Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89004

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pewna pani kupiła mieszkanie.

Zapłaciła zadatek czy zaliczkę, nie ma to tutaj znaczenia, na konto obecnego właściciela mieszkania, jakie podał w umowie przedwstępnej podpisanej u notariusza. Przyszło do podpisania umowy właściwej.

I nagle właściciel oświadcza, że w kwocie brakuje tego, co było zaliczką. Konsternacja, bo w końcu cena mieszkania była już na umowie przedwstępnej, więc nie może zmienić zdania. Ale on twierdzi, że wcale tej zaliczki nie otrzymał. Niech sprawdzą jego konto, nie dostał. Zamieszanie w cholerę, pani kupująca pokazuje potwierdzenie z konta i resztę dokumentów, żona właściciela zerka na numer konta, który pan podał w umowie przedwstępnej, sprawdza, no nie ich konto chyba, ale kto by znał konto na pamięć.

Sprawdzają dalej, wcale nawet nie jest w ich banku. Konto całkiem inne. Żona nagle się wobec męża agresywna zrobiła i mówi: wyjaśnij w tej chwili, co zrobiłeś? Nie, on nie powie, w zasadzie się obraził, odszedł z wk...wioną żoną na stronę, ale zbyt dyskretni nie byli. I słyszą zebrani, jak pan mówi do żony: "I po co się wtrącasz?? Już ją miałem, kilkaset tysięcy byśmy górką mieli!" Żona na to: "Jakie miałeś?!??? Tak jak miałeś Kowalskiego?? Urząd skarbowy? Gminę??".

Atmosfera zgęstniała. Kupująca odmówiła dalszych czynności do wyjaśnienia o co chodzi, a najchętniej to by zaliczkę nazad dostała, bo teraz się już boi, notariusz zresztą też już nie chciał.

Żona właściciela poprosiła notariusza o poradę prawną w tej sprawie, chociaż nie wiem po co notariusza, bo bardziej by chyba inny specjalista się tu przydał.

Sytuacja wyglądała tak: Pan wiele lat temu pracował w firmie. Wykonywał swoje obowiązki znał się na swojej robocie, miał odpały, był dość barwny charakterologicznie, ale nieszkodliwie. Potem zdarzyły się dwie rzeczy. Umarł jego ojciec, który zostawił mu drogą chatę w spadku i firma, w której pracował pan, zbankrutowała. Przyjaciel pana, pracujący z nim, zaproponował spółkę, w którą pan wniósł pieniądze i wiedzę na temat przedmiotu, przyjaciel pana umiejętność zajmowania się biznesem.

I git, obaj panowie wykonali swoją część umowy, powstała całkiem dochodowa firma. Sprawy załatwiał przyjaciel, pan zajmował się sednem firmy. Do czasu, kiedy pan zaczął się wtrącać, uznał że jest gotowy, a ogólnie to będzie lepszy od przyjaciela, a przynajmniej będzie równoległy. Niestety, pan miał ewidentny problem z szeroko pojętymi cwaniakami. Wszyscy mamy w końcu z nimi problem, ale jego polegał na tym, ze stanowili dla niego wzór radzenia sobie w życiu. Cwaniakują i żyją jak pączki w maśle. On też tak chce.

Nie znam szczegółów, ale skończyło się na tym, że przyjaciel miał dość, poprosił o wykupienie go i poszedł sobie. Pan uznał, że teraz to rozwinie skrzydła! Cwaniakując. I cwaniakował. Na przykład przyjmował towar od dostawcy i udawał, ze podpisywał przyjęcie, a pisał tam cokolwiek i uważał, ze to go zwalnia z zapłaty, bo przecież nie mają jak mu udowodnić, że przyjął. No genialnie to załatwił! Albo wysyłał towar do odbiorcy, ale nie cały, a skoro odbiorca już otworzył karton, to jak mu udowodnią, ze nie cały był ten karton? No Machiavelli biznesu!

Gorzej, że zaczął też tak z Urzędem Skarbowym i innymi instytucjami. A te tego nie lubią. Samo miganie się od zapłaty to jeszcze ujdzie, ale jak ktoś na chama usiłuje robić z nich idiotów, to już nie podarują. Było gorzej i gorzej, firma podupadała, stracił wiarygodność na rynku, długi się piętrzyły, w końcu musiał się dogadać z wierzycielami, którzy pozwolili mu sprzedać mieszkanie, zanim zrobi to komornik, żeby dostał pełną kwotę (to już załatwiała jego żona, bo jakby on załatwił, to hohohoho).

I nadeszła chwila sprzedaży mieszkania. Wymyślił sobie ten cwaniak nad cwaniakami tak: otworzył konto bankowe na chwilę, dostał zaliczkę, wypłacił kasę i konto zamknął. I uznał, że nikt nie dojdzie co się stało. I złapał frajerkę! Ha, geniusz zbrodni.

Notariusz rozłożył ręce, bo co on może? Żona raczej nie potrzebowała prawnika, tylko psychiatry. Albo nie wiem kogo. Mieszkanie zostało sprzedane, ale myślę, ze do czasu przekazania własności, wpisu do księgi i takich tam, kupująca miała kilka nocy nieprzespanych.

mieszkanie sprzedaż

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (179)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…