Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87816

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czysty przypadek sprawił, że dzisiaj zetknęłam się z jedną z kadrowych w pracy i ta zapytała mnie, kiedy przyjdę podpisać korektę wniosku urlopowego. W ten sposób dowiedziałam się, że zgodziłam się zamienić na mój majówkowy urlop z jedną ze Świątecznych Matek.

Świąteczne Matki to taka firmowa grupka nowoczesnych mamusiek, które łączą macierzyństwo z karierą zawodową, bezczelnie i bezlitośnie wykorzystując każdą okazję, żeby łapać wolne w długie weekendy, okresy między świąteczne i podobne, bo one mają dzieci, więc reszta ma dostosować swoje plany do nich. Podstawowym narzędziem jest zazwyczaj jedno- lub dwudniowe L4 na dziecko "całkiem znienacka", którego przecież w piątek po Bożym Ciele ZUS i tak nie sprawdzi. W ten sposób od ładnych paru lat ludzie byli ściągani z urlopów albo musieli brać ostre nadgodziny, bo BHP, prawo i w końcu życie wymaga, żeby w firmie ktoś fizycznie był i nadzorował robotę.

Odkąd przez takie maniakalne łapanie wolnego przy każdej możliwej okazji, jedna ze Śniętych Madek została zdegradowana, pozostałe trochę się uspokoiły, ale w czasie pandemii hydrom zaczęły odrastać łby i próbowały przepychać np. cztery tygodnie badań laboratoryjnych w ramach pracy zdalnej (czyli ktoś inny będzie zbierał próbki, obsługiwał aparaturę i produkował raporty, a one sobie z domku zobaczą wyniczki w systemiku, które zresztą wklepie do niego ktoś inny, i napiszą, że się ciężko napracowały). I dzisiaj przebrała się miarka.

Kadrowa delikatnie mnie obśmiała, że zawsze narzekałam na to, że wpadają mi nadgodziny i ściąganie z urlopów, bo Śnięte robią wały, a jednak zlitowałam się i odstąpiłam urlop w majówkę mimo zarzekań, że jak będą mnie chcieli ściągnąć do pracy, to będą mnie musieli szukać przez Jackowskiego. Teraz w majówkę wolne będzie mieć Jaśnie Pani Matka, mimo że dostała zakaz wpisywania jakichkolwiek długich weekendów w kalendarzach urlopowych. A wolna majówka to już w ogóle w naszym dziale coś w rodzaju Świętego Graala, kolejka dłuższa niż karetek przed Czerniakowskim. Dlatego kadrowa się śmiała...

Moja rozdziawiona gęba i czysty szok w oczach błyskawicznie uświadomiły jej, że jeżeli ktokolwiek się zgodził na zamianę, to na pewno nie byłam to ja. I ruszyła maszyna po torach...

Po kilkugodzinnym śledztwie okazało się, że jedyną osobą, która wiedziała coś pewnego o mojej zgodzie na zmianę urlopu była główna beneficjentka. A wiedziała, bo ją wymyśliła, kiedy dotarło do niej, że tym razem szefostwo nie da się wziąć na płacz "ja już obiecałam mężowi, dzieciom, rodzicom, psu i sąsiadom, że pojedziemy". Powiedziała w kadrach, że dałam się ubłagać, wzruszyły mnie wirtualne łzy dziecka zawiedzionego, że nie pojedzie z mamusią do cioć i babć i serce mi zmiękło.

Wybrała mnie z bardzo małej grupki tych, którzy mieli wtedy klepnięte wolne, bo akurat mnie w tamtym tygodniu nie było w pracy, więc nie mogłam jej od razu wsypać, a ponieważ zazwyczaj brałam awaryjne zmiany, nocki itd., to jakiś tam walor prawdopodobieństwa ta intryga miała. Miałam "przy okazji" podpisać korektę kalendarza urlopowego, bo do podrobienia mojej parafki Jaśnie Pani Matka się nie posunęła, słusznie podejrzewając, że za coś takiego przeciągnęłabym ją za wszerz przez wszystkie kible przed sprzątaniem.

Nie wiem, jak chciała to rozegrać, żeby wyszło na jej, ale chyba nie miała żadnego pomysłu, co robić dalej. Jej tłumaczenie całej sytuacji: "Ty nie rozumiesz, ja PRZYZWYCZAIŁAM RODZINĘ, że wtedy spędzam z nimi czas! Jakbyś sama miała rodzinę, to byś wiedziała, jak to jest!".

Szefostwo ma rodzinę, ale też nie rozumie, jak to jest, bo zdaje się, że za taką akcję Świąteczna Matka zobaczy wreszcie wypowiedzenie. Przynajmniej będzie mieć dużo czasu dla rodziny.

Skomentuj (69) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (257)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…