Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87901

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się pewna historia jeszcze sprzed pandemii. Organizowałem wtedy dla moich rodziców imprezę na dwudziestą rocznicę ślubu. To nie miała być jakaś Bóg wie jak wielka uroczystość, więc zaproszonych było jedynie 30 osób. W tym najbliższa rodzina (moi dziadkowie, rodzeństwo rodziców wraz z ich dziećmi i moje rodzeństwo), znajomi z baru, do którego każdej soboty chodzą moi rodzice, dwóch znajomych mojego ojca z pracy i przyjaciółka mojej mamy. I to właśnie o tej ostatniej będzie ta opowieść. Znam tę kobietę już bardzo długo i wiem, że ma bardzo ciężki charakter, ale to co odwaliła na imprezie...

Narzekanie zaczęło się już na wstępie i nie podobało jej się dosłownie wszystko. Nieładne dekoracje, za dużo kwiatów, za mało balonów, obrus jakiś nie taki, zastawa tandetna, lokal słaby, rosół za zimny, ziemniaki za gorące, brak miejsc do parkowania, niewygodna do trzymania łyżeczka, na początku imprezy za zimno, po pierwszym tańcu za gorąco, łazienka za daleko, najtańszy papier toaletowy... I mógłbym tak wymieniać w nieskończoność.

Gdy dzwoniłem do każdego z zaproszeniem pytałem się czy mają jakieś wymagania co do jedzenia i alkoholu. Wiadomo są różne preferencje, alergie, itp. W standardzie z alkoholu miało być czerwone wino i wódka, a do jedzenia klasyczne menu imprezowe (od rosołu, przez obiad i deser po zagrychę pod wódkę, chyba nie muszę tłumaczyć). Przyjaciółka mamy poprosiła o menu wegańskie. Nasz klient nasza paniusia... A co robi paniusia? Nakłada sobie odrobinkę sałatki zamówionej specjalnie dla niej, kompletnie olewa kotleciki warzywne (potem zjadłem żeby się nie zmarnowały, na prawdę dobre :D) i nakłada sobie karkówkę oraz ziemniaki smażone na smalcu ze skwarkami. Deklarujesz jedno, ktoś się dla ciebie stara i wykłada dodatkowe pieniądze (nie jakąś fortunę, ale zawsze) a ty to olewasz... Tak się nie robi.

Podobna sytuacja była z alkoholem. Kumpel ojca poprosił o whisky, gdyż innych alkoholi nie pije. No problemo. Gdy nasza wielka pani zobaczyła na stole brązowy trunek, stwierdziła, że i ona wypiłaby drinka z whisky (wcześniej twierdziła, że wino jej wystarczy). No to pytam ją czy wypije tylko jednego drinka czy może chce więcej (dla jednego drinka nie warto brać kolejnej butelki). Jako, że stwierdziła, że będzie piła tylko whisky z colą, skoczyłem do baru po kolejną butelkę i pojemnik z lodem. Potem okazało się, że nie wypiła nawet jednego drinka do końca i przerzuciła się na wino.

Na imprezie była trójka młodszych dzieci (wiek od 8 do 10 lat) i jak to dzieci latały i bawiły się. Nikomu to kompletnie nie przeszkadzało poza naszą paniusią. Gdy tylko jedno z mojego kuzynostwa przebiegało koło siedzenia damy, ta nigdy nie omieszkała głośno skomentować niewychowania tych dzieci. Warto dodać, że jednym z trójki najmłodszych był syn tej kobiety i gdy to on biegał i krzyczał to jej to absolutnie nie przeszkadzało. W końcu moja ciocia (matka pozostałej dwójki) nie wytrzymała i zapytała dlaczego jej dzieci jej przeszkadzają, a jej syn nie? Bo jej bombelek jest najmłodszy i on może. No nie bardzo... Jej syn miał dziewięć lat a moja kuzynka osiem. Poza tym co to za różnica wieku 8 a 10 lat?

Na imprezie robiłem również za "DJ'a", czytaj co jakiś czas zmieniałem playlistę i odpowiednio pogłaśniałem i ściszałem muzykę. Ogólnie największą grupę na imprezie stanowili znajomi rodziców z pubu a ich gusta muzyczne znałem doskonale. W końcu od dzieciaka "katowali" mnie swoimi ulubionymi piosenkami przy okazji każdego spotkania. Idąc za zasadą "nigdy nie zadowolisz wszystkich, więc postaraj się zadowolić większość" mogłem po prostu puścić pierwszą lepszą składankę z YouTube "Greatest hits of 80s 90s", ale jako, że sam jestem fanem tej muzyki przez większość czasu leciał mój spotify przeplatany raz na jakiś czas jakimś disco polo i piosenkami, które podrzuciły mi dzieciaki aby też się wytańczyły. Ogólnie wszyscy bawili się świetnie... Wszyscy poza paniusią.

Już po około dwudziestu minutach od puszczenia muzyki przyszła do mnie z zażaleniem, że lecą same starocie i mam włączyć disco polo. Zgodnie z prawdą powiedziałem jej, że przecież przed chwilą jakiś Zenek leciał i za jakiś czas znowu coś puszczę. Ta stwierdziła, że przy tych starych smętach nikt się nie bawi i przy disco polo będzie lepiej. Spojrzałem na parkiet, na którym była ponad połowa gości i zbyłem ją krótkim "No chyba nie". Od tego momentu co chwile przychodziła i lamentowała, że mam puścić disco polo. A gdy tylko to robiłem na parkiecie z 20 osób robiło się 5-6.

W końcu przyszedł najważniejszy moment wieczoru. Z głośników leciała ulubiona piosenka moich rodziców "Guns N' Roses - November Rain". Pod koniec piosenki ojciec miał dać mamie pierścionek. Wszyscy tańczą wolny taniec i nagle piosenka cichnie... Odwracam się a tam paniusia przy laptopie krzyczy "Bawimy się!" a z głośników zaczyna lecieć "Akcent - Biorę Urlop Od Ciebie"... Wku***łem się strasznie, ale ojciec mnie wyprzedził. Poprosił babsko na zewnątrz i nie było ich dobre 10 minut. W tym czasie ja dalej ogarniałem imprezę.

Gdy w końcu wrócili ojciec zdychał ze śmiechu, a babsztyl był cały czerwony na twarzy. Skubany do dziś nie chce zdradzić co jej powiedział, ale kuźwa zadziałało. Do końca imprezy nie sprawiała już żadnych problemów. A mama pierścionek dostała jakąś godzinę później gdy znowu puściłem November Rain.

Ps. Miałem wielką ochotę już o wiele wcześniej babsko opierdzielić, ale nie chciałem psuć imprezy. Wolałem jako organizator wziąć jej zachowanie na klatę.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (172)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…