Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#89030

przez ~Prith ·
| było | Do ulubionych
Piekielności szpitalnych ciąg dalszy. Tym razem Kamieńska (Wrocław).
W sobotę wieczorem doznałam silnych bóli brzucha i wymiotów, dzwonię po karetkę. Na SOR trafiłam po trzech godzinach (większość spędziłam w karetce stojącej pod szpitalem, miotając się i jęcząc z bólu, czekając na zwolnienie się miejsca).

Numer 1: musiałam dwie godziny dopraszać się o cokolwiek przeciwbólowego. Nospa i Pyralgina na mój organizm nie działają. Po chyba trzech prośbach w końcu dali mi kroplówkę.

Numer 2: w niedzielę rano miałam mieć konsultację z urologiem (wcześniej miałam USG i wyszło podejrzenie kamicy nerkowej). Miał być podobno od ósmej. O dziewiątej rzucili mnie na korytarz i kazali czekać, aż mnie wywoła. Siedziałam tam do chyba trzynastej, aż w końcu ktoś się zorientował, że dalej leżę na tych ławkach. Zabrali mnie z powrotem do łóżka, mówiąc, że ten urolog tak właściwie najpierw musi ogarnąć "swoje" piętro i dopiero potem schodzi do nas. Około czternastej się pojawił, ale w pierwszej kolejności była dziewczyna z 5 lat młodsza (za dwa tygodnie kończę 21 lat). Około piętnastej powiedzieli, że jednak nie ma co czekać na tego urologa, a że nie jest ze mną źle (wciąż czułam ból i lekkie nudności) to dostanę skierowanie i wypis.

Numer 3: nie masz rodziny? Licz na siebie lub łaskę sąsiada. W moim przypadku o tyle pół biedy, że koło trzynastej mój chłopak przyniósł mi plecak z rzeczami, o które prosiłam. Mój sąsiad z łóżka obok nie miał tyle szczęścia. Nie mógł liczyć na kogoś z zewnątrz. Gdybym nie podzieliła się z nim swoim chlebem, to pewnie by padł z głodu. Ja może też, gdyby nie chłopak.

Numer 4: ciąg dalszy numeru 2, czyli wypis. O piętnastej dali mi skierowanie i powiedzieli, że w ciągu pół godziny dostanę wypis. Dogadałam się z teściem (który, swoją drogą, musiał jechać aż z Bielan), że mnie odbierze i odstawi do domu. W skrócie mówiąc, do dwudziestej tego wypisu się NIE doczekałam, mimo tego, że co chwilę się upominałam i niemal cały czas tylko leżałam na ławkach. Teść na szczęście zatrzymał się u starszego syna, ale i tak czekał trzy godziny na sygnał ode mnie. Przy okazji co lekarz to inna informacja (np. dowiedziałam się, że czeka mnie jeszcze jednak konsultacja z chirurgiem, a potem że jednak nie bo chodziło o te młodszą dziewczynkę, z którą ciągle mnie mylili, bo nie wyglądam na swój wiek). Tłumaczenie, że od dawna teść czeka na odebranie mnie i że powinnam być w pracy (pracuję zdalnie, w niedzielę wieczorem dostaję zlecenie i muszę jak najszybciej zrobić, a tym razem trafiło się duże nagranie na parę dni roboty), nic nie dawało. Musiałam cały czas czekać na korytarzu, aż z nerwów dostałam drgawek (źle reaguję na stresujące i nieprzewidziane sytuacje, mam Aspergera) a potem po prostu wybiegłam ze szpitala i zamówiłam Ubera. Mój chłopak ma zamiar napisać maila z prośbą o wysłanie wypisu elektronicznie, bo ja jestem po prostu wycieńczona fizycznie i psychicznie. Nie mogłam odebrać wypisu jutro, bo "na spokojnie, zaraz dostaniesz". Zresztą co, jeśli mieszkałabym dalej, niż 5 km od szpitala lub miała w poniedziałek rano zajęcia na uczelni? Nie posiadam auta i zdaję się wyłącznie na komunikację miejską (która i tak byle jak tam jeździ z mojego osiedla), poza tym w moim obecnym stanie próba wyjścia z domu chyba równałaby się chęciom samobójczym. I gdybym tam pojechała dzisiaj, to nie zdziwiłabym się, gdybym znowu czekała godzinami. Tylko tym razem wzięłabym laptop i słuchawki, by pracować i nie marnować czasu.

Szpital

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 37 (79)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…