Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#88646

przez ~Anonimowo ·
| było | Do ulubionych
Mam narzeczonego. Mój narzeczony nie pochodzi z jakiejś dobrze sytuowanej rodziny, wychował się w dwupokojowym mieszkaniu w bloku, a i dzieciństwa zbyt szczęśliwego nie miał.

Gdy się poznaliśmy opowiadaliśmy sobie różne historie z naszego życia, wiadomo.
Narzeczony opowiedział mi o takiej sytuacji:
Gdy miał nascie-dwadzieścia lat (nie pamiętam dokładnie) rzuciła go dziewczyna. Przyjął to raczej z ulgą, bo panna próbowała mu dyktować np. jak ma się ubierać, strzelała fochy o nie wiadomo co i ogółem sam miał zamiar ten związek zakończyć, bo miał tego dość. Niedługo po rozstaniu odezwała się do niego "przyjaciółka" tej dziewczyny, wyrażając współczucie, że pewnie mu smutno, że pewnie przybity i że ona go może pocieszyć sam na sam, zaprasza do siebie, winko się chłodzi w lodówce.
Mój narzeczony tej propozycji stanowczo odmówił.

Ja zaś opowieść uznałam za być może coś źle zapamiętane, może przekręcone, a może troszkę podkolorowane, nie drążyłam tematu, w końcu dawne dzieje, bohaterek opowiastki raczej już nie spotkam...

W zeszłym roku byliśmy na weselu brata mojego chłopa. Ślub brał z "pocieszycielką"...

I może nadal bym do końca nie wierzyła w taką opowieść z młodości mojego faceta, gdyby panna młoda, podczas składania życzeń, przy mnie i przy swoim świeżo upieczonym małżonku, nie wypaliła do mojego: Widzisz? I tak mi się udało wejść do tej rodziny, haha.

Truuuudne sprawyyyy...

Sama bym w to nie uwierzyła, gdybym nie słyszała tego osobiście.

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 37 (103)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…