Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89201

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Coś mam ostatnio piekielności głównie natury motoryzacyjnej. Chociaż to było bardziej zabawne w irytujący sposób.

Stuknęli mi auto na parkingu. Bywa. Widziałam wszystko, bo wychodziłam ze sklepu. Autem panu szarpnęło, nie wiem dlaczego, może brak doświadczenia, bo młodziutkie chłopię i rąbnął w moje.

Szkody po obu stronach mniej więcej takie same. Jemu wyrwało zderzak z tych takich zaczepów, a mój zderzak na rogu pękł. Zza kierownicy wysiadł młody człowiek, góra 18-19 lat. Z fotela pasażera zaś brzuchaty wąsaty Janusz, no stereotypowy handlarz starymi autami, co to jakby nie klepać wychodzi przystanek autobusowy, a w ogłoszeniu, że nie bity. Zaczął oglądać, cmokać, więc podeszłam.

Pan mnie pyta czy moje, potwierdzam, a on mi mówi, że się w zasadzie nic nie stało, bukszpanikiem sobie pociągnę i zahula. Pytam - znaczy taką roślinką? A on mi nie, "tako pasto". No dobrze, może taka jest. A pan kontynuuje, że da mi 30 zyli I sobie kupie "tako paste" i sobie wsmaruję i śladu nie będzie, więc co? Luzujemy się? Uprzejmie się pytam czy mu odbiło, ten zderzak jest do wymiany, poproszę jego ubezpieczenie i jedziemy. Nie, on nie będzie na taką ryskę ubezpieczenia marnował. I jak chcę to sobie mogę wezwać policję, ale on mnie uprzedza, że za bezpodstawne wezwanie policji to mi zabraknie kasy po sprzedaży tego auta, żeby się wypłacić.

Ok, na policję chwilę czekaliśmy. Po 5 minutach czekania pan zaczął. W zasadzie to on ode mnie kupi to auto i podał kwotę. Jakieś trochę mniej niż połowę tego, co to auto jest warte. Mówię mu, że po pierwsze to auto jest warte dużo więcej, a po drugie to nie moje, tylko służbowe, więc temat się zamyka. No chyba dla mnie... Do przyjazdu policji gadał cały czas. O tym samym cały czas. Jaka to okazja, jak to on z uprzejmości chce grata za gigantyczną kwotę kupić (auto dwuletnie, marki luksusowej, podobnie zresztą jak jego, więc wartość auta znał, poza tym jestem prawie pewna, że to handlarz). Jak to mam zadzwonić do chłopa i go przekonać, że to okazja. Po powtórzeniu po raz kolejny, że służbowe to on poprosi telefon do tego szefa i mu powie, że mu sekretarka mało okazji życia sprzed nosa nie ściągnęła.

Wyjęłam telefon i zaczęłam przez niego gadać o dupie-maryni, żeby już tego ględzenia nie słuchać. Przyjechała policja, a Janusz wyrwał do nich i zanim zdołałam się odezwać zaczął mówić, że syn wyjechał z miejsca parkingowego, zatrzymał się na chwilę, żeby pas poprawić, a ja jak nie ruszę, jak nie wytnę w nich, to on aż w plecach poczuł uderzenie. Mam poczucie humoru, więc dostałam ataku śmiechu.

Pan policjant popatrzył na niego, na auta, zapytał mnie o wersję, uznał, że po samochodach widać, który jechał, a który stał, to żaden dowód, ale Ikea pewnie ma kamery, więc można zapytać. Po tym pan powiedział, że może mu się wydawało, bo coś sprawdzał w telefonie. Pan policjant zajął się czynnościami służbowymi, a Janusz wrócił do tematu. Teatralnym szeptem zapytał czy ta fura trefna, że tak się bronię? Czy mi kasa na ulicy leży, że ewidentnie marnuję taką okazję, że może jakiś nielegalny biznesik kręcę, że mnie stać na takie szastanie, policja się pewnie zainteresuje. Policjant drugi zorientowawszy się w temacie rozmowy zapytał o cenę proponowaną. I usłyszawszy ją, popukał się w głowę i wrócił do spisywania.

Dzieciak dostał mandat, punkty, a ubezpieczyciel później wycenił naprawę na 16 tys., w ASO – stąd i cena bandycka, ale co mnie to obchodzi. Na do widzenia powiedział mi, że nie widzimy się ostatni raz, bo spodziewa się, że znajdę się na jego progu już niedługo, błagając, żeby wziął furę za połowę tego, co on teraz proponuje. Nawet pan policjant zapytał czy to groźba.

Ciekawe czy kiedykolwiek udało mu się jakiś biznes tym sposobem zrobić. Sądząc po cenie jego auta, to radzi sobie całkiem nieźle, czymkolwiek się zajmuje.

policja wypadek stłuczka

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 177 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…