mi wprost, że dziewczyny, z którą jest kilka miesięcy, nie zostawi samej, więc mogę się z tym pogodzić, albo spadać.
Pamiętam, jak podczas obiadu świątecznego chciało mi się płakać.
Miałam ochotę wyjść i nawet spędzić święta sama. Ciężko było tego nie zauważyć, więc finalnie święta miałam zrujnowane ja, a ojciec z dziewczyną czuli się przy mnie bardzo niekomfortowo.

Wkrótce potem zerwali. Po jakimś czasie ojciec mi powiedział, że to w sumie z mojej winy, bo jego dziewczyna czuła się źle podczas świąt, że nie okazałam jej sympatii.
Cóż, jakoś nie jest mi przykro.

rodzina

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (209)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…