Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88216

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w bloku. Wymyśliłem sobie remont łazienki. Większość sam ogarnę, ale przyłącza rur c.o. do grzejnika nie chcę ruszać ze względu na korporacyjną politykę mojej spółdzielni mieszkaniowej.

Wpisuję się w wymogi regulaminu i zgłaszam wniosek na piśmie (mailem) - zakres prac z wyraźnym zaznaczeniem, że do c.o. chcę zatrudnić ekipę remontową SM. Dzwoni do mnie kierownik owej szacownej instytucji - nudziarz jakich mało, powtarza po kilka razy zarówno swoje stwierdzenia jak i prawdy oczywiste ogólnie znane. Każdą rozmowę rozwleka jakby ktoś mu za to płacił. Dopytał o kilka szczegółów, pomądrował się w każdym zakresie i podsumował, że to bardzo dobrze, że chcę skorzystać z ich ekipy bo: oni są najlepsi, wiedzą co-gdzie-jak bo są u siebie, jakby co to elastycznie zareagują, w razie wpadki ja nie będę obciążany i tak dalej w kółko Macieju. Skoro wynajmuję ekipę SM to on odeśle akceptację jak najszybciej i od razu załatwi spuszczenie wody z instalacji na przyszły tydzień oraz dogra termin z fachowcami, oni sami do mnie zadzwonią, a do tego czasu nie wolno mi nic ruszyć na własną rękę.

Okej. Byłem z grubsza przygotowany na takie korpowykłady, więc spokojnie czekam.
Przyszło pismo poleconym - akceptacja. O terminie ani słowa, ale pamiętam co mi naćwierkał przez telefon i czekam na kontakt. Tak w okolicach środy dzwonię żeby rozpoznać co w trawie piszczy.
- Paaanie szanowny, ale wodę z instalacji to my już wczoraj dla pana spuściliśmy. Już od wczoraj może pan umawiać się z monterami.
- Ale miałem czekać na telefon od nich. Sam pan zadeklarował załatwienie z nimi tematu.
- A nieeee, najlepiej będzie jak pan sam zadzwoni i się dogadacie.

Dzwonię do szefa monterów. Nikt nie odbiera pół dnia. Dzwonię do montera.

- A tak, ja wszystko wiem, damy radę, wchodzimy w każdej chwili, wszystko mamy gotowe i nie ma problemu. Tylko szef musi się zgodzić albo wydać dyspozycję i działamy. Inaczej nic z tego.
- Ale szef nie odbiera telefonu.
- No, tak. Bo jest na urlopie.
- To jak niby mam to przeskoczyć?
- Nooo, nie da się.
- A kiedy wraca?
- W środę.
- Czyli w pracy będzie w czwartek?
- No tak.
"Jestem oazą spokoju, taflą jeziora, nic mego spokoju nie jest w stanie zakłócić..."
- To teraz niech pan się dobrze zastanowi zanim coś mi dalej odpowie, bo jak wpadnę do tej spółdzielni i złapię was obu z kierownikiem spółdzielni za szmaty to nie ręczę za siebie! Zaraz się okaże kto pierdzi w stołek za moje opłaty z czynszu! Kiedy dostanę konkretną odpowiedź o terminie przesunięcia dwóch rurek w mojej łazience?
- ...To ja to w poniedziałek załatwię i zadzwonię do szefa. Albo zadzwonię do szefa i załatwię. Albo załatwię, a jak szef wróci to mu przekażę. Albo...
- Okej. Tyle mogę poczekać. Zatem usłyszenia w poniedziałek rano. Tylko proszę mieć świadomość, że innej opcji nie przewiduję.

Ciekawe czy będzie ciąg dalszy do pisania? Wolałbym nie.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 120 (126)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…