Odnośnie "czepialskich" sąsiadów...
Wydaje mi się, że nie jestem uciążliwą lokatorką. Imprez nie urządzam (na moich oszałamiających 30m2 trudno zorganizować imprezę), pies z tych cichych, a nie ujadających na byle szmer na klatce, Młoda nadmiar energii rozładowuje na treningach, poza tym obie z Młodą mamy raczej cichy sposób chodzenia, więc nawet nie "tuptamy" sąsiadom z dołu. A, nie sąsiadom - sąsiadowi. Starszy pan, na oko miły i sympatyczny.
Pierwsza fala pandemii, pozamykane wszystko, Młoda nie chodzi ani do szkoły, ani na treningi. Po pierwszym "zachłyśnięciu się" sytuacją "ale fajnie, tyle wolnego!" zaczęło jej się po prostu nudzić i brakować wysiłku fizycznego, postanowiła ćwiczyć w domu. Kurczę, byłam przy tym (często razem z nią ćwiczyłam jakieś proste rzeczy, żeby jej było raźniej) i naprawdę nie było to mocno hałaśliwe. Ot, czasem nie utrzymała poziomki i nogi opadły na podłogę, czasem po serii "scyzoryków" ostatni był już na zasadzie - opadam bezwładnie i leżę, czasem stanie na głowie czy na rękach nie wyszło. Podkreślam - CZASEM, nie co chwilę. Niestety, przy najlżejszym puknięciu w podłogę sąsiad rewanżował się długim i uporczywym stukaniem w sufit (jego sufit, czyli moją podłogę).
Druga sytuacja - jak wspominałam, Kruszyna jest naprawdę cichym psem. Ale jak to pies, potrzebuje się pobawić i kiedy widzę, że pies dostaje "głupawki", szukam jakiejś jej zabawki, żeby ją "wybawić", zmęczyć. Taka zabawa naprawdę nie powoduje hałasu, ale raz się sąsiadowi nie spodobała. Otóż Kruszyna, żeby dosięgnąć trzymanej przeze mnie zabawki, skakała z łóżka w jej kierunku (stałam tuż koło łóżka z zabawką w ręku). Ile hałasu może spowodować pies +/- 5 kg, skaczący z łóżka na podłogę? Dla sąsiada za dużo, bo po chwili już było stukanie w sufit.
I trzecia, jak dla mnie najbardziej absurdalna sytuacja. Nie chodzę w butach po mieszkaniu, zrzucam je od razu w przedpokoju, to już taki odruch. Jednak tego dnia wychodziłam gdzieś i dopiero, gdy byłam już przy windzie, zorientowałam się, że zapomniałam czegoś (teraz już nawet nie pamiętam, co to było) z biurka. Wróciłam do domu, przeszłam przez przedpokój, przeszłam przez mój pokój do biurka, miałam buty na obcasach, więc owszem, stukałam po podłodze. W połowie drogi powrotnej z pokoju do przedpokoju usłyszałam znajome stukanie w sufit... Nie jestem złośliwa, ale w tym momencie miałam ogromną ochotę odtańczyć na środku pokoju kilka tańców ludowych z dużą ilością poskoków i przytupów. Niestety, spieszyłam się.
Najlepsze jest to, że sąsiada widuję regularnie co dwa-trzy dni i nigdy (nawet bezpośrednio po tych moich "hałasach" i jego stukaniu) nawet słowem nie wspomniał na ten temat. Ze dwa razy ja sama chciałam porozmawiać, co tak bardzo mu przeszkadza, ale po zwyczajowym "dzień dobry" zmywa się w tempie nie pozwalającym na rozpoczęcie jakiejkolwiek rozmowy.
Pod koniec roku planuję remont kuchni, może być ciekawie ;)
Wydaje mi się, że nie jestem uciążliwą lokatorką. Imprez nie urządzam (na moich oszałamiających 30m2 trudno zorganizować imprezę), pies z tych cichych, a nie ujadających na byle szmer na klatce, Młoda nadmiar energii rozładowuje na treningach, poza tym obie z Młodą mamy raczej cichy sposób chodzenia, więc nawet nie "tuptamy" sąsiadom z dołu. A, nie sąsiadom - sąsiadowi. Starszy pan, na oko miły i sympatyczny.
Pierwsza fala pandemii, pozamykane wszystko, Młoda nie chodzi ani do szkoły, ani na treningi. Po pierwszym "zachłyśnięciu się" sytuacją "ale fajnie, tyle wolnego!" zaczęło jej się po prostu nudzić i brakować wysiłku fizycznego, postanowiła ćwiczyć w domu. Kurczę, byłam przy tym (często razem z nią ćwiczyłam jakieś proste rzeczy, żeby jej było raźniej) i naprawdę nie było to mocno hałaśliwe. Ot, czasem nie utrzymała poziomki i nogi opadły na podłogę, czasem po serii "scyzoryków" ostatni był już na zasadzie - opadam bezwładnie i leżę, czasem stanie na głowie czy na rękach nie wyszło. Podkreślam - CZASEM, nie co chwilę. Niestety, przy najlżejszym puknięciu w podłogę sąsiad rewanżował się długim i uporczywym stukaniem w sufit (jego sufit, czyli moją podłogę).
Druga sytuacja - jak wspominałam, Kruszyna jest naprawdę cichym psem. Ale jak to pies, potrzebuje się pobawić i kiedy widzę, że pies dostaje "głupawki", szukam jakiejś jej zabawki, żeby ją "wybawić", zmęczyć. Taka zabawa naprawdę nie powoduje hałasu, ale raz się sąsiadowi nie spodobała. Otóż Kruszyna, żeby dosięgnąć trzymanej przeze mnie zabawki, skakała z łóżka w jej kierunku (stałam tuż koło łóżka z zabawką w ręku). Ile hałasu może spowodować pies +/- 5 kg, skaczący z łóżka na podłogę? Dla sąsiada za dużo, bo po chwili już było stukanie w sufit.
I trzecia, jak dla mnie najbardziej absurdalna sytuacja. Nie chodzę w butach po mieszkaniu, zrzucam je od razu w przedpokoju, to już taki odruch. Jednak tego dnia wychodziłam gdzieś i dopiero, gdy byłam już przy windzie, zorientowałam się, że zapomniałam czegoś (teraz już nawet nie pamiętam, co to było) z biurka. Wróciłam do domu, przeszłam przez przedpokój, przeszłam przez mój pokój do biurka, miałam buty na obcasach, więc owszem, stukałam po podłodze. W połowie drogi powrotnej z pokoju do przedpokoju usłyszałam znajome stukanie w sufit... Nie jestem złośliwa, ale w tym momencie miałam ogromną ochotę odtańczyć na środku pokoju kilka tańców ludowych z dużą ilością poskoków i przytupów. Niestety, spieszyłam się.
Najlepsze jest to, że sąsiada widuję regularnie co dwa-trzy dni i nigdy (nawet bezpośrednio po tych moich "hałasach" i jego stukaniu) nawet słowem nie wspomniał na ten temat. Ze dwa razy ja sama chciałam porozmawiać, co tak bardzo mu przeszkadza, ale po zwyczajowym "dzień dobry" zmywa się w tempie nie pozwalającym na rozpoczęcie jakiejkolwiek rozmowy.
Pod koniec roku planuję remont kuchni, może być ciekawie ;)
sąsiedzi
Ocena:
155
(167)
Komentarze