zarchiwizowany
Skomentuj
(31)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kultura osobista. Chyba.
Ewentualnie przyjaźń?
Mam kumpelę od ok. 30 lat.
Od lat ok 10 mieszkamy w różnych miastach, może nie na dwóch różnych końcach Polski, ale dość daleko, by się widywać średnio raz w roku. Zostaje telefon.
Ponadto ja poszłam drogą masochistyczną (mąż, dzieci), a ona hedonistyczną (kot). No i wszystko było ok aż... Ostatnio kilka razy z rzędu w trakcie rozmów telefonicznych zaczęła się rozłączać.
Za pierwszym razem myślałam, że wysiada z tramwaju, a wiem, że czasem leci na przesiadkę, ale potem...
Za drugim była w domu, ale i tak wyglądało to mniej więcej tak, że rozmawiamy, rozmawiamy i nagle: "no to cześć", "no to pa". Za trzecim razem po takiej akcji już skumałam, że właśnie przyszło moje dziecko po coś i mu odpowiedziałam. Gwoli ścisłości - nie wyło, nie darło japy, nie próbowało gadać, tylko przyszło po pomoc w otworzeniu musu jabłkowego. Odtworzyłam sobie w głowie i faktycznie za każdym razem mogło być tak, że kiedy się rozłączała, to byłam z dzieciakami. Więcej, jak się umawiałyśmy na telefon, to tylko wtedy, kiedy miała pewność, że małe są w przedszkolach albo po nie dopiero jadę co oczywiście staram się uwzględniać, bo ja też nie lubię dodatkowego akompaniamentu, ale czasem masz się ochotę wygadać w tym, konkretnym momencie.
Wychodzi więc na to, że rozłącza się za każdym razem, kiedy są ze mną moje dzieci. I przyznam, że oczywiście rozumiem jej prawo do niechęci do obcowania z dziećmi, ale ja nie mam zamiaru swoich kneblować i wiązać albo specjalnie wychodzić z domu, żeby porozmawiać. A ponieważ jedno ma 3 a drugie 5 lat, to... trochę jeszcze potrwa, zanim pogadamy bez ich obecności.
Nie wiem, może ja przesadzam, ale dla mnie to zachowanie poniżej poziomu.
Ewentualnie przyjaźń?
Mam kumpelę od ok. 30 lat.
Od lat ok 10 mieszkamy w różnych miastach, może nie na dwóch różnych końcach Polski, ale dość daleko, by się widywać średnio raz w roku. Zostaje telefon.
Ponadto ja poszłam drogą masochistyczną (mąż, dzieci), a ona hedonistyczną (kot). No i wszystko było ok aż... Ostatnio kilka razy z rzędu w trakcie rozmów telefonicznych zaczęła się rozłączać.
Za pierwszym razem myślałam, że wysiada z tramwaju, a wiem, że czasem leci na przesiadkę, ale potem...
Za drugim była w domu, ale i tak wyglądało to mniej więcej tak, że rozmawiamy, rozmawiamy i nagle: "no to cześć", "no to pa". Za trzecim razem po takiej akcji już skumałam, że właśnie przyszło moje dziecko po coś i mu odpowiedziałam. Gwoli ścisłości - nie wyło, nie darło japy, nie próbowało gadać, tylko przyszło po pomoc w otworzeniu musu jabłkowego. Odtworzyłam sobie w głowie i faktycznie za każdym razem mogło być tak, że kiedy się rozłączała, to byłam z dzieciakami. Więcej, jak się umawiałyśmy na telefon, to tylko wtedy, kiedy miała pewność, że małe są w przedszkolach albo po nie dopiero jadę co oczywiście staram się uwzględniać, bo ja też nie lubię dodatkowego akompaniamentu, ale czasem masz się ochotę wygadać w tym, konkretnym momencie.
Wychodzi więc na to, że rozłącza się za każdym razem, kiedy są ze mną moje dzieci. I przyznam, że oczywiście rozumiem jej prawo do niechęci do obcowania z dziećmi, ale ja nie mam zamiaru swoich kneblować i wiązać albo specjalnie wychodzić z domu, żeby porozmawiać. A ponieważ jedno ma 3 a drugie 5 lat, to... trochę jeszcze potrwa, zanim pogadamy bez ich obecności.
Nie wiem, może ja przesadzam, ale dla mnie to zachowanie poniżej poziomu.
"przyjaciele"
Ocena:
32
(90)
Komentarze