Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89006

przez ~roztrzepanamariolka ·
| Do ulubionych
Chodzę z moim 3-latkiem na mszę dla dzieci.

U nas w parafii forma takiej mszy jest przyjazna dzieciom. Muzyka grana przez młodzieżowy zespół parafialny, kazanie w formie rozmowy z dziećmi itd. Z dzieckiem chodzę do kościoła, bo po pierwsze nie mam go z kim zostawić - mąż pracuje jako kierowca, w związku z czym często nie ma go w domu, a na miejscu nie mam żadnej rodziny.

Po drugie wychodzę z założenia, że dziecko powinno uczyć się zachowania w takim miejscu - oczywiście, trzylatek nie wysiedzi ciuchutko 45 minut, ale uczy się już powoli, że nie wolno biegać, krzyczeć itd.

I tak się zastanawiam - co jest nie tak z ludźmi, którzy z sześciu mszy niedzielnych wybierają się na tą dla dzieci i mają pretensję, że są na niej dzieci?

Sztandarowa sytuacja z dziś - nie pierwsza tego typu. Siedzę z małym w ławce. Dzieciak co jakiś czas wychodzi z ławki, trochę gada. Oczywiście, tłumaczę, że trzeba być cichutko, nie chodzić - ale nie przywiążę go do ławki i nie zaknebluję - bo przecież po to msza jest, aby dzieci mogły zachowywać się w miarę swobodnie.

W pewnym momencie odwróciła się do mnie kobieta siedząca przede mną i zaczęła mnie głośno opieprzać, że mam "bachora" uspokoić, bo jest kościół, a nie plac zabaw i ona czytania nie słyszy. Powiedziałam, że przykro mi, ale dziecko nie jest tak strasznie głośno - skoro ja doskonale słyszę czytanie, to ona też nie powinna mieć z tym problemu. Kobieta kontynuowała swój wywód, że co to za zwyczaje, dzieciaki do kościoła, jak można w domu zostawić. Odpowiedziałam lakonicznie, że widocznie nie ma z kim zostawić, na co usłyszałam, że co ja w ogóle jako "dzieciata bez męża" robię w kościele.

Cała dyskusja zwróciła uwagę ludzi obok, którzy zwrócili kobiecie uwagę, że sama jest głośna i niegrzeczna. To zakończyło dyskusję. Aż do wyjścia z kościoła. Kobieta doskoczyła do mnie na parkingu wydzierając się, żebym sobie bachora wychowała, bo to jest niedopuszczalne, ona nie po to chodzi do kościoła, żeby paplaniny jakiegoś dzieciaka słuchać. Zasugerowałam wybranie innej mszy niż msza dla dzieci. Odpowiedziała, że przecież ona jest przyszła z dziećmi. Fakt, była w towarzystwie dwojga nastolatków. Gdybym chciała być złośliwa zwróciłabym uwagę, że jej córka całą mszę zajmowała się pisaniem na telefonie - jak widać to prawie dorosłej dziewczynie przystoi, nie to co trzylatek, który nie potrafi prawie godziny wysiedzieć w absolutnej ciszy.

Napisałam sztandarowa sytuacja - bo nie pierwszy raz widziałam, że ktoś na mszy dla dzieci miał pretensje, że są tam dzieci, które nie potrafią zachować się jak dorośli. Rozumiem, że gdy dzieci wrzeszczą w niebogłosy albo coś niszczą to można mieć o to pretensje, ale o to, że dziecko wyjdzie z ławki albo się odezwie?

kościół

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…