Na fali popularnych ostatnio historii o pracy pod wpływem:
Mój ojciec ma znajomego. Rzeczony znajomy opowiedział mi kiedyś, co następuje:
Wpadł do mego ojca na piwo, wypili po dwa, po czy wsiadł na rower i pojechał na drugą zmianę do pracy. Złapali go mundurowi, kazali dmuchać, wystawili mandat za jazdę pod wpływem.
Kilka dni później sytuacja się powtórzyła - dwa piwa, rower, mandat.
Znajomy się wkurzył i...
Sprzedał rower!
Za pieniądze ze sprzedaży popłacił mandaty i od tamtej pory chodził do pracy 6 km na piechotę, "żeby się nikt nie czepiał". Na moje delikatne pytanie, że może raczej należałoby nie pić przed pracą zareagował wielkim oburzeniem - ale jak to tak nie pić? To on ma cały dzień nie pić?!
Zdaje się, że egzemplarz niereformowalny...
Mój ojciec ma znajomego. Rzeczony znajomy opowiedział mi kiedyś, co następuje:
Wpadł do mego ojca na piwo, wypili po dwa, po czy wsiadł na rower i pojechał na drugą zmianę do pracy. Złapali go mundurowi, kazali dmuchać, wystawili mandat za jazdę pod wpływem.
Kilka dni później sytuacja się powtórzyła - dwa piwa, rower, mandat.
Znajomy się wkurzył i...
Sprzedał rower!
Za pieniądze ze sprzedaży popłacił mandaty i od tamtej pory chodził do pracy 6 km na piechotę, "żeby się nikt nie czepiał". Na moje delikatne pytanie, że może raczej należałoby nie pić przed pracą zareagował wielkim oburzeniem - ale jak to tak nie pić? To on ma cały dzień nie pić?!
Zdaje się, że egzemplarz niereformowalny...
Ocena:
139
(145)
Komentarze