Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88043

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno nie zaglądałam na piekielnych, i teraz przeczytałam na raz kilka wpisów nt. wagi/wyglądu, i przypomniała mi się rodzinna anegdotka o takim podłożu.

Za dzieciaka byłam bardzo ruchliwa, i miałam wręcz fenomenalną przemianę materii (matko, jak ja za tym tęsknię...), dzięki czemu, mimo naprawdę olbrzymiego apetytu, zawsze byłam zdecydowanie szczuplejsza niż moi rówieśnicy. Moi biedni rodzice nasłuchali się w związku z tym po same dziurki w nosie - że jestem za chuda, że pewnie mam jakieś problemy z odżywianiem, albo może jakieś pasożyty, a może wręcz rodzice mnie nie karmią odpowiednio, albo nawet wcale! Serio, raz nawet zawitały do nas panie z opieki społecznej w tej sprawie...

Siostra mojego taty uważała się (i w sumie nadal uważa) za wyjątkowo inteligentną osobę, znającą się niemal na wszystkim, i ma "cudowne" sposoby na każdy możliwy kłopot. Pewnego razu, kiedy miałam ze sześć lat, orzekła, że moja chudość musi wynikać z niewystarczającej ilości jedzenia, bądź tego jedzenia złej jakości. No matka nie karmi mnie jak należy, i to jej wina... Prawie pół roku marudziła moim rodzicom przy każdej okazji, że na pewno tu leży przyczyna, i jeśli przyślą mnie do niej na dwa tygodnie, to ona mnie szybciutko odkarmi, i rozpisze mojej mamie jakie posiłki, z czego, i w jakich ilościach powinna mi przygotowywać.

Rodzice usiłowali jej tłumaczyć, że niestety "ten model tak ma", i że byli ze mną już u kilku lekarzy, zrobili w ciul badań, i nic z tego nie wynika, jestem zdrowa, nic mi nie dolega, pochłaniam takie ilości jedzenia jak budowlaniec w środku sezonu, i choćby się usmarkali, to nie przybiorę na wadze, i koniec. Lekarze po kolei mówili, że nie pozostaje nic innego jak czekać na okres dojrzewania, i dopiero wtedy, jeśli nic się nie zmieni to ewentualnie zacząć się martwić (i mieli rację, jako nastolatka nadal byłam szczupła, ale nabrałam trochę ciała w strategicznych miejscach, i wyglądałam zupełnie normalnie).

Ale ciotka się uparła, i nie ustępowała. Rodzicom nie pozostało nic innego, jak zgodzić się na mój pobyt u niej, żeby mogła się na własne oczy przekonać, że więcej jedzenia to ostatnia rzecz jakiej mi brakuje. Ciotka była bardzo ukontentowania ich zgodą na ten eksperyment (nie przepadała za moją mamą, więc już cieszyła się, że będzie mogła w końcu się o coś porządnie przyczepić). W pewne letnie popołudnie przyjechała po mnie z mężem, i powiozła do swojego mieszkania, z zamiarem podtuczenia mnie do akceptowalnej normy.

Nie wytrzymała dwóch tygodni. Nawet tygodnia nie wytrzymała. Przywiozła mnie po trzech dniach, i wchodząc do mieszkania od razu wypaliła "czy wy wiecie ile ona je?!?". No cóż, rodzice doskonale wiedzieli, i usiłowali jej to powiedzieć, ale skoro się uparła, to pozwolili jej przekonać się o tym osobiście :D

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (224)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…