Piekielność z polskich supermarketów.
Przez lata mieszkałam w UK i często kupowałam tam drobne owoce, typu truskawki, maliny, borówki. Tylko 1 raz zdarzyło mi się trafić na spleśniałe owoce. Poinformowałam o tym panią z obsługi i od razu zajęła się tym problemem.
W Polsce, kompletnie spleśniałe owoce na półce w supermarkecie to niemalże standard. Rozumiem, że czasem można nie zauważyć jednego dnia, że coś już się zepsuło, ale te owoce leżą tam po kilka dni i obrastają pleśnią coraz bardziej. Kiedyś nawet próbowałam zwrócić uwagę pani z obsługi, ale poza przytaknięciem nie kiwnęła palcem, żeby coś z tym zrobić. Następnego dnia owoce dalej stały na półce.
Kompletnie nie rozumiem dlaczego nikt z tym nic nie robi. Przecież żaden klient i tak nie kupi zepsutych owoców. No chyba, że ma słaby wzrok - jest wtedy narażany na zatrucie pokarmowe. Czy żadne służby tego nie kontrolują?
Przez lata mieszkałam w UK i często kupowałam tam drobne owoce, typu truskawki, maliny, borówki. Tylko 1 raz zdarzyło mi się trafić na spleśniałe owoce. Poinformowałam o tym panią z obsługi i od razu zajęła się tym problemem.
W Polsce, kompletnie spleśniałe owoce na półce w supermarkecie to niemalże standard. Rozumiem, że czasem można nie zauważyć jednego dnia, że coś już się zepsuło, ale te owoce leżą tam po kilka dni i obrastają pleśnią coraz bardziej. Kiedyś nawet próbowałam zwrócić uwagę pani z obsługi, ale poza przytaknięciem nie kiwnęła palcem, żeby coś z tym zrobić. Następnego dnia owoce dalej stały na półce.
Kompletnie nie rozumiem dlaczego nikt z tym nic nie robi. Przecież żaden klient i tak nie kupi zepsutych owoców. No chyba, że ma słaby wzrok - jest wtedy narażany na zatrucie pokarmowe. Czy żadne służby tego nie kontrolują?
supermarkety
Ocena:
135
(173)
Komentarze