Często na portalu pojawia się stwierdzenie "ręce, cycki, witki opadają". Przyszedł czas, że i mnie spotkała sytuacja, w której nie wiedziałam, co mam zbierać z ziemi.
Mam w klasie dziecko z ewidentną wadą wymowy. Dziecko mówi dużo, chętnie ale bardzo niezrozumiale. Po obserwacji i upewnieniu się, że mimo ćwiczeń nie ma poprawy, zdecydowałam się na rozmowę z rodzicami.
Zasugerowałam badanie laryngologiczne, sprawdzenie, czy nie ma anatomicznych przyczyn wad wymowy i zapisanie dziecka na zajęcia logopedyczne.
Co usłyszałam w odpowiedzi?
"Wiemy że ma problem ale nie mamy czasu biegać po lekarzach. Może jak dziecko będzie starsze".
Rozumiem, że bywa różnie. Rozumiem, że doba nie jest z gumy ale umiejętne komunikowanie się jest elementarnym narzędziem społecznym.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na taki argument.
Zaczynam wątpić w sens swojego zawodu.
Mam w klasie dziecko z ewidentną wadą wymowy. Dziecko mówi dużo, chętnie ale bardzo niezrozumiale. Po obserwacji i upewnieniu się, że mimo ćwiczeń nie ma poprawy, zdecydowałam się na rozmowę z rodzicami.
Zasugerowałam badanie laryngologiczne, sprawdzenie, czy nie ma anatomicznych przyczyn wad wymowy i zapisanie dziecka na zajęcia logopedyczne.
Co usłyszałam w odpowiedzi?
"Wiemy że ma problem ale nie mamy czasu biegać po lekarzach. Może jak dziecko będzie starsze".
Rozumiem, że bywa różnie. Rozumiem, że doba nie jest z gumy ale umiejętne komunikowanie się jest elementarnym narzędziem społecznym.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na taki argument.
Zaczynam wątpić w sens swojego zawodu.
Ocena:
173
(173)
Komentarze