Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88512

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Polecieliśmy na urlop. Kierunek: wysepka na Oceanie Indyjskim. Sceneria bajkowa, jednak podróż raczej upiorna, od momentu wyjścia z domu trwająca 24 godziny: dojazd na lotnisko, na którym w tej chwili trzeba być co najmniej 3h wcześniej, 6-godzinny lot do Kataru, przesiadka, 5-godzinny lot do stolicy kraju docelowego, odbiór bagażu, 4 godziny koczowania na lotnisku w oczekiwaniu na lot na właściwy atol (brak krzeseł i klimatyzacji przy 35 stopniach i 90% wilgotności powietrza), check-in i security (wszędzie kolejki, poza tym od tego momentu nie ma się już dostępu do wody pitnej), czekanie na boarding (również brak klimy) godzinny lot, godzina czekania na busik, który zabiera na łódź (na stojąco, w pełnym słońcu, bez wody) i godzinna przeprawa łodzią na docelową wyspę (i dopiero w hotelu dostajesz wodę).

Do tego przy każdej z 3 przesiadek zmienia się strefę czasową. Dorosły człowiek dociera na miejsce ledwo żywy, ale sam tak wybrał, wiedział, na co się decydował, więc nie ma problemu. Natomiast wyobrażam sobie, jakie to musi być męczące dla małego dziecka, które jeszcze nie bardzo rozumie, o co w tym chodzi, jest mu raczej obojętne, czy wakacje spędza nad morzem południowym, czy nad lokalnym jeziorem i tylko się je bez sensu tą podróżą umorduje.

A na taki pomysł wpadła para Niemców, którzy niestety całą drogę podróżowali razem z nami. Mniej więcej roczne dziecko, które ze sobą zabrali, jak łatwo można było się domyślić, miało już dość mniej więcej w połowie drogi z Kataru i podniosło wrzask, a jedyną metodą zabawiania, jaką przewidzieli rodzice (sami zajęci swoimi telefonami), było włączanie mu na cały regulator czegoś dzwoniąco-skrzeczącego na tablecie. Tak więc wszyscy dookoła mieli combo w postaci ryczącego dziecka i ryczącego iPada.

Lądujemy w stolicy kraju docelowego, przechodzimy do terminalu krajowego, w celu oczekiwania na samolot na wyspę. Upał, brak klimy, duchota, ścisk. Dziecko, jak łatwo można się domyślić, zaczyna wrzeszczeć. Matka zajęta telefonem, ojciec włącza mu tablet. W międzyczasie obczajamy, że po drugiej stronie ulicy jest spora kawiarnia. Klimatyzowane pomieszczenie z wygodnymi kanapami. Można siedzieć jak długo się chce, wystarczy tylko zamówić cokolwiek. Z radością się tam przemieszczamy, gdyż przed nami ponad 3 godziny czekania. Po jakimś czasie do kawiarni wchodzi piekielna rodzinka. Rzucają okiem na menu i wychodzą, kierując się z powrotem do terminala. Widocznie uznali, że niecałe 5USD za 2 napoje to zbyt wygórowana cena za oczekiwanie w bardziej komfortowych warunkach niż podłoga terminala, ale skoro tak wolą, to ich sprawa.

Ponownie spotykamy ich (a raczej słyszymy już z daleka) w hali odlotów. Dziecko drze się również przez prawie cały lot oraz podczas oczekiwania na transport na łódź, rodzice nie reagują.

Docieramy na łódź, zajmujemy miejsca, ci siadają tuż przed nami. Czekamy jeszcze na załadunek bagaży. Kobieta jest zajęta robieniem sobie selfiaczków na tle morza, z różnymi dzióbkami, dziecko ponownie włącza syrenę, matka nie reaguje, ojciec ponownie włącza małemu tablet z tym skrzeczącym czymś. W tym momencie wku*w, potęgowany zmęczeniem, sięgnął u mnie zenitu i wziął górę na kulturą osobistą. Rzuciłam, niby do mojego faceta, ale prosto w uszy babie:

„Jakim trzeba być je*anym egoistą ze sraczką w głowie, żeby ciągnąć tak małe dziecko w taką podróż i jeszcze ani przez minutę się nim nie zająć tylko mu jeszcze puszczać jakieś ryczące cholerstwo? Umordować dziecko, umordować wszystkich dookoła, którzy muszą ileś godzin słuchać tych wrzasków, żeby tępa dzida mogła wrzucić na fejsbunia zdjęcia swojego tłustego dupska w bikini!”

Tak, było to z mojej strony chamskie i niegrzeczne, ale ewidentnie podziałało. Baba najpierw poburczała coś pod moim adresem, po czym wstała, wyjęła dziecko z wózka, wzięła je na kolana i zaczęła coś mu opowiadać i pokazywać różne rzeczy dookoła. Dziecko się uspokoiło i z zaciekawieniem słuchało. Aha, czyli da się. Wystarczy się tylko oderwać od telefonu i zająć własnym dzieckiem.

Podróż

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 238 (274)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…