Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89331

przez ~starszapannawpracy ·
| Do ulubionych
Mam w pracy kobietę, lat. 55, dajmy na to Anię. Ania jest osobą o wysokiej kulturze osobistej i wymaga równie wysokiej kultury od innych współpracowników. Niestety, należy do najbliższego grona moich współpracowników, więc nie mam jak od niej się uwolnić.

Nasz zakład ma stołówkę, która zazwyczaj czynna jest od 13-17, bo w tym momencie następuje seria przerw na produkcji (dla każdego działu w różnicach czasowych) oraz w działaniach na terenie i osoby pracujące fizycznie mogą spokojnie sobie zjeść.

Pracownicy biurowi również mogą z tej stołówki korzystać i korzystają chętnie, bo za dwudaniowy obiad płaci się 8 zł. Niestety, wyjścia na obiad z Anią do najmilszych nie należą. Kiedyś kuchnia złapała opóźnienie i otwarła się o 13:15, to na dzień dobry, zjechała wszystkich, że ona tu od 15 minut czeka.

Często rzuca komentarze nt. powolnej obsługi, a ostatnio z racji zatrudnionych dziewczyn z Ukrainy, o tym, że Polaków już nie chcą zatrudniać (a dziewczyny są miłe, pracują i starają się mówić po polsku- czasem im nie wychodzi, ale wtedy wystarczy wskazać palcem danie i je nakładają).

Zjechała również marketingowca, który miał za 15 minut spotkanie z klientem i poprosił, abyśmy go przepuściły, żeby mógł zabrać sobie obiad na wynos. Ja z inną koleżanką go przepuściłyśmy, Ania stanęła i powiedziała, że mógł przyjść sobie wcześniej. Nieważne, że dopiero co wjechał na teren zakładu. Nie wspomnę już o używaniu słów „daj mi”, „nałóż”, „więcej lej”, zamiast „czy możesz”, „poproszę” etc.

Ania ma też pretensje o brak „dzień dobry” na korytarzu. Szczególnie dotyczy to młodszych osób. Tylko nie dostrzega drugiej części medalu, że tym osobom zaszła już za skórę jakimś komentarzem, a młodsze pokolenie nie będzie się przed nią kłaniać tylko dlatego, że pracuje tu od zawsze.

Ostatnio rzuciła do mnie, że powinnam swoją koleżaneczkę nauczyć mówić „dzień dobry”. Spytałam o jaką koleżankę jej chodzi. Okazało się, że część osób jest według niej na czarnej liście i nie powinnam z nimi rozmawiać. Między innymi „koleżaneczka”. A ja mam naturę taką, że pogadam z każdym, w szczególności, że na całe biuro mamy trzy drukarki i zawsze ktoś przy nich stoi, a nie lubię stać w ciszy. Czasy przedszkola się skończyły i jeśli ktoś ma jakieś spięcia między sobą, to mnie to nie dotyczy.

Zaczęła też wraz z innym pracownikiem, który ma podobny staż pracy co ona, narzekać na firmę i nową kadrę (bo większość „jej” kadry poszła już na emerytury). Zaczęli naśmiewać się z dziewczyny, która ma budowę prostokąta, 175 wysokości i jest dość ciężka w wyglądzie, ale nadwagi nie ma, że jest gruba i nie można jej na balkon pozwalać wchodzić, bo go zarwie. Powiedziały to osoby mające przynajmniej II próg otyłości.

Próbowałam zwrócić jej uwagę, że sama święta nie jest i powinna zacząć od siebie, to dostałam zjebkę, że należę już do tego pokolenia Milennialsów, które niczego i nikogo nie szanuje, a w dodatku pracować nie umie. A kiedyś to było tak super w firmie, że każdy do każdego przychodził na kawkę, a teraz to fizyczni do biur przychodzą, żeby się kawy napić.

Po tym stwierdziłam, że nie ma co dyskutować, a druga koleżanka z działu, słusznie stwierdziła, że to już taka osobowość i nic z tym nie możemy zrobić.

biuro

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 136 (154)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…