Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89094

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W budynku, gdzie obecnie mieści się moja firma, biura zajmowane są w większości przez różne mikroprzedsiębiorstwa. Na każde 10-12 pomieszczeń biurowych przypada mała kuchnia, do wspólnego użytkowania. Kuchnia nie była wyposażona - kiedy wprowadzaliśmy się rok temu (byliśmy pierwszą firma, która wprowadziła się na dane piętro), znajdowały się tam szafki, zlew, kuchenka elektryczna, zmywarka i kosz na śmieci. Drobne AGD, naczynia, sztućce, ścierki, środki czystości itp. musieliśmy zorganizować we własnym zakresie. Janusz przyniósł mikrofalę i toster, ja czajnik elektryczny (miałam w domu zapasowy), naczynia i sztućce każdy przyniósł swoje, a płyn do naczyń, gąbki itp. dokupiło się w pobliskiej drogerii.

Przez wiele miesięcy byliśmy jedynymi najemcami w naszym "sektorze", więc korzystanie z kuchni było bezstresowe, problem zaczął się z końcem roku, kiedy budynek się zapełnił, a użytkowników kuchni przybyło. Coraz częściej zastawało się sytuację, że naszych kubków/ talerzy/ łyżeczek albo nie ma w ogóle (niektóre w ogóle wyparowały na stałe), albo, mimo obecności zmywarki, stoją brudne w zlewie lub na blacie kuchennym (zastanawiam się, swoją drogą, kto za tymi ludźmi sprząta w domu - mają służbę czy po prostu żyją w syfie?). Naszą kawę i herbatę musieliśmy zabrać do swoich biur, gdyż ktoś się nimi chętnie częstował.

Zostawiliśmy kartkę z informacją, że wyposażenie kuchni nie jest wspólnym dobrem, tylko naszą prywatną własnością i o ile nie mamy nic przeciwko temu, że ktoś korzysta z czajnika czy mikrofali, to prosilibyśmy o przyniesienie sobie własnych naczyń i sztućców, i niekorzystanie z naszych, gdyż pomijając względy higieniczne, zwyczajnie nie ma ich na tyle. Poza tym prosilibyśmy, żeby tym razem ktoś inny był tak miły i kupił płyn do mycia naczyń i tabletki do zmywarki, które właśnie się kończą. Reakcji zero.

Dzisiaj kończyłam robić sobie herbatę, kiedy do kuchni wszedł jakiś facet. Spytał, czy wiem, do kogo należy czajnik. Odpowiedziałam, że do mnie. W tym momencie typ wyskoczył z pretensjami, że co mi przyszło do głowy, przynosić do służbowej kuchni czajnik, który nie dość, że ma pojemność zaledwie 1l, to jeszcze za długo zajmuje mu gotowanie wody, przez co kompletnie nie nadaje się do używania przez całą "społeczność", taki czajnik to się w domu używa, a nie w pracy. On jest zajętym człowiekiem, wiecznie pod presją czasu i nie może tyle czekać, inni na pewno też nie. Mam go zabrać i prędziutko przynieść inny - większy, szybszy i ogólnie bardziej nadający się do biura. (Myślałam, że roszczeniowi buce to domena korpo, no ale chyba jednak nie)

Zaskoczona poziomem bezczelności, odpowiedziałam facetowi, że raczy sobie żartować. Czajnik jest mój prywatny, przyniosłam go dla siebie i na moje potrzeby wystarcza. Jeżeli jemu nie pasuje, nikt nie każe mu z niego korzystać, może przynieść własny. Ten wzruszył ramionami, burknął, że "no bez przesady" i poszedł.

No to zabrałam czajnik i naczynia do swojego biura i niech sobie towarzystwo gotuje wodę siłą woli.

Biuro

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 216 (220)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…