Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#88836

przez ~bezdzietnizwyboru ·
| było | Do ulubionych
Historia #88833 przypomniała mi dyskusję pomiędzy mną i moim mężem, a teściami. Mimo złych relacji, nadal co jakiś czas do nich zaglądamy, żeby choćby sprawdzić, czy nie narobili już jakiś długów, albo czy jeszcze żyją w dobrym zdrowiu.

Ogólnie moi teściowie są bardzo konserwatywni. W niedzielę do kościoła, dom, ogródek, pies i trójka dzieci. Od nas oczekiwaliby tego samego, ale uporczywie odchodzimy od ich schematu.

Cała dyskusja pojawiła się krótko po naszym ślubie- cywilnym, co było już powodem do awantur. Mieliśmy wtedy 27 lat, dopiero co dostaliśmy stałe posady, a nie kolejne umowy na zastępstwo/czas określony/śmieciówki. Zaczęto nas dopytywać się kiedy będzie bombelek. Na co odparliśmy, że może za kilka lat, bo najpierw musimy ustabilizować swoją pozycję, spłacić chociaż większą część kredytu za mieszkanie, trochę też odpocząć, bo ostatnie lata były niezłą harówką. A przede wszystkim musimy zaoszczędzić pieniądze na nianie, bo zarówno teściowe jak i moi rodzice, mieszkają od nas ok. 300 km w jedną stronę i są czynni zawodowo. Wspomnieliśmy też, że chcielibyśmy mieć na tyle oszczędności, aby potencjalne dziecko wysłać do szkoły prywatnej (bo to że dostanie się do publicznego przedszkola już wtedy było nierealne i prywatne przedszkole było oczywistością). Ta odpowiedź nie spodobała się teściom, którzy zarzucili nam, że już jesteśmy starzy i że to najwyższa pora, bo zdążymy mieć jedno dziecko, a jedynaki są niedorozwinięte.

Plot twist-jestem jedynaczką, o czym teściowie wiedzą. Odpowiedziałam, że czuję się bardzo rozwinięta i radzę sobie lepiej niż moi rówieśnicy, a więcej niż jednego dziecka nie chcemy, bo stawiamy "na jakość", a nie ilość, jak robiło to ich pokolenie i pokolenie ich rodziców. Może moi wychowali mnie trochę na egoistkę w pewnych kwestiach i nie musiałam szarpać się o nic z rodzeństwem, ale czuję, że mimo nienajlepszej sytuacji finansowej, poświęcili mi swój czas i dużo pomogli, nawet nie mając funduszy. Tu mama posiedziała ze mną nad matematyką, tu ojciec pokazywał jak zbić karmnik etc.

Mój mąż zarzucił im, że mają trójkę synów, a nie widzi żadnego oprócz siebie w tym domu, bo jeden brat wyemigrował do Irlandii, drugi do Niemiec i tam już zostali. Wspomniał, że na studiach utrzymywał się ze stypendium oraz prac dorywczych, a także z tego co najstarszy z braci mu przelał, bo rodzice mogli mu opłacić jedynie rachunki za telefon, internet i czynsz. Nie mieli pieniędzy na korepetycje oraz lepsze ciuchy, więc w dzieciństwie musiał mierzyć się z wyśmiewaniem z powodu braku markowych ciuchów. Miał być najlepszy ze wszystkich przedmiotów, jednocześnie nie posiadając dobrego sprzętu do nauki, gdyż przypadał im jeden komputer na 3 dzieci i ojca. Musiał też pomagać przy gospodarce, którą wówczas mieli i dopiero, gdy był nastolatkiem, oddali w dzierżawę.

Nigdy nie usłyszał, że są z niego dumni, a jak pomagali mu w lekcjach, to z wielką łaską, bo rodzice byli zmęczeni po pracy stacjonarnej i w polu.

Powiedzieliśmy, że my dla naszego dziecka chcemy pewnej przyszłości w dobrym standardzie, tak aby nigdy nie usłyszało, że jest gorsze, bo nosi Pumbę zamiast Pumy. Szczególnie, że dzisiejsze czasy powodują, że dzieci są jeszcze gorsze, niż wtedy gdy my byliśmy młodzi, gdyż wtedy większość rodzin wygrzebywała się jeszcze z lat przemian ustrojowych i bezrobocia.

Chcemy mieć też trochę życia dla siebie, a nie przepracowywać 8 godzin, później siedzieć w domu przed telewizorem, bo na inną rozrywkę nas nie będzie stać. A chciałoby się kiedyś rodzinnie wyjść do kina, teatru, czy choćby na mecz.

Teściowie popłakali się, przeprosili swojego syna, przytulili nas i zrozumieli nasze zdanie.

Ta, akurat.

Dostaliśmy pouczenie, że przecież mój mąż wyszedł na ludzi i o co ma pretensje, że ciężkiej pracy się nauczył? Że oni mu dawali jeść, miał swój pokój i jeszcze mu mało? A bracia są zagranicą i bardzo ich kochają (wiemy, że bracia dzwonią do nich od święta, bo są formalnie bardzo zapracowani). Kiedyś nie było luksusów, a oni mogli pomarzyć o własnym pokoju i komputerze, bo sami mieli po 4 (teściowa) i 7 (teściu) rodzeństwa, ale każdy był ze sobą zżyty. Było biednie, ale byli szczęśliwi, a my już teraz mamy super warunki na bombelka i mamy się o niego starać.

Także mnóżcie się mimo braku gotowości psychicznej i finansowej, a potem jakoś to będzie. Najwyżej wszystkie dzieci będą miały średnio szczęśliwe dzieciństwo, jak mój mąż.

Skomentuj (71) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 43 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…