Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88192

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia numer #88159 a w zasadzie komentarze pod nią, zwłaszcza ten o obsesji ekspedientek w sklepach Sephory, przypomniały mi moją własną historię, początkowo zamierzałam dodać ją tam, w komentarzu, ale uświadomiłam sobie, że przecież mogę ją wpisać jako osobną (BTW to będzie moja pierwsza historia tutaj).

Zdarzenie pochodzi z czasów, kiedy coś takiego jak polar było jeszcze nowością znaną tylko w kręgach różnych włóczykijów, trekkingowców czy wspinaczy. Ale kto raz coś polarowego na siebie włożył - zakochiwał się w tej tkaninie, bo genialnie się sprawdzała czy to na wycieczce czy na ścianie.

Uskładałam więc sobie (to wtedy nie były tanie rzeczy) na fajną polarową kurtkę z Alpinusa. Łapacz śniegu w rękawie, dupochron, kaptur z daszkiem, idealna na wszelkie warunki, nic więc dziwnego, że chodziłam w niej w piątek, świątek i niedzielę, choć trudno jej fason uznać za szczyt elegancji.

Do tego nie noszę torebek, wolę plecaki. I jakby tego było mało, mam w nosie, co ludzie powiedzą, przywiązuję się do rzeczy, które mi dobrze służą, w eleganckie ciuchy wskakuję tylko kiedy naprawdę muszę, na przykład w czasach studenckich - na egzamin, a na co dzień chodziłam na sportowo.

Tak "wystrojona", w polarowej kurtce i z przewieszonym przez ramię sfatygowanym plecakiem pełnym książek i zeszytów (wiadomo, wykłady, ćwiczenia, biblioteka) wracając z uczelni weszłam sobie pewnego dnia do samoobsługowej drogerii-AGD, nie wiem, jak to nazwać, to były czasy przed-Sephorowe i przed-galeriowe, ba, nawet przed-Rossmanowe i w takiej drogerii można było nabyć zarówno kosmetyki, jak i zastawę stołową albo sitko, tłuczek czy deseczkę do krojenia.

Chodzę więc sobie między półkami, szukając czegoś ładnego na prezent dla mamy z okazji zbliżających się jej urodzin i nie mając pomysłu czy bardziej by się jej spodobał płyn do kąpieli czy może fajny talerzyk, wazonik itp., (kosmetyki wolała kupować sobie sama) i nawet nie będąc pewna czy w tym akurat sklepie znajdę prezent, bardziej szukałam inspiracji.

Snuję się, oglądam i nagle usłyszałam słowo "ukraść", które wyrwało mnie z zamyślenia. Dotarło do mnie, że ekspedientki oddzielone ode mnie regałem, naradzają się zduszonym szeptem czy powinny kogoś wyprosić czy tylko obserwować.

A potem złowiłam bazyliszkowy wzrok jednej z ekspedientek, która stanęła w alejce i ostentacyjnie pilnowała sitek, tłuczków i wyciskarek do cytryny, na które mogłaby się połaszczyć osoba odziana w kurtkę, za którą tych sitek mogłaby pewnie mieć ze sto i z plecakiem wspinaczkowym wartym drugie tyle :)

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (179)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…