Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88188

przez ~Rikitikikosmetyki ·
| Do ulubionych
Nie wiem, czy można to nazwać piekielnością, natomiast jest to zbiór obserwacji z ostatnich lat, które postanowiłam opisać.

Słowem wstępu: mam rodzinę w Stanach.
Za dzieciaka dostawałam od nich raz na jakiś czas paczkę typowo "dziecięcą" czyli zabawki, słodycze czy ubrania. W późniejszych latach raczej kosmetyki i to o nich głównie będzie mowa.

Od kilku lat mam wrażenie, że Polska jest jakimś krajem odpadów produkcyjnych. Nie wiem dlaczego tak jest, ani czy to co obserwuję faktycznie ma miejsce, czy też jest to moja paranoja. Oto kilka przykładów.

1. Tusz do rzęs.
Gdy byłam w gimnazjum i zaczął się wtedy trochę bum na malowanie, kupiłam w Rossmannie tusz do rzęs Loreala (które jak na kieszeń nastolatki żyjącej z kieszonkowego był bardzo drogi). Niby super hiper reklamowany tusz, a sklejał rzęsy w obrzydliwe formacje odnóży pająka niezależnie od tego ile razy bym nadmiar produktu ściągała ze szczoteczki. Ten sam tusz przywieziony przez babcię (która raz w roku leci do Stanów) zachowywał się już zupełnie inaczej. Nie sklejał rzęs, nie wysychał jak głupi, nie robił obrzydliwych grud.

2. Szampon.
Z szamponem działy się podobne cyrki i nie jestem w tym odosobniona-zarówno moja babcia jak i mama czuły różnicę po użyciu szamponu przywiezionego ze Stanów. Po prostu czyścił skórę głowy lepiej i nie wysuszał włosów na wiór.
Zresztą już nawet pomijając kosmetyki przywożone ze Stanów- będąc na wycieczce w Holandii musiałam sobie kupić szampon, bo zapomniałam spakować swój przed wyjazdem. Efekt był identyczny.

3. To chyba najbardziej wkurzająca obserwacja - różnica w jakości podpasek.
Korzystam z podpasek firmy Always-te mi najlepiej pasują ze wszystkich. Niestety w porównaniu z tymi zwiezionymi z zagranicy to jakaś koszmarna przepaść.
A) Klej jest mocniejszy - trzyma się gaci, nie przesuwa, nie zagina, nie odlatuje na boki w nocy.
B) Każda, dosłownie każda podpaska, którą próbowałam ma taką nieprzyjemną wierzchnią warstwę. Niby się chwalą, że bawełna, ochy i achy, ale jak się bliżej przyjrzeć to jakoś sztucznie i plastikowo to wygląda. Ba, odczucie jest równie plastikowe. W bardzo gorące dni idzie się zaparzyć.
Rok temu dostałam takie zagraniczne alwaysy, ot bo znajoma zwiozła i zapytała się czy chcę wypróbować. Odczucie zupełnie inne.

4. Dezodoranty.
Mój organizm jest chyba oporny, bo od chwili gdy zaczęłam korzystać z dezodorantów, co miesiąc musiał to być inny dezodorant. Nie dlatego, że mi się nudziło, a dlatego, że jeśli kupowałam ten sam to przestawał działać. Z początku myślałam, że to wina dojrzewania, hormonów, kij wie co jeszcze. Jak dojrzewanie już dawno minęło, a sytuacja dalej była identyczna przerzuciłam się na dezodorant w żelu, który w ogromnych ilościach mama mojego partnera wysłała mu ze Stanów. Problem zmieniania dezodorantu przeszedł jak ręką odjął.
Tu muszę przyznać - gdy wyczerpaliśmy trzyletnie zapasy amerykańskiego dezodorantu przerzuciliśmy się na Gillette w żelu, który jako JEDYNY ma identyczny efekt. (Szkoda, że jest tylko w męskiej wersji zapachowej, ale i tak narzekać nie mogę bo jest on ledwo wyczuwalny)

Skąd wynikają te różnice? Czy mamy jakieś regulacje składów chemicznych, o których nie wiem? Czy po prostu, po złośliwości, wysyłają nam najgorszy sort?

Nigdzie

Skomentuj (66) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (169)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…