Nie wiem, to chyba nie wpisuje się w klimat tej strony, ale jestem taka wzburzona, że muszę z kimś pogadać, podzielić się z kimś, wygadać się a tu, na tej stronie, jestem już tyle czasu i wiem, że jest tu tyle fajnych, empatycznych osób.
Nie mogę zapomnieć, boli mnie to.
Wojna na Ukrainie...
Przeczytałam dziś, co ruskie orki (bo nie da się ich nazwać ludźmi) robią ukraińskim jeńcom... Przeczytałam i żałuję, że przeczytałam, bo nie się przestać o tym myśleć... A matka, której ork chwalił się jak torturował ukraińskich jeńców, chwaliła go ”Dobrze robisz, synu, to nie są ludzie”...
Niedaleko mojej pracy jest Biedronka.
Pod tą Biedronką co dzień pojawia się ukraiński wolontariusz. Chłopiec w wieku mojego syna - 15 może 16 lat. Jest codziennie, zbiera nie tylko pieniądze do zawieszonej na piersi skrzynki ale też dary rzeczowe do wózka. Jest co dzień. Nieważne, czy słońce, czy deszcz, czy ciepło, czy zimno. Od rana, bo widzę go gdy przyjeżdżam do biura na 9 i widzę go, gdy wyjeżdżam o 17. Drepta 5 kroków w jedna stronę, 5 w drugą. Nie ma tam żadnej ławeczki, na której mógłby chociaż na chwilę przysiąść, nie ma się gdzie schować. Pomimo to jest codziennie. Nie nachalny, nie nagabuje. Uśmiecha się tylko i dziękuje, gdy ktoś coś wrzuca do kosza czy puszki. Nie bywam w biurze codziennie (praca hybrydowa), a nawet jak jestem to nie zawsze robię zakupy. Ale któregoś dnia go zauważyłam. Szłam po coś do tej Biedry i zobaczyłam koszyk z darami. Pytam chłopca, co trzeba, a on mi na to „wszystko”. No to kupiłam jakieś ryże, makarony, mięsa w słoikach, szampony, rajstopy, podpaski itp. Potem przyszło mi do głowy, żeby kupić coś tylko dla tego dzieciaka, który tam stoi. Kupiłam mu czekoladę.
Wrzuciłam do wózka to, co przeznaczyłam na dary, a chłopcu dałam czekoladę. Patrzył na mnie długą chwilę szeroko otwartymi oczami a potem wyjąkał „Dziękuję!.
Następnym razem, gdy go zobaczyłam nie planowałam robić zakupów, ale dałam pieniądze do puszki.
Potem były święta, majówka, pracowałam z domu.
Wczoraj poszłam po drobny zakup, chłopiec był na posterunku, poznał mnie i uśmiechnął się. Kupiłam tylko czekoladę dla niego. Znów te szeroko otwarte ze zdumienia oczy. Powiedziałam tylko „Biedaku, mam syna w twoim wieku” i uciekłam.
Dzisiaj znów w pracy i zakupy. Chłopiec był. Kupiłam mu rogalik i sok. Cały dzień biedak tam stoi. Gdy podałam mu siatkę z tymi rzeczami rozpłakał się i przytulił do mnie. Nie mogę zapomnieć tego jego przytulenia się - jakbym przytulała małego kotka - same delikatne kości obciągnięte skórą.
Co ja mogę zrobić? Jak mogę pomóc, taki nic nie znaczący człowiek, nie mający na nic wpływu, z przeciętnymi dochodami? Pismo powiada „cokolwiek uczyniliście najmniejszemu z braci moich - mnieście uczynili” Ale co to za pomoc - rogalik i sok?
Nie mogę zapomnieć, boli mnie to.
Wojna na Ukrainie...
Przeczytałam dziś, co ruskie orki (bo nie da się ich nazwać ludźmi) robią ukraińskim jeńcom... Przeczytałam i żałuję, że przeczytałam, bo nie się przestać o tym myśleć... A matka, której ork chwalił się jak torturował ukraińskich jeńców, chwaliła go ”Dobrze robisz, synu, to nie są ludzie”...
Niedaleko mojej pracy jest Biedronka.
Pod tą Biedronką co dzień pojawia się ukraiński wolontariusz. Chłopiec w wieku mojego syna - 15 może 16 lat. Jest codziennie, zbiera nie tylko pieniądze do zawieszonej na piersi skrzynki ale też dary rzeczowe do wózka. Jest co dzień. Nieważne, czy słońce, czy deszcz, czy ciepło, czy zimno. Od rana, bo widzę go gdy przyjeżdżam do biura na 9 i widzę go, gdy wyjeżdżam o 17. Drepta 5 kroków w jedna stronę, 5 w drugą. Nie ma tam żadnej ławeczki, na której mógłby chociaż na chwilę przysiąść, nie ma się gdzie schować. Pomimo to jest codziennie. Nie nachalny, nie nagabuje. Uśmiecha się tylko i dziękuje, gdy ktoś coś wrzuca do kosza czy puszki. Nie bywam w biurze codziennie (praca hybrydowa), a nawet jak jestem to nie zawsze robię zakupy. Ale któregoś dnia go zauważyłam. Szłam po coś do tej Biedry i zobaczyłam koszyk z darami. Pytam chłopca, co trzeba, a on mi na to „wszystko”. No to kupiłam jakieś ryże, makarony, mięsa w słoikach, szampony, rajstopy, podpaski itp. Potem przyszło mi do głowy, żeby kupić coś tylko dla tego dzieciaka, który tam stoi. Kupiłam mu czekoladę.
Wrzuciłam do wózka to, co przeznaczyłam na dary, a chłopcu dałam czekoladę. Patrzył na mnie długą chwilę szeroko otwartymi oczami a potem wyjąkał „Dziękuję!.
Następnym razem, gdy go zobaczyłam nie planowałam robić zakupów, ale dałam pieniądze do puszki.
Potem były święta, majówka, pracowałam z domu.
Wczoraj poszłam po drobny zakup, chłopiec był na posterunku, poznał mnie i uśmiechnął się. Kupiłam tylko czekoladę dla niego. Znów te szeroko otwarte ze zdumienia oczy. Powiedziałam tylko „Biedaku, mam syna w twoim wieku” i uciekłam.
Dzisiaj znów w pracy i zakupy. Chłopiec był. Kupiłam mu rogalik i sok. Cały dzień biedak tam stoi. Gdy podałam mu siatkę z tymi rzeczami rozpłakał się i przytulił do mnie. Nie mogę zapomnieć tego jego przytulenia się - jakbym przytulała małego kotka - same delikatne kości obciągnięte skórą.
Co ja mogę zrobić? Jak mogę pomóc, taki nic nie znaczący człowiek, nie mający na nic wpływu, z przeciętnymi dochodami? Pismo powiada „cokolwiek uczyniliście najmniejszemu z braci moich - mnieście uczynili” Ale co to za pomoc - rogalik i sok?
Ocena:
185
(205)
Komentarze