Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88195

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa razy w życiu ugryzł mnie pies. No dobra, "ugryzł" to za dużo powiedziane, po prostu złapał zębami za dłoń, bez zaciśnięcia szczęk. I pierwszy z tych przypadków będzie kanwą mojej dzisiejszej historii.

Było to duuużo lat temu, byłam wtedy dzieckiem +/- 10-cioletnim, wracałam do domu? szłam gdzieś? Bez znaczenia dla historii. Idąc, zauważyłam trzech chłopców nieco młodszych ode mnie, których szalenie bawiło rzucanie kamieniami w psa schowanego pod ławką. Krzywdy mu chyba nie zrobili, ławka chroniła go przed kamieniami, podbiegłam i przegoniłam ich. Od razu wyjaśniam - żadne bohaterstwo z mojej strony, mimo że było ich trzech, to były takie czasy, że hasło "wszystko powiem waszym rodzicom" działało jak magiczne zaklęcie. Chłopcy uciekli, ja poszłam dalej, niestety gdy przechodziłam tuż koło ławki, pod którą był schowany pies, coś mi upadło. Klucze, chusteczka, cokolwiek, nie pamiętam już dziś. Schyliłam się aby to podnieść, pies doskoczył i ugryzł.

Rozpętało się coś w rodzaju piekła. Przed chwilą okolica była jak wymarła, tylko pies, chłopcy rzucający w niego kamieniami i ja, teraz nagle okazało się, że wokół jest mnóstwo ludzi - całkiem obcych, dalszych znajomych, bliższych znajomych, sąsiadów... Każdy krzyczał, że łolaboga, pies ugryzł dziecko, rodzice, gdzie rodzice??? Nie wiem, kto zawiadomił moich rodziców, zjawili się dosyć szybko i chyba jako jedyni wykazali się w tym wszystkim rozsądkiem - może dlatego, że od razu obejrzeli moją rękę (dłoń), na której owszem, widniały piękne ślady psich zębów, ale tylko odciśnięte na skórze, bez najmniejszego draśnięcia, przebicia, zadrapania skóry. Pies w zamieszaniu uciekł.

Wyjaśnienie dla osób nie znających się na psach (ci, którzy maja choć trochę pojęcia, mogą sobie darować ten akapit) - wina była ewidentnie moja. Sytuacja z punktu widzenia psa - kilku agresorów (głośnych, hałaśliwych), atakuje, schyla się po coś, podnosi, rzuca (jeśli trafili choć raz, dodatkowe skojarzenie z bólem). Zjawia się następna osoba, jeszcze głośniejsza (no, wydarłam się porządnie na tych gówniarzy), tamci uciekają, ona zostaje. Idzie, jest blisko, coraz bliżej, schyla się jak tamci... Nie dziwię się, pies zapędzony w kozi róg jako jedyne wyjście z sytuacji wybrał atak. Mogłam pomyśleć, a nie uznać, ze jak JA WIEM, że pies już bezpieczny, to on uważa tak samo.

Dlaczego piszę o tym dzisiaj, teraz? Mam wolny dzień i buszuje po necie, na jednym z portali natknęłam się na rzewną historyjkę o tym, jak to ktoś spotkał w deszczowy dzień zmokniętego, bezpańskiego szczeniaczka, chciał być tym cudownym, wspaniałomyślnym wybawcą, przygarnąć biedactwo, zaopiekować się, a szczeniak go UGRYZŁ!!!! I teraz biedny/a autor/ka wyznania musi brać zastrzyki przeciwko wściekliźnie, no taki ten los okrutny. I nikt, ku*wa, nie pomyślał (poczytałam też komentarze), dlaczego szczeniak zwierzęcia od dawna udomowionego zareagował agresją na próbę kontaktu? To nie był mały wilczek, lisek, czy inne dzikie zwierzę. To był pies. Szczeniak. Co go musiało spotkać w jego krótkim życiu, że wyciągnięta w jego kierunku ludzka ręka kojarzy mu się z zagrożeniem?

I drugi powód zamieszczenia tutaj tej historii. Komentarze typu "nie mam psa, nie lubię psów i nie zamierzam wgłębiać się w psią psychikę, chcę się czuć bezpiecznie, a nie zastanawiać się, czy pies mnie zaatakuje, czy nie". Z jednej strony rozumiem i mimo, ze jestem "psiarzem" i właścicielka psa - popieram. Nie bronię tekstów typu "Pimpuś nie gryzie", "on się tylko chce pobawić", "no proszę nie przesadzać, co taki mały piesek panu zrobi". Ale z drugiej strony - ludzie, naprawdę nie chcecie wiedzieć, kiedy pies podbiega do was w celu zabawy (tak, jak najbardziej możecie nie mieć na to ochoty), a kiedy w celu ataku?

Ja nie namawiam nikogo do spędzania długich godzin na studiowaniu niuansów psich zachowań, zdobycie wiedzy typu czy to atak/zaproszenie do zabawy/przelotne zainteresowanie nie wymaga wiele wysiłku. Tak po prostu, dla własnego bezpieczeństwa, żeby wiedzieć, jak zareagować, kiedy biegnie w waszym kierunku pies. Tak, właściciel powinien pilnować psa i nie pozwalać na to. Ale nie żyjemy w świecie idealnym i różne Pimpusie, Perełki i inne takie biegają luzem wchodząc w interakcje z ludźmi, którzy sobie tego nie życzą. Pół biedy, jeśli Pimpuś czy Perełka ma 5 kg żywej wagi, gorzej gdy 50. A kto cierpi? Jeśli człowiek zareaguje bardzo nieodpowiednio, no to on, ale zaraz potem pies. Bo nieodpowiedzialnemu właścicielowi nic nie zrobią (no dobra, mandat zapłaci), a pies zostanie uśpiony bo miał debila, a nie właściciela.

Proszę. Bardzo proszę - poświęćcie chwilkę swojego cennego czasu i zorientujcie się, jakie zachowania psa wskazują na agresję, a jakie nie. To naprawdę nie jest żadna "wiedza tajemna".

P.S. Jak najbardziej wzywać Straż Miejską, kiedy tylko uważacie, że biegający luzem, nie słuchający właściciela pies stwarza dla was zagrożenie.

relacje _międzygatunkowe

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 115 (147)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…