Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Witajcie.
Opowiem wam historię mojego życia.

Od ponad 10 lat jestem szczęśliwym mężem i (od trochę mniej) ojcem. Żyję z rodziną na emigracji, dzieci chodzą do przedszkola i podstawówki. Żona zajmuje się domem a ja chodzę do pracy na etat. Do pierwszego wystarcza, na buty dla dzieci też- sielanka.

Gdzie więc czai się piekielność?

Moja żona zachowuje się jak teściowa. Gdy mnie nie ma w domu to i dziećmi się zajmuje i obiad ugotuje, ogarnie i upierze.
Wszystko zmienia się gdy tylko przestąpię próg domu. Wtedy jej etat się kończy a pracę przejmuje 'tatuś'. Tak więc po powrocie z pracy zabieram się za gotowanie, jemy kolację, kąpię dzieci, myjemy zęby, pomagam im ubrać piżamy i czytam bajkę na dobranoc. Gdy nie idą od razu spać albo 'bawię się' z synem, albo pomagam córce w lekcjach.

Kończę około 22, zwykle potem muszę jeszcze ogarnąć stół/kuchnie i (ulubiony pomysł mojej żony) odkurzam mieszkanie. Czasem zlituje się i wystarczy że odkurzę dostępną powierzchnię, jak ma humory to muszę przestawić każde cholerne krzesło i pudełko. Żona w tym czasie 'odpoczywa', leży i czyta fejsbuki lub ogląda seriale.

Najgorzej jednak jest w weekendy, gotuję, sprzątam i zajmuję się dziećmi od rana do nocy.

Żona oczywiście śpi do południa, zwykle i tak wstaje nie w humorze, bo dzieci przeszkadzają jej w wypoczynku. Jeśli dzieci mają jakieś pytanie lub prośbę to odsyła je do mnie dorzucając zwykle jakiś kąśliwy komentarz o moich zdolnościach do opieki nad dziećmi.

Jest jak kolejne dziecko, któremu wszystko trzeba podstawić pod nos. Dodatkowo nie omieszka wspomnieć o każdej rzeczy, która powinna być zrobiona/ mogłaby być zrobiona lepiej/ od dawna czeka by być zrobiona. Wszystko musi być zrobione tak, jak ona by to zrobiła, bo tylko ona wszystko wie i umie zrobić idealnie.

Jest bardzo oszczędna w zwrotach grzecznościowych, słowa 'proszę' nie używa prawie nigdy, za to uwielbia stwierdzenie 'prosiłam cię' i informowanie o rzeczach post factum, celowo wyczekując aż będzie za późno (typu wyjście na mszę, zabranie gdzieś dzieci, przygotowanie posiłku).

Mieszkanie to graciarnia, pełna pudeł z zabawkami i 'dodatkowych' mebli. Częściowo to moja wina, mam trochę rzeczy remontowych w mieszkaniu. Kurze nie są ścierane nigdy, za to pranie to jedyna rzecz którą robi wyłącznie ona, praktycznie czatując aż w koszu uzbiera się dość ubrań (koniecznie blokując korytarz suszarkami). Czasem ma 'fazę' na prasowanie ale zwykle ubrania tworzą wielki stos w naszej sypialni.

Rozumiem, że opieka nad dziećmi jest męcząca, ale ja wstaję o 6:30 i do 22-23 nie mam czasu na odpoczynek, nie mam dnia wolnego już nawet nie wspominając o jakimś hobby lub życiu towarzyskim.

Zniósłbym jeszcze to gdyby nie to wieczne 'teściowowanie', wieczne pretensje, narzekania, obelgi i postawa 'mam wyj*bane'.

Kocham moje dzieci i staram się, ale jednocześnie widzę jak to się na nich odbija. Żona uważa, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Wymiana zdań kończy się 'obrazą majestatu', fochem i kilkudniową 'zimną wojną'.

(Ps. Dziś od 22giej do teraz przygotowywałem auto, bo żona zażyczyła sobie wycieczki na majówkę).

Paryskie przedmurze

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 155 (195)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…