Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88450

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja rodzina zajmuje jedną część „bliźniaka”. Co istotne dla historii, teren całej posesji jest ogrodzony po kwadracie plus dodatkowo naszą części podjazdu od podjazdu sąsiada dzieli płot i tak samo z ogrodem z tyłu. Każdy podjazd jest na tyle szeroki, że spokojnie staną tam obok siebie dwa samochody, jeszcze z całkiem dobrym luzem dla otwarcia drzwi.

Kilka tygodni temu, po tym jak dotychczasowi sąsiedzi zza ściany się wyprowadzili, wprowadziła się nowa rodzina – na oko trzydziestolatkowie z dwójką kilkuletnich dzieci i dorosłym owczarkiem niemieckim. Gdy już na dobre się tu ulokowali, przyszli i zaprosili nas na kolację w weekend, żeby się poznać i dobrze w sąsiedzkiej przyjaźni żyć. Kolacja przebiegła bez żadnych komplikacji, pogadaliśmy, opowiedzieliśmy zarówno o sobie, o okolicy, innych sąsiadach etc. Dobrze nam się gadało, polubiliśmy się.

Nazajutrz w niedzielę rano dzwonek do drzwi. Mąż otwiera. Nowy sąsiad. Wpadł powiedzieć, że wpadł na pomysł rozebrania płotu zarówno na froncie jak i z tyłu domu, żeby połączyć nasze podjazdy i ogrody. Tak o, prosto z mostu padła taka propozycja. Zanim mąż zdążył coś powiedzieć, facet rozwinął swoją myśl. Jak twierdził, my mamy tylko jedno auto (to fakt), to taki duży podjazd nie jest nam potrzebny, a oni mają dwa auta, a jeszcze teściowa zza miasta będzie bawić młodsze dziecko w środku tygodnia, to i miejsce na trzecie auto potrzebne, gdyby się zdarzyło, że się wszyscy do domu po pracy zjadą w jednym czasie, i on i małżonka. Co zaś się tyczy ogrodu, w takiej postaci, w jakiej jest teraz (podzielony na pół), każdy z nas ma swoją część bardziej dłuższą niż szerszą, co jest jego zdaniem bardzo niekomfortowe. Jak zniesiemy płot, będzie wygodniej, a i pies będzie miał więcej miejsca, żeby się wybiegać, a dzieci do zabawy. Będziemy na zmianę kosić trawę i takie tam. I co my na to, zapytał z uśmiechem.

Męża zatkało. Ok, żyjmy w zgodzie, lubmy się, ale wszystko z umiarem. Facet mieszka tu od dwóch dni i już ma chętkę powiększyć sobie przestrzeń o nasz fragment posesji w myśl stwierdzenia „ty nie potrzebujesz, ale mi się przyda”. Jak mi to mąż opowiadał, to oczami wyobraźni już widziałam, jak ten pies dobiera się do naszych starannie pielęgnowanych rabatek, kopie doły i w ogóle. I dzieciaki biegające po całym ogrodzie w dzikim szale tuż pod moimi oknami. U siebie niech sobie robią co chcą. Poza tym, zniesiemy płot, a jak za jakiś czas będziemy chcieli z powrotem go postawić, to się z jego strony pewnie współudziału w kosztach nie doczekamy i samy będziemy wszystko opłacali.

Tak właśnie było z poprzednim sąsiadem, gdy stawiany był obecny płot w miejsce poprzedniego, który rozpadał się ze starości – ręką nie ruszył, o partycypacji w kosztach nawet nie wspominając. Grzecznie więc mąż odmówił, na co sąsiadowi zrzedła mina. Po chwili, niby w żartach, co zaznaczył, ale powołał się na niepisaną regułę prawej strony, zgodnie z którą płot niejako miałby być jego, więc właściwie mógłby go sobie rozebrać. Wkurzył męża tym stwierdzeniem, więc zgodnie z prawdą odpowiedział mu, że oba płoty stawialiśmy my i nie na granicy obu posesji, tylko są wsunięte w nasz fragment działki, wszystko jest wymierzone przez geodetę, udokumentowane, co może mu potwierdzić łącznie z fakturami za materiał i oświadczył, że płotów nie ruszy. Gość kupił mieszkanie z określoną powierzchnią działki, co pewnie też miało wpływ na cenę nieruchomości, więc niech nie liczy na jej powiększenie kosztem naszej części. Obrócił się na pięcie i z przekleństwem i słowami „Nie to nie” poszedł sobie.

Było to jakieś trzy miesiące temu. Do dziś się nie odzywa, walnął najwidoczniej focha, bo na „dzień dobry” nie odpowiadają oboje z żoną. Coś czuję, że jeszcze będzie ciekawie tu z nimi... A co do psa miałam rację – ich ogród jest w dużej części rozkopany tak, jakby mieli przynajmniej kilka zwierząt, a nie jedno.

sąsiad dom płot

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 207 (209)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…