Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88111

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno spotkałem znajomego z którym pracowałem kilka razy w tej samej obwodowej komisji wyborczej i wymieniliśmy się wrażeniami z ostatnich kilku lat, gdyż od tamtego czasu pracowałem w innych OKW. Wszystkie imiona w historii są zmienione.

Jeśli ktoś pracował w składzie takiej komisji to wie jak to wygląda, dla niewtajemniczonych: w składzie komisji są: przewodniczący, jego zastępca a reszta to, mówiąc kolokwialnie, zwykli członkowie. Uprawnienia „władz komisji” to między innymi rozwiązywanie problemów wyborców np. gdy wyborcy nie ma w spisie wyborców, ale przede wszystkim pilnowanie członków by nie robili machlojek, nie łamali przepisów i by wybory w lokalu przebiegały spokojnie. Przewodniczącego i zastępcę wybiera się na pierwszym zebraniu tejże, które odbywa się kilka tygodni przed wyborami.

Podczas wyborów parlamentarnych byłem członkiem komisji. Opiszę problemy z zastępcą przewodniczącej. Problemy zaczęły się już na zebraniu i wyborze „władz”, Pani miała mocny ból pewnej części ciała związany z tym, że nie została wybrana przewodniczącą a jedynie zastępcą. Była to najwyraźniej duża zniewaga dla radnej dzielnicy, w której była OKW.

No trudno, jakoś się żyje, Pani radna odniosła częściowy sukces, bo była zastępcą przewodniczącego. Została nim tylko dlatego, że koleżanka przewodniczącej, z którą niejednokrotnie razem były w komisjach i świetnie razem współpracują (takie pary polecam, z doświadczenia wiem, że taką parę jest nierzadko lepiej wybrać, bo praca idzie sprawnie) zrezygnowała z kandydowania, żeby wszystko poszło szybciej a Pani radna mogła pójść z wnuczką do domu (o co sama głośno prosiła, jednakowoż dalej tracąc czas na „kampanię wyborczą” ażeby zostać wybraną).

Każda osoba ze składu komisji musi stawić się na obowiązkowym szkoleniu dla członków OKW a już szczególnie wypada, żeby przewodniczący i zastępca na nim byli. Pani zastępca nie odbierała telefonów, gdy przewodnicząca próbowała się z Nią skontaktować i nie zjawiła się w ogóle na naszym terminie szkolenia. Musiała być na innym choć obstawiam, że Okręgowa Komisja czasem dopuszcza przypadki, jeśli kogoś nie było a ma doświadczenie. Potem tłumaczyła się, że nie mogła znaleźć miejsca w którym było szkolenie (Serio? Miejsca będącego atrakcją turystyczną znaną w Polsce a pewnie i za granicą związanego z obaleniem komunizmu? Miejsca, w którym od lat te szkolenia się odbywają a pani radna twierdzi, że jest na każdych wyborach w komisji).

W dniu wyborów pani zastępca myślała, chyba że to ona jest przewodniczącą i w czasie, gdy obie były jednocześnie w lokalu wydawała polecenia wszystkim a nawet przewodniczącej, nikt się z nią nie kłócił o takie drobnostki. Gdy przewodnicząca skończyła swoją zmianę i miała czas wolny, władzę formalnie przejmuje zastępca.

Pani radna jest też mieszkańcem tego obwodu, więc większość mieszkańców ją zna. Gdy przychodził ktoś z jej znajomych zawsze sobie porozmawiali, to nie problem, spokojna okolica, nie ma tłoku w lokalu to niech gadają. Problemem było to, że w tych rozmowach głośno i wyraźnie mówiła kto głosował a kto nie czym łamała tajemnicę danych osobowych. Mało tego, jak dana osoba podchodziła do nas by się wylegitymować i dostać karty do głosowania głośno mówiła nazwisko tej osoby i adres i wskazywała która osoba ma spis z tej ulicy (mi to nie robi, ale jak jakiś złodziej zobaczy, że Pani Iksińska mieszkająca na Piekielnej 6/66 to staruszka raczej nie wyglądająca na groźną to może to wykorzystać do różnych celów).

Zwracaliśmy jej uwagę, że obowiązuje RODO, ale ja i członek komisji oddelegowany z ramienia szkoły, w której mieściła się OKW już przez zęby jej to mówiliśmy. Szczytem dla mnie była sytuacja, gdy jakaś [K]obieta zapytała po oddaniu głosu czy jej mąż Xxx Yyy jest w spisie. Zgodnie z przepisami mówię:

Ja: Nie mogę Pani takiej informacji udzielić, gdyż obowiązują mnie przepisy o ochronie danych osobowych.
K: Ale jak męża nie ma w spisie to on nie zdąży zagłosować, bo z pracy prosto jedzie.
J: Niestety, ale nie mogę takich informacji udzielać. Jeśli nie będzie go w spisie to dzwonimy do urzędu miasta i umożliwimy Mu zagłosowanie, jeśli przyjdzie przed 21:00.
K: Ale co Panu szkodzi?!
Tu włącza się [Z]astępca
Z: Już spokojnie, powiem Ci czy jest.
W tym momencie zasłaniam dodatkowo spis rękoma i mówię do niej:
J: Pani Mario, to, że Pani łamie RODO na każdym kroku to Pani sprawa o ile ktoś tego nie zgłosi wyżej, ale mi jeszcze niespieszno do płacenia grzywien i siedzenia w areszcie za złamanie tajemnic. Jeśli ten Pan przyjdzie to wtedy przekona się sam czy jest w spisie czy nie. Ja tę Panią widzę w życiu pierwszy raz, nie wiem czy to żona, siostra, matka czy zbieżność nazwisk więc nie wiem czy te osoby się znają.
Pani niepocieszona poszła a zastępca przez jakiś czas patrzyła na mnie wzrokiem jakbym jej całą rodzinę muchozolem wytruł.

Zastępca ani razu nie skorzystała z nakładki na spis (zalaminowany karton, z okienkiem który kładzie się na spis mający chronić przed odczytaniem przez wyborców czy ktoś głosował czy nie). Może błahostka, ale o paru przypadkach skargi na komisję za jej nieużywanie słyszałem.
W pewnym momencie przyszedł koniec mojej zmiany więc poszedłem do domu by wrócić do komisji wieczorem na liczenie głosów. Gdy wróciłem przed lokalem spotkałem jedną z członkiń która powiedziała, że mamy gości „chyba obserwatorzy międzynarodowi, bo tylko jeden po polsku mówi”.

Wchodzę do szkoły, mówię kulturalnie dobry wieczór i idę się rozebrać do pokoiku służącego nam za szatnię i kuchnię. Zanim zdjąłem kurtkę zastępca niemal wiesza się na mnie i konspiracyjnym tonem mówi:

Z: Obserwatorzy międzynarodowi.
J: Wiem, widziałem identyfikatory a Pani Ola przed szkołą mówiła, że mamy chyba obserwatorów.
Gdy przyszła przewodnicząca była niemiło zaskoczona obecnością gości a raczej tym, że zastępca choćby SMS-a Jej nie napisała o tym przez kilka godzin.

Liczymy karty które zostały, podpisy, liczbę osób uprawnionych, dopisanych… Matematyka się zgadza, zarówno na kalkulatorze, w mojej pamięci (sprawnie liczę, czasem mimowolnie zaczynam liczyć usłyszane czy zobaczone liczby) jak i na kartce pani zastępcy, otwieramy więc urnę.

Po podliczeniu głosów wychodzi Nam, że liczba głosów do Sejmu się zgadza a do Senatu brakuje jednego głosu. Zgodnie z przepisami opisujemy to w protokole. W punkcie „prawdopodobna przyczyna różnicy między sumą z punktów Xa do Xe a liczbą wyjętych kart z urny” wpisujemy zgodnie z instrukcją i szkoleniem „wyborca wyniósł kartę do głosowania czego komisja nie zauważyła”. Pani zastępca podnosi raban, że trzeba wzywać Policję, bo doszło do przestępstwa wyborczego i będą kłopoty.

Mówimy jej, że tu Policja nie jest potrzebna i, że musimy tak właśnie wpisać w protokół. Ta dalej swoje, My jej dalej spokojnie, że nie ma racji. W końcu wkurzony wyciągam z torby slajdy ze szkolenia (ponoć nikt ich nie bierze a Mi się przydają zawsze :) i czytam jej już nerwowym głosem, ale nie krzykiem, bo kulturę mimo wszystko zachowuję, konkretny slajd, w którym jest napisane:

J: „…komisja opisuje taką różnicę w protokole np. ”. Dalej się chce pani wykłócać jak nie ma pani racji? Gdyby była pani na szkoleniu to by pani wiedziała, kiedy wzywamy Policję.
Zastępca ucichła i już nie optowała za wzywaniem służb, które w taki dzień i tak mają co robić. Później na boku obserwatorka międzynarodowa zapytała mnie, dlaczego się na nią wkurzyłem więc jej powiedziałem, że każdy z nas ma jej po dziurki w nosie dzisiaj, ale tylko ja nie wytrzymałem i opisałem jej pokrótce co się działo.

Swoją drogą o rozmowy z tą obserwatorką zastępca miała do mnie pretensje, ponieważ rozmawiamy w języku obcym którego nikt tu nie rozumie w dodatku o sporcie (tego dnia był mecz Polska vs ojczyzna obserwatorki). Zwróciłem jej uwagę, że przecież angielskiego też nie rozumie, więc i tak by nie rozumiała rozmów a ja korzystam bo mogę podszlifować język który studiuję a obserwatorka porozmawiać w języku zbliżonym do ojczystego i przypomnieć sobie ten język gdyż miała go w szkole jako drugi język.

Na szczęście dalsza część procedur przebiegła na spokojnie, ale do wpisywania w system i drukowania protokołu wzięliśmy przewodniczącą, bo jej nerwy były już też na granicy.
Niby drobne piekielności, ale jak się je znosi cały dzień, bo ktoś myśli, że ze względu na wiek może wszystko to zaczynają naprawdę wkurzać. Tym bardziej gdy grożą konsekwencjami prawnymi.

Na szczęście, gdy byłem w tej OKW na każdych kolejnych wyborach to ta pani nie zgłaszała się do pracy w komisji a jedynie przychodziła zagłosować i zawsze zagadała co słychać, czy spokojnie idzie. Lubię ją, ale jak kiedyś będę z nią znowu w komisji to kupię hurtowo relanium.

wybory

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 79 (101)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…