Znajomy właśnie miał nalot policji w domu.
Posiada dużą ilość roślin doniczkowych, a ponieważ jest zima, czyli ponuro, zimno i prawie cały czas ciemno, więc niektóre kwiatki wymagają doświetlania. Zakupił więc specjalistyczne ledowe żarówki, oprawki i automat zegarowy. Od tej pory codziennie rano i po południu jeden z pokoi rozjaśnia się charakterystyczną niebiesko-czerwoną poświatą.
Poświata jest na tyle ciekawa, że wzbudziła zainteresowanie jednego z sąsiadów. Wydedukował że znajomy na 100% hoduje w domu konopie, więc zawiadomił policję. No i dzielni stróże prawa, sztuk cztery, załomotali dzisiaj mu do drzwi. Prawie jednocześnie z włączeniem się światełek, czyli mocno wcześnie.
Wpuścił, a na stanowcze żądanie pokazał po co i na co się świeci. Ponieważ żaden z liści w domu nie miał charakterystycznego kształtu, policjanci zrezygnowali. Ale co najlepsze - na odchodne jeden z nich tak się przejął rolą, że zażądał aby znajomy zlikwidował doświetlenie. Bo posiadanie takowego wymaga pozwolenia! Ale jakiego i od kogo, to już nie potrafił powiedzieć. A w ogóle najlepiej żeby zajął się czym innym niż hodowlą roślin w domu, bo dostają potem takie fałszywe zgłoszenia, a mają inne rzeczy do roboty.
Znajomy się zapienił i zapytał czy tymi rzeczami jest np. poszukiwanie jego skradzionych miesiąc wcześniej rowerów? Bo na razie dostał tylko powiadomienie, że mimo wyraźnych nagrań z kamery w garażu postępowanie zostaje umorzone ze względu na brak możliwości ustalenia sprawców. Niestety, panowie polucjanci zawinęli się bez odpowiedzi.
Posiada dużą ilość roślin doniczkowych, a ponieważ jest zima, czyli ponuro, zimno i prawie cały czas ciemno, więc niektóre kwiatki wymagają doświetlania. Zakupił więc specjalistyczne ledowe żarówki, oprawki i automat zegarowy. Od tej pory codziennie rano i po południu jeden z pokoi rozjaśnia się charakterystyczną niebiesko-czerwoną poświatą.
Poświata jest na tyle ciekawa, że wzbudziła zainteresowanie jednego z sąsiadów. Wydedukował że znajomy na 100% hoduje w domu konopie, więc zawiadomił policję. No i dzielni stróże prawa, sztuk cztery, załomotali dzisiaj mu do drzwi. Prawie jednocześnie z włączeniem się światełek, czyli mocno wcześnie.
Wpuścił, a na stanowcze żądanie pokazał po co i na co się świeci. Ponieważ żaden z liści w domu nie miał charakterystycznego kształtu, policjanci zrezygnowali. Ale co najlepsze - na odchodne jeden z nich tak się przejął rolą, że zażądał aby znajomy zlikwidował doświetlenie. Bo posiadanie takowego wymaga pozwolenia! Ale jakiego i od kogo, to już nie potrafił powiedzieć. A w ogóle najlepiej żeby zajął się czym innym niż hodowlą roślin w domu, bo dostają potem takie fałszywe zgłoszenia, a mają inne rzeczy do roboty.
Znajomy się zapienił i zapytał czy tymi rzeczami jest np. poszukiwanie jego skradzionych miesiąc wcześniej rowerów? Bo na razie dostał tylko powiadomienie, że mimo wyraźnych nagrań z kamery w garażu postępowanie zostaje umorzone ze względu na brak możliwości ustalenia sprawców. Niestety, panowie polucjanci zawinęli się bez odpowiedzi.
Ocena:
246
(260)
Komentarze