Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#89016

przez ~kimjajestem ·
| było | Do ulubionych
Dla mnie sytuacja bardzo piekielna, choć wiem, że przez wielu mogę zostać wyśmiana.

Ogólnie jestem osobą dość samotną. Stosunki z rodziną mam nie najlepsze, praca wiążę się z częstymi przeprowadzkami, więc ciężko było znaleźć mi znajomych, o prawdziwych przyjaciołach czy partnerze nie wspominając.

Kilka lat temu, gdy mieszkałam w Holandii poznałam Agnieszkę. Agnieszka podobnie jak ja często się przeprowadzała, w jej wypadku była to jednak kwestia wyboru, sama śmiała się, że nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca. Po jakimś czasie rozjechałyśmy się po świecie, ale od tego czasu byłyśmy w ciągłym kontakcie telefonicznym i odwiedzałyśmy się sporadycznie.

Agnieszka po prostu stała się moją najlepszą przyjaciółką. Dzieliłyśmy się troskami i radościami, często gadałyśmy o naszych miłosnych sprawach. Mijały lata, a dla mnie znajomość z Agnieszką była jedynym stałym punktem w życiu - faceci, miejsca zamieszkania, znajomi zmieniali się, ale Agnieszka zawsze była.

Rok temu przeprowadziłam się do Hiszpanii. Nie ukrywam, bardzo mi się tu podoba. Nie ukrywam też, że od jakiegoś czasu na poważnie myślę o stabilizacji. I tu właśnie poznałam Adama, Polaka mieszkającego tu od wielu lat. W końcu poczułam, że to może być to - miejsce, czas, odpowiedni mężczyzna.

Z Adamem docieraliśmy się dość burzliwie - on też długo był sam, często sprzeczaliśmy się o głupoty. Agnieszka wiedziała o tych kłótniach, służyła radą i wsparciem. Nie zawsze korzystałam z jej rad, ponieważ większość z nich sprowadzała się do tego, że powinnam sobie tą znajomość odpuścić. Zawsze jednak była cierpliwym słuchaczem, za co byłam jej wdzięczna. Jednak ja również zawsze traktowałam ją w ten sam sposób. Nawet gdy o dziwnych porach dzwoniła, że znów zakończyła swój on-off związek z byłym-obecnym-niedoszłym facetem, z którym z przerwami spotykała się od kilku lat. Czasem brakowało mi już cierpliwości, ale byłam, słuchałam, dawałam się wypłakać, pocieszałam.

Kilka miesięcy temu moja znajomość z Agnieszką poszła się bujać. Do tej pory nie potrafię sobie wytłumaczyć tego co się stało. Zaliczyłam kłótnię z Adamem. Taką, po której autentycznie zastanawiałam się nad zerwaniem. W rozmowie z Agnieszką wspomniałam o tym, jak zwykle. Agnieszka pocieszyła, wsparła - jak zwykle. Kilka dni później pogodziliśmy się z Adamem i Agnieszka i o tym się dowiedziała ode mnie.

I tu przeżyłam szok życia. Agnieszka wydarła się na mnie, że ma mnie dość, że zasypuję ją swoimi problemami, jestem rozchwiana emocjonalnie, bredzę, okłamuję ją, manipuluję, wkręcam w swoje chore gierki. Powiedziała wprost, że kończy znajomość ze mną, bo jestem toksyczna, robię jej wodę z mózgu i ma dość niańczenia mnie, bo jestem nieprzystosowana do dorosłego życia. Potem napisała mi jeszcze kilka naprawdę okropnych wiadomości, w których wyzywała mnie od najgorszych, biła na oślep wyciągając wszystkie brudy, o których opowiadałam jej w ciągu kilku lat. Na koniec oświadczyła, że kasuje mój numer i zablokowała na wszystkich social mediach.

Możecie się śmiać - ale ja po tym wszystkim czułam się dosłownie osierocona. Czułam pustkę, żal, ale przede wszystkim kompletnie nie rozumiałam tego. Do dziś nie rozumiem. Nigdy nie sądziłam, że można tak cierpieć przez przyjaciółkę.

przyjazn

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (88)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…