Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88743

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na początku lipca żaliłam się tutaj, że za płotem otworzyli mi knajpę, która w każdą sobotę urządza bardzo głośne imprezy. Oto kolejna aktualizacja.

Wraz z końcem września knajpa zapadła w sen zimowy. W swoim ostatnim poście podziękowali najukochańszym sąsiadom za wyrozumiałość i obiecali poprawę w przyszłym sezonie. Szkoda, że w czasie spotkań na żywo nazywano mnie pieniaczką, na wcześniejszych zebraniach mama właściciela knajpy pokusiła się też na porównanie mieszkańców do głośnych gęsi, ale wiadomo, PR rządzi się swoimi prawami.

Od października w każdą sobotę wieczorem jest normalnie. Czyli po prostu cicho.

Jednocześnie, z nadejściem jesieni skończyły się urzędowe terminy odpowiedzi na cały tabun pism, które wysłałam w ciągu lata. I tak na przykład wielokrotnie tu wspomniany WIOŚ, w związku ze zmianą prawa w zakresie hałasu, postanowił przeczekać, aż wszystko się uprawomocni i jedyne co zrobił, to wysłał pismo do mojego Starostwa Powiatowego. Potrzebowali na ten ruch ponad miesiąc.

Wysłałam zapytanie do Starostwa, jak wygląda dalsze procedowanie sprawy z ich strony. Pod koniec października dostałam odpowiedź, że oni w sumie nie mają sprzętu do kontroli hałasu, więc planują w LISTOPADZIE najpierw upewnić się, tak „na oko”, czy jest hałas, a potem ewentualnie poproszą o pomoc w kontroli poziomu hałasu. Kogo poproszą? WIOŚ lub prywatne laboratorium. Acha.

To niesamowite, jak to się złożyło, że knajpa powstała akurat w momencie, kiedy zmieniały się przepisy i urzędom wygodniej było przeczekać, niż procedować wedle starych zasad. Być może starostwo zdołałoby załatwić tą sprawę nieco szybciej, gdyby obecny włodarz miasta nie był kiedyś radnym powiatu, ale oczywiście nie mam takiej pewności.

Odpisała również Rada Miasta. Odrzucili moją skargę na działanie Burmistrza, bo przecież nie mógł wiedzieć, że jak udzieli koncesji na sprzedaż alkoholu w knajpie, która ma powstać w środku osiedla, na terenie objętym ochroną akustyczną, to może być uciążliwe dla mieszkańców. Przy okazji, między wierszami, podczas zebrania komisji padały argumenty, że od ustalania zgodności lokalizacji czegokolwiek z Planem Zagospodarowania nie jest Burmistrz, tylko Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.

Miałam nadzieję, że przyślą mi to na piśmie, bo chętnie poprosiłabym PINB o komentarz, ale niestety nie byli aż tak głupi i w piśmie dostałam tylko informację, że pilnowanie Planu Zagospodarowania to nie rola burmistrza. Zagadką pozostaje, kto w takim razie odpowiada za zagospodarowanie naszego miasta. W każdym razie nie burmistrz (sic!).

Dostałam też pismo z komendy wojewódzkiej. Do nich akurat nie pisałam, wojewoda przesłał im kopię moich lamentów. Stwierdzili, że tutejsza policja zachowała się wzorcowo. Dzień później, po prawie miesiącu przepychania się z tutejszym komendantem policji, dostałam pisemną informację, że funkcjonariusze nie zdołali zabezpieczyć nagrań z monitoringu knajpy z nocy, kiedy niezidentyfikowane łebki przelazły przez płot na moją posesję i pytały, czy mi zaj**ać. Nie zdołali zabezpieczyć, bo nagrania knajpy są kasowane co 72 godziny. Co z tego, że dzwoniłam na policję w momencie zdarzenia, no nie wyrobili się.

Skontaktowałam się z mediami. Dziennik Łódzki i Ekspres Ilustrowany nie raczyły odpowiedzieć, ale domyślam się, że nie po to przyznali burmistrzowi mojego miasta tytuł „Osobowości Roku ”, żeby teraz pisać, że zawalił jakąś sprawę. Lokalne telewizje też nie były zainteresowane. Odezwały się dwie panie z lokalnej „Wyborczej” i z „Radia Łódź”. Artykuł ukazał się 20 września. Można w nim przeczytać, że burmistrz od początku był bardzo zaniepokojony i dlatego organizował spotkania obu stron. Z mojego punktu widzenia było to raczej grillowanie przeciwników knajpy, ale to mój punkt widzenia.

Reportaż radiowy ostatecznie nie powstał, bo Radio Łódź uznało, że to trochę bez sensu nagłaśniać sprawę, skoro knajpa już zakończyła sezon i w zasadzie nie ma z kim rozmawiać. Obiecali o mnie pamiętać, gdyby od wiosny wszystko zaczęło się na nowo.
W dniu 23.09 odbyło się kolejne spotkanie burmistrza i radnych z mieszkańcami. Tym razem sama uprzedzałam wszystkich znajomych sąsiadów, bo okazało się, że o poprzednim spotkaniu nikt nie wiedział. Serio.

Ze wszystkich mieszkańców ulicy, których pytałam, tylko ja znalazłam w skrzynce ulotkę z informacją o spotkaniu. Nie chciałam występować znowu solo jako jedyna osoba, której coś przeszkadza, więc jeszcze wieczór wcześniej pisałam smsy i kładłam kartki do skrzynek. Spotkanie okazało się tak samo bezowocne jak poprzednie. Także dlatego, że tym razem nikt z knajpy się nie pojawił, mimo, że zebranie było w zasadzie tuż przed ich bramą wejściową.

W sumie to już nie musieli się pojawiać– zamknęli sezon z mnóstwem lajków i sympatycznymi obrotami, po co im były kolejne lamenty? Podczas spotkania pytałam o Plan Zagospodarowania, pytałam o koncesję, mówiłam o zagrożeniu dla bezpieczeństwa, o burdach i awanturach. Lokalna telewizja nagrała całe spotkanie, więc przy okazji wylądowałam w internetach, jako jeszcze jedna atrakcja turystyczna. Po jednym z tekstów zebrałam nawet jakieś brawa, ale mam wrażenie, że całe to spotkanie było po to, żeby ludzie mogli gdzieś upuścić ciśnienie, bo poza tym efektów nie było żadnych.

Ale żeby nie było tak zupełnie przykro, to w dniu 4.10 burmistrz wydał postanowienie o uchyleniu koncesji na sprzedaż alkoholu dla knajpy. Postępowanie zajęło ponad miesiąc, czyli dokładnie tyle, ile potrzebowała knajpa, żeby zakończyć sezon. Wygodne, prawda?

Właściciele knajpy mogą się jeszcze odwołać, więc nie jest to nic pewnego, ale póki życia, póty nadziei.

W międzyczasie kilka razy lądowałam też na komisariacie, żeby potwierdzić swoje zeznania przy wysyłaniu wniosków do sądu o ukaranie z tytułu zakłócania spokoju. Było bardzo sympatycznie, chociaż z panem od wykroczeń kibicujemy innym drużynom. Ale nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy w ogóle odbędą się jakieś rozprawy. Nie zdziwię się jednak, kiedy dostanę pierwsze wezwanie, gdy za domem będę już miała blok mieszkalny.

Bo właśnie, na dniach nastąpił taki zwany plot twist: po urzędach zaczął krążyć nowy projekt Planu Zagospodarowania dla działki, na której funkcjonowała knajpa. W projekcie ma to być teraz teren usługowo-mieszkaniowy z przeznaczeniem na budynek wielorodzinny, bez ochrony akustycznej. Czyli w planie jest budowa bloku mieszkalnego. Chyba, bo równie dobrze może tam nadal działać knajpa na świeżym powietrzu, w końcu to też usługa. Faktyczne plany właścicieli działki pozostają na razie ich słodką tajemnicą.

A ja? Po raz kolejny mogę tylko czekać na rozwój wypadków i odbierać kolejne pisemka pełne absurdalnych wymówek. Przeglądam strony swojego urzędu w poszukiwaniu nowości i archiwizuję, co się da, bo czuję w kościach, że ta sprawa jeszcze da mi popalić.

impreza u sąsiada

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 134 (154)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…