Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89464

przez ~renatacelina ·
| Do ulubionych
Witajcie, drodzy Piekielni.

Często pojawiają się tu historie o weselach, na ogół tematem jest piekielne zachowanie gości lub wtrącanie się w organizację przez teściów. Chcę przedstawić temat z drugiej strony, mianowicie o tym, jak piekielni potrafią być państwo młodzi.

Swoje lata mam, na tyle, że bliżej mi wiekiem do rodziców państwa młodych, swoje wesele pamiętam, wiem, że czasy się zmieniają, mimo wszystko uważam, że ostatnimi czasy gości weselnych sprowadza się do roli chodzących kopert - najlepiej jak najtańszym kosztem zaprosić jak najwięcej osób. Zarówno ja jak i mąż mamy duże rodziny, były wesela mniejsze, większe, czasem ktoś z rodziny brał ślub i nie byliśmy zaproszeni, nie mam pretensji, nie o to chodzi. Natomiast ostatnie trzy wesela, a w zasadzie związane z nimi podejście państwa młodych do zapraszanych gości, na które byliśmy zaproszeni wprawiły mnie w spore osłupienie.

1. Jakieś trzy lata temu ślub brała moja siostrzenica. Z siostrą trzymamy się razem, więc i z jej córką mam bardzo dobry kontakt. Młoda pochwaliła się pierścionkiem i zapowiada zaproszenie na wesele "Ciocia, szukaj już sukienki i butów, będziemy się bawić". Zaproszenie dostaliśmy, była w nim mowa o uroczystości w kościele i zaproszeniu na obiad poślubny. No dobrze, nie do końca wesele, ale jak tam siostrzenica sobie z ukochanym wymyślili. Na zaproszeniu nawet wyraźnie było zaznaczone, że obiad potrwa do godziny 18. W rozmowie z siostrą poruszyłam temat tej uroczystości, zapytałam trochę o szczegóły i dowiedziałam się, że owszem, obiad potrwa do 18, a dalej będą bawić się tylko młodzi ze swoimi przyjaciółmi, a rodzina na dalszą część zabawy nie jest zaproszona. Nie będę ukrywać, poczułam się nieco zażenowana taką formą zaproszenia, ale dobrze, oczywiście nie na tyle, żeby zaproszenia nie przyjąć lub się obrażać czy nawet siostrzenicy na ten temat zwrócić uwagę. Na prezent ślubny młodzi dostali od nas 1000 zł (chcieliśmy aby zwróciło się za 4 talerzyki obiadowe - my z mężem i dwójka naszych synów, i coś jeszcze zostało, choćby symbolicznie). O 18 zgodnie z życzeniem pary młodej pożegnaliśmy się i wraz z innymi gośćmi kontynuowaliśmy spotkanie rodzinne na własną rękę w innym miejscu. Ale prawdziwą piekielnością jest to, że przy okazji oglądania zdjęć ze ślubu kilka miesięcy później siostrzenica rzuciła w naszą stronę, że od nas spodziewali się trochę więcej w kopercie, bo w końcu ja zawsze dla niej jak matka byłam (no, w sumie własną matkę też wyprosiła o 18) i nawet nasze dzieci zaprosili (między nią a naszym starszym synem są 4 lata różnicy). Na końcu języka miałam pytanie, czy tak skrupulatnie rozliczała z kopert swoich znajomych, z którymi bawiła się do białego rana. Na szczęście moja siostra w porę zareagowała i uświadomiła młodej, jak bezczelne jest to, co mówi.

2. Wesele chrześniaka mojego męża. Młodzi zorganizowali wesele na wsi na drugim końcu polski, bo zawsze lubili to strony. Bardzo fajnie, czemu nie. Niestety, problem był taki, że w hotelu, gdzie organizowano wesele nie było już wolnych pokoi i najbliższa inna możliwość noclegu oddalona była o jakieś 20km. Zrozumieliśmy, że ciężko opłacić nocleg dla wszystkich gości, ale okazało się, że młodzi nawet nie pomyśleli o tym, aby zorganizować jakiegoś busa, który gości odwoziłby do okolicznych hoteli. Szczęśliwie, my akurat dowiadywaliśmy się szczegółów przed uroczystością, więc mogliśmy przemyśleć jak to zorganizować, podzwoniliśmy wcześniej do pobliskich firm przewozowych z pytaniem o możliwość zamówienia taksówki w nocy pod ten adres, a okazało się to zadanie niełatwe, bo większość nie chciała się zgodzić na pojedynczy kurs w środku nocy do takiej, za przeproszeniem dziury, w związku z czym musieliśmy zamawiać taksówkę z pobliskiego miasta i już przez telefon wyceniono nam taki kurs na 120 zł.
Tak więc pojechaliśmy 500km w jedną stronę. Wesela nie zaliczyłabym do udanych. Nie chcę wyjść na osobę roszczeniową, ale pierwszy raz spotkałam się z tak skromnie zastawionym stołem na weselu. Tu nie chodzi o to, że nie było tony żarcia nie do przejedzenia, tylko, że po prostu ciężko było się najeść. Alkoholu było sporo, ale niestety takiego najgorszej jakości, od którego po prostu gębę wykrzywiało. Młodzi zaszczycili nas tylko jeden raz swoją uwagą, mówiąc "No cześć, wujek, ciocia". W trakcie wesela dowiedzieliśmy się, że wszystkie pokoje w hotelu są zajęte gośćmi, którzy następnego dnia biorą udział w poprawinej - w większości znajomi pary młodej. I co ciekawe, oni nocleg mieli opłacony przez parę młodą. Imprezę opuściliśmy ok. 1, głodni (zastanawiając się, co następnego dnia zostanie podane na poprawinach...), poirytowani i zniesmaczeni. Następnego dnia przez wyjazdem jeszcze zajechaliśmy do hotelu, aby pożegnać się z parą młodą i ich rodzicami. O 15 para młoda nawet nie zaszczyciła nas krótkim "do widzenia", bo biesiadowali w gronie znajomych i jedynie pomachali nam z drugiego końca sali przez stół. Mój mąż powiedział ojcu pana młodego, a swemu przyjacielowi, że to wesele to takie nie bardzo było, a zachowanie jego chrześniaka tym bardziej. Ten tylko machnął rękę i stwierdził, że już się nie chcieli mieszać

3. Całkiem świeża sprawa. Zaproszenie na wesele mojej dużo młodszej kuzynki w rodzinnych stronach jej przyszłego męża, czyli 300km od naszego miejsca zamieszkania. Ślub w parafii pana młodego, wesele 50km dalej, znów na wsi totalnej. Jak to mamy w zwyczaju, dopytaliśmy o szczegóły.
- Nocleg i dojazd we własnym zakresie
- Jest to niedziela, impreza maksymalnie do północy, bo oni następnego dnia idą do pracy
- kuzynka poprosiła o ubranie się "niewieśniacko, jak te wszystkie stare ciotki"
- Dodatkowo kuzynka zwróciła się do mnie z prośbą, abym możliwie (nie tylko ja, jeśli dobrze zrozumiałam poprosiła o to, też innych krewnych) zajmowała czymś babcie i dziadków, żeby za bardzo nie zwracali na siebie uwagi i nie integrowali z innymi gośćmi
- Na zaproszeniu bardzo dyskretnie dopisana niby żartobliwie informacja i inflacji i drożejących talerzykach.

Końcem końców postanowiliśmy odmówić. Nie mam pretensji o brak pokrycia kosztów noclegu czy własny transport z kościoła na wesele, a potem do hotelu czy ograniczenie czasowe, ale po prostu zastanawialiśmy się czy nam się chce - szczególnie, że kuzynka nie jest mi wybitnie bliska. Uwagi kuzynki i te zaproszenia tylko utwierdziły nas w przekonaniu, że nie chcemy brać w tym udziału. W odpowiednim czasie daliśmy znać, że dziękujemy, ale nas nie będzie. Kuzynka dopytała jeszcze czy na weselu, czy w kościele też nas nie będzie. Odpowiedziałam, że oczywiście, w kościele też nas nie będzie, bo jednym z powodów odmowy jest konieczność dość dalekiej podróży. Kuzynka na chwilę zaniemówiła, po czym zapytała, jak w takim razie przekażemy kopertę.

Wiem, że dla wielu z Was, mając 50 lat jestem już przedstawicielką geriatrii. Wiem, że wesela mogą być różne, ale jeśli już kogoś zapraszacie nie traktujcie go jak piątego koła u wozu, tylko po prostu go nie zapraszajcie. Niestety, z każdym kolejnym rokiem i kolejnymi weselami, mam wrażenie, że w miarę starzenia się, coraz częściej kolejne młode pary widzą w nas tylko staruchów, którzy mają przyjść, wyłożyć kopertę i najlepiej od razu sobie pójść i nie straszyć prawdziwych gości. Oczywiście, nie wszyscy tacy są - ale w końcu to strona o "piekielnej" tematyce, więc tych udanych wesel nie będę tu opisywać.

wesela

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 265 (283)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…