Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88166

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni ludzie nie dbający o psy...

Wyszłyśmy z córką na spacer, ona na wrotkach, ja pieszo, pogoda piękna, człapiemy sobie noga za nogą, rozmawiamy, wygłupiamy się trochę... Norma.

Gdy doszłyśmy w pobliże naszego wiejskiego sklepiku, wybiegł nam na spotkanie pies. Jest to pies właściciela sklepu, zna nas, my znamy jego i wiemy, że jest to zwierzak bardzo życzliwy, pełen miłości do świata, a najgorsze co mógłby zrobić, to skoczenie na człowieka i ubrudzenie mu odzieży. Teraz też widać było, że pysk i oczy śmieją mu się z daleka.

Dałyśmy się obwąchać i obmerdać, ale pora iść dalej. Pies zdecydował, że idzie z nami. Tak po prostu, potruchtał sobie za nami, bo kto mu zabroni?

Właściciela na podwórku nie było, nie było też widać jego samochodu, a sklep był zamknięty. Okrzyki "Do domu!" albo "Buda!" nie dały rezultatów poza nasileniem merdania ogonem. Kundel nie miał nawet obroży, za którą mogłabym go złapać i zawlec, gdzie jego miejsce. Więc idziemy dalej - córka na wrotkach, ja trzymam ją za rękę (dopiero uczy się jeździć), pies truchta za nami, przed nami, szuka czegoś w trawie, ale generalnie trzyma się blisko. Dwa razy omal go nie zgubiłyśmy, bo skręcił gdzie indziej niż my, ale nas potem doganiał...

Przez ten czas mijało nas z 15 samochodów, z czego jeden został zmuszony przez psa do nagłego hamowania. Kierowca grzecznie zapytał, czemu wyprowadzamy psa bez smyczy i chyba nie uwierzył, że to nie nasz pies.
W końcu, gdy byłyśmy już prawie w połowie naszego zwykłego okrążenia, pies zszedł z jezdni i przez pola, na skróty, pognał do domu.

Tym razem pies wrócił do domu szczęśliwie.
Tym razem...

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 138 (156)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…