Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89426

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Za tydzień biorę ślub. O dziwo wszystko idzie bardzo bezproblemowo. Rodzina nie narzuca swojego zdania, usługodawcy są mili, nawet w urzędzie i kościele nie było problemu mimo, że ślub jednostronny.

No ale... jedna rzecz jest dla mnie piekielna....
Tak się złożyło, że znaleźliśmy salę bez cateringu (sala konferencyjna publicznej uczelni we Wrocławiu, knajpka tam kiedyś była, ale pandemia i musiała się zamknąć)... no nic. Dla mnie nawet lepiej. Znajdę Catering który mi dostarczy jedzenie jakie chcę. Mamy dużo wegetarian, trochę wegan i nawet jakiegoś bezglutenowca.
Znalazłam kilka cateringów. które są w stanie świadczyć takie usługi (z racji. że knajpa jest przy sali zamknięta nie ma do niej dostępu. Catering musi zapewni wszystko bez żadnego zaplecza).
Już chcę wybierać między dwoma, ale luby mówi, żebyśmy wystawili ogłoszenie. że szukamy cateringu. Może jakaś perełka się trafi...

Taaaaaa...

1. Telefon w niedzielę o 23.30. "Ja w sprawie cateringu. Mogę państwu to zrobić za 350 zł za talerzyk... no chyba, że państwo zrobią to u mnie to dam zniżkę. Do 300zł" - takich telefonów z 5 mieliśmy. Że oni zrobią catering, ale lepiej u nich. Dawali spokój jak mówiłam, że sala już opłacona.

2. Dokładnie pisałam w ogłoszeniu, że brak zaplecza, że chcemy mniej klasycznie, że wegetariańskiej, ale kolejny tabun telefonów to:
- My Pani zrobimy tak, że mucha nie siada.
- Ale na pewno to nie problem, że nie ma zaplecza?
- No ale kuchenka chyba jest.
- Jest tylko woda w kiblu i salka, w której mogą państwo się zakwaterować.
- Pani zwariowała? Tak się nie da! Ja to Pani u siebie zrobię!

3. Znaleźli się jedni co mówią. że zrobią. Że bez zaplecza i wegańsko też.
Przyjeżdżamy na miejsce - strefa przemysłowa. Dookoła hurtownie kafelek, i inne baraki. Catering to buda z lat 90' z wielkim napisem "Pierogi po 9.90" na pstrokatej plandece, która pamięta czasy pojawienia się kolorowych drukarek w Polsce i rozkwitu efektów napisowych w power poincie. No nic... może będzie dobra domowa kuchnia...

W środku państwo właściciele zaczynają od menu. Że rosół, zraziki, w nocy barszczyk z krokietem.
Ja na to, że może coś mniej klasycznego. Nie lubimy oboje rosołu i co dla wegan, i innych diet.
Pani mnie przekonuje, że wesele bez rosołu to nie wesele i w urzędzie taki ślub nie powinien być ważny. A dla wegan będzie rybka. Próbuję tłumaczyć, że rybka nie nadaje się nawet dla wegetarian, a co dopiero dla wegan, którzy w ogóle nic od zwierząt nie jedzą. Pani mi na to, że co ja mówię. Oni zawsze dla wegan rybkę i wszyscy zadowoleni (...) A w ogóle to powinnam u nich zrobić. Oni zniżkę dadzą (rozglądam się po wnętrzu widzę plakaty "schabowy z ziemniakami i surówką po 29.90" płytki jak z kibla i ogólnie lata 90 w pełnym rozkwicie). Mówię, że sala już opłacona. Wycofując się rakiem dziękuję za informacje, proszę o ofertę i żegnam się.

Pani odpisuje mi 2 dni później, że była na tej sali i oni mi tego nie zrobią bo nie ma zaplecza...

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 95 (109)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…