Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89108

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój tata jest muzykiem i współpracował w kilku projektach na przestrzeni wielu lat. Rynek muzyczny w Polsce jest beznadziejny, więc i dużo z tego pieniędzy nie było, ale jak się kocha grać, to z pasją nie wygrasz ;) Lata temu przyjaciel taty, który jest członkiem jednego z najpopularniejszych zespołów polskich zaproponował mu pracę jako pomoc techniczna, bo akurat zespół ruszał w trasę. Tata zgodził się bez wahania, bo zarobek niezły, praca nie hańba, a i co może być fajniejszego niż pracować z najlepszymi przyjaciółmi?

Byłam wtedy nastolatką i znałam wszystkich. Zarówno przyjaciela taty, cały zespół i wszystkich dookoła (wizażystki, stylistki, techników).

Któregoś razu zespół grał w moim mieście, więc poza koncertem wybraliśmy się całą rodziną (mama, brat, wujek) na zaplecze by się przywitać i pogratulować. Siedzimy sobie wszyscy w salce, atmosfera fajna, koncert był bardzo udany. W pewnym momencie wyszłam do toalety. Pamiętam, że kiedy wychodziłam, nie było przy drzwiach nikogo.

Kiedy wracałam przy drzwiach byli już jacyś panowie, chyba ochroniarze, ale na pewno nie "nasi" tylko raczej wynajęci przez miejsce, w którym odbywał się koncert.

Nie dość że nie dali mi wejść, to jeszcze szyderczo potraktowali jak smarkulę-stalkerkę. Nie dali mi nawet dojść do słowa, sami za to zaczęli mówić słowa typu "odejdź", tyle że użyli zamiennika. Jeden z panów tak się zdenerwował, że mnie po prostu odepchnął. Odepchnął tak niefortunnie, że wylądowałam na ziemi, nawet pamiętam, że trochę po tej podłodze jechałam (w sensie ślizgałam się przez jakiś metr czy dwa).

Nie miałam przy sobie telefonu, bo to jeszcze nie były te czasy, a i panowie nie pozwolili mi czekać przy wejściu z nadzieją, że ktoś wyjdzie i mnie rozpozna, tylko jeden z nich dosłownie podniósł mnie chwytając za ramiona i wyprowadził z korytarza do głównego hallu. Wołałam rodziców, ale mnie nie słyszeli.

Trwało to dość długo, moja mama potem wytłumaczyła mi, że po prostu myślała, że jest długa kolejka do toalety. Ja natomiast byłam mocno zdenerwowana już, bo cała hala się zamykała, a ja miałam kurtkę w salce. Był styczeń.

Na szczęście mój brat wyszedł z salki i zaczął mnie szukać. Zaczął od zapytania panów, czy mnie nie widzieli, a oni wystartowali z tekstem "a ty co tu gnoju robisz i przeszkadzasz artystom". Mój brat w ostatniej chwili czmychnął do salki z powrotem i dał znać rodzicom.

Cała sprawa zakończyła się bardzo nieprzyjemnie, panowie rozmawiali z zespołem bezpośrednio. Przyjaciel taty, basista zespołu sam ma córkę w moim wieku (akurat tego dnia jej nie było), więc gdyby to ją tak potraktowano, to nie byłoby przyjemnie. Panowie ochroniarze tłumaczyli się, że nie miałam plakietki żadnej i niby skąd mogli wiedzieć. I tu się okazało, że hala nikomu nie dostarczyła żadnych przepustek, ani zespołowi, ani ekipie, ani Vipom. Po prostu ktoś tego nie dopilnował. Nie usprawiedliwiało to ich zachowania w żaden sposób. Kierownik hali miał wywalone, koncert się odbył, więc do widzenia.

Skarga poszła. Przede wszystkim na fakt, że nie dano plakietek czy opasek czy innych odznaczeń. Poza tym panowie pojawili się przy drzwiach od salki tak po prostu w międzyczasie i sobie stanęli. Nie mieli pojęcia nawet jak wyglądają członkowie zespołu, co wyszło w trakcie konfrontacji. No i trzecia rzecz: nieuzasadniona fizyczna przemoc.

Nie usłyszałam przeprosin. Rodzice zabrali mnie stamtąd na coś słodkiego ;)

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…