Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88376

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dorób się czegoś za granicą i przyjedź do Polski

Lata temu wyjechaliśmy do Hiszpanii. Małżonek budowlaniec to znalazł pracę, ja też, nauczyliśmy się języka, no i zaczęła się nam zwalać rodzinka z Polski na wakacje.

Normalnie drzwi się nie zamykały, każdego ugość, pokaż mu atrakcje, wóź ich, pokazuj, tłumacz za nich, dzieci zostawiane na wakacje z 20 euro kieszonkowego.

Do tego podawanie naszego adresu jakimś znajomym co sobie chcą poszukać pracy i pomóż im na starcie w Hiszpanii, daj im nocleg, bo to biedni ludzie. Rok w rok to samo. Męka z nimi była a oni uważali ze ciotka z wujkiem (na dorobku) to milionery jakieś.

Lata mijały, zaczęły się różne kryzysy, z pracą coraz gorzej, koszty życia w górę, rząd hiszpański bardziej zajmował się lgbt+ i inżynierami z Afryki niż własnymi podatnikami, postanowiliśmy zjechać do Polski i szukać szczęścia gdzie indziej.

Rodzina zaskoczona, no jak to tak można, że my wynosimy się z Hiszpanii bo oni planowali na wakacje do nas przyjechać, jedni to już zarezerwowali urlopy w pracy, żeby do nas przyjechać i my wręcz „wystawiamy ich do wiatru”.

Prosiliśmy o pomoc w Polsce na początek, przechować kilka paczek, po jakieś 20 kg każda, rzeczy jakie się nam nazbierały, męża narzędzia. Nikt nie miał miejsca na to, nikt nic nie mógł pomoc, dziwne, bo mieli i spore piwnice i garaże, ale miejsca dla paru paczek nie mieli. My za to musieliśmy ich jakoś u nas pomieścić z ich bagażami i znosić ich kwękanie jak to ciasno.

Pomógł jeden wujek mojego męża, rolnik na wsi, ten nigdy od nas nic nie chciał, nie jeździł na wakacje, ale miejsce się znalazło i polecił męża swoim znajomym budowlańcom. Musieliśmy znaleźć mieszkanie, w planach był własny dom i ogród, no i dziecko.

Rodzina niewiele się odzywała w sprawie naszego przyjazdu do Polski i planów na budowę domu, bo zaraz paru kuzynów zjawiło się u nas z pomysłami jak najlepiej wydać nasze pieniądze zarobione za granicą, bo oni mają jakieś swoje pomysły na życie i wydanie naszych pieniędzy. Ktoś ma długi i nie może spłacić, komuś córka zaczyna studia i kasy na to trzeba, więc najlepiej jakbyśmy my dołożyli każdemu.

Jakoś po roku znaleźliśmy stary dom do remontu na wsi. Odezwała się pewna stara znajoma ze szkoły, która tam mieszkała na tej wiosce, że jest stary dom na sprzedaż a wiedziała, że czegoś szukamy. Spodobała nam się okolica bo niedaleko rzeka, lasy, mąż i tak dojeżdża do pracy a ja do mojej najwyżej 10 km będę jeździła. Cena przystępna, trochę drzew owocowych w ogrodzie, cisza, spokój.

Kupiliśmy, wyremontowaliśmy, wcześniej w rodzinie było pukanie się w czoło, bo rozniosło się po rodzinie, co to za pomysł na dom na wsi, bo co innego dom w mieście. Zaczęły się przyjazdy na weekendy, i dłuższe pobyty każdemu się spodobało, bo lasy grzybowe, rzeka jest, ładnie w okolicy. Wróciło to samo co mieliśmy w Hiszpanii, znów darmowy hotel z wyżywieniem dla rodzinki.

Postanowiliśmy pojeździć i pozwiedzać Polskę, no Kraków i Wieliczka, zamek Książ, Malbork i Trójmiasto, oraz za granicę zwiedzić Pragę i Wilno. A tu rodzinka oburzona jak to wyjeżdżamy i nie chcemy dać im kluczy do naszego domu bo oni by u nas posiedzieli latem i już w pracy zamówili sobie urlopy.

Raz jednym daliśmy na tydzień, po powrocie okazało się, że kosz na śmieci pełen, pełno worków ze śmieciami ekstra, nic nie posortowane, butla gazu pusta, gotowali na prądzie, mimo, że na tej wsi można gaz w butlach w co najmniej 3 miejscach kupić, nie kupili gazu, a gotowali na naszej podręcznej elektrycznej i ze stacjonarnego telefonu też nawydzwaniali.

Ręce opadają z taka rodzinka. Wg ich podejścia jak dorobiliśmy się za granicą, to jeszcze powinniśmy im pomagać, dzielić się, bo oni biedniejsi, bo im w życiu nie idzie, i to my jesteśmy piekielni, niedobrzy, bo ja nie chce zajmować się latem dziećmi kuzynów, żeby się w rzece nie potopiły. I w ogóle próbujemy im odmawiać, no to co to za rodzina z nas - gadania pełno. Notabene rzeka jest, kąpielisko dzikie, bez ratowników i ja mam cale lato pilnować dzieci kuzynów żeby się nie potopiły, z pracy mam zrezygnować?

Załatw im świeżą rybkę bo sobie pojeść chcą, świeże mleko, oni sobie pośpią, wypoczną i najlepsze za nic nie zapłacą. A jeszcze powiem, że i moi kuzyni i z męża strony, po rozwodach dogadali się ze sobą, że niby szukają kogoś na kolejny związek, to przykro mi powiedzieć, że sobie zaczęli zwozić do nas kolejne „narzeczone” co raz to inna na weekendy i libacje, wiadomo co się działo bo sobie z naszego domu zrobili weekendowy burdel z przywożeniem coraz to kolejnych „narzeczonych”. Dosyć tego mieliśmy, że wypowiedzieliśmy im przyjazdy. Efekt – jesteśmy niewdzięczną piekielną rodzinką.

Trzeba było zostać za granicą.

zagranica rodzinkawPolsce

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 199 (255)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…