Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89077

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kontynuacja historii #89052, czyli ciąg dalszy perypetii z panią psycholog.

Po zdawkowym non-apology od opiekuna roku, sprawa eskalowała do dyrektora studiów. po jego interwencji pani psycholog zobowiązała się wystawić oceny najpóźniej do soboty 6 marca (6 dni po terminie). Sobota minęła, niedziela też, podobnie poniedziałek, ocen jak nie było tak nie ma, tak samo jak kontaktu z panią psycholog.

W końcu we wtorek przychodzi mail na grupową skrzynkę. Pani psycholog chciałaby nas poinformować, jak bardzo jest jej przykro, że ją tak potraktowaliśmy. Owszem, przyznaje, że była kompletnie nieprzygotowana do zajęć i prowadziła je na żenującym poziomie, ale to nie ze względu na brak wiedzy czy szacunku do nas, ale na to, że od kilku miesięcy bardzo ciężko choruje i od początku semestru prawie nie opuszcza szpitala.

Przeprowadzenie tych zajęć stanowiło nieludzki wysiłek i robiła wszystko, co mogła, żeby sprostać naszym oczekiwaniom, więc bardzo jej przykro, że nie udało jej się nas zadowolić. Co do ocen, z tego, co jej wiadomo, sesja poprawkowa kończy się 15 marca, więc w zasadzie ma termin aż do wtedy na ich wystawienie. Ze swojej strony, postara się tego terminu dotrzymać, ale oczywiście na tyle, na ile pozwoli jej stan zdrowia, bo cały czas jest w szpitalu i tak dalej. Do tego ma nadzieję, że chociaż z reszty studiów będziemy zadowoleni, a na przyszłość życzy nam więcej empatii i życzliwości.

No proszę, na zajęciach zarzekała się, że techniki manipulacji wykraczają poza jej kompetencje, a tu taka piękna próba wmanewrowania nas w poczucie winy. Prawie się udało ;)

Oczywiście, można by jej tak po ludzku współczuć, ale jako że dowiadujemy się o tym dopiero teraz, wygląda na to, że zaszła jedna z 3 opcji (żadna, rzecz jasna, nie jest dla nas akceptowalna):
- Pani psycholog wymyśliła sobie chorobę, kiedy po interwencji dyrektora studiów zapaliło jej się pod tyłkiem,
- Pani psycholog faktycznie choruje ciężko i przewlekle, co uniemożliwia jej prowadzenie zajęć, jednak zataiła ten fakt przed uczelnią, może nie chcąc tracić źródełka dochodu i licząc, że jakoś to będzie
- Pani psycholog poinformowała uczelnię o stanie zdrowia, jednak uczelnia zamiast znaleźć zastępstwo, zignorowała ten fakt, licząc, że jakoś to będzie.

Na pewno wystąpił jakiś ogromny problem w komunikacji. Wykładowca nie wie, jaki mamy program studiów, my nie wiemy, że na psychologię mediów i społeczną poświęcone zostaną 2 zjazdy w drugim semestrze (poinformowano nas o tym dopiero teraz) i próbujemy wykrzesać z wykładowcy coś, o czym nie ma on pojęcia. Uczelnia nie wie, że wykładowca choruje (albo wie i ma w poważaniu), poza jakimiś zdawkowymi mailami (często wysłanymi do pojedynczych osób) nikt nam na nic nie odpowiada, a na końcu my jesteśmy tymi złymi, pozbawionymi "życzliwości i empatii".

Przekazaliśmy nasze uwagi dyrektorowi studiów, ten zaproponował spotkanie pod koniec marca w celu uzgodnienia sposobu zrekompensowania nam zmarnowanego zjazdu. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

studia podyplomowe

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (167)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…