Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
poczekalnia

#89575

przez ~Anabell90 ·
| było | Do ulubionych
Czytając niedawno dodaną historię o udzielaniu korepetycji, i mnie wzięło na wspomnienia.
Około 10 lat temu jako studentka udzielałam korepetycji z języka rosyjskiego. Cena była atrakcyjna (25 zł za godzinę). Nadmienię, że wtedy konkurencją osób z UA nie była liczna, więc cena naprawdę była konkurencyjna (z perspektywy czasu mam świadomość, że psułam taką ceną rynek...).
Uczniów miałam w większości bardzo fajnych, bezproblemowych, zaangażowanych.
Ale raz natrafiłam na piekielną mamę jednej z uczennic.
Pani Piekielna znalazła moje ogłoszenie w s na olx, umówiliśmy się bodajże na 17 na godzinne zajęcia. Wypytywała o doświadczenie w nauczaniu, itd. Normalna sprawa. Poprosiła, abym przyniosła CV. Troszkę się zdziwiłam (pierwszy raz "klient" mnie o to prosił), ale oczywiście przyniosłam. Pani czyta, wypytuje po raz kolejny o doświadczenie, a tak po prawdzie...prowadzi wręcz rozmowę rekrutacyjną (jakie znam techniki nauczania, jak opiszę pracę nauczyciela, co jest dla mnie kluczowe,itd). No nie powiem...Byłam zaskoczona,ale odpowiedziałam. Rozmowa trwała ponad 30 minut. Po rozmowie Piekielna stwierdziła, że "powinnam się nadać". Zaznaczyła jednak, że ze córka nie musi znać języka, ale chciałaby żeby córka była w stanie zrozumieć koleżankę z ławki, która jest Rosjanką. W związku z tym wystarczy, żebym nauczyła ją rozumienia. Informuję Panią, że żeby rozumieć obcy język to jednak trzeba go znać i na to obejścia nie ma (bo jak rozumieć obce słowa, jeśli się ich nie zna?). Pani łaskawie machnęła ręką i przedstawiła mi swoją córkę. Dziewczynka bardzo miła, ale podczas lekcji widać było, ze i również bardzo zmęczona (okazało się, że wcześniej miała lekcje pianina). Jako, że zostało nam 30 minut (nawet niecałe) to wiadomo-zakres zajęć był okrojony. Zaczęłyśmy od cyrylicy i podstawowych słówek. W międzyczasie wyszło, że dziewczynka uczyła się również niemieckiego, hiszpańskiego, francuskiego i oczywiście angielskiego... po zakończonej lekcji wracam do Piekielnej, informuję co dzisiaj przerobilyśmy. Mama Dziewczynki była zdziwiona, że lekcja trwała tak krótko (mówiłam, że jestem umówiona z nią na 1 godzinę, a i tak byłam 1.15 h (zajęcia z jej córką się przeciągnęły o 10 min). W dodatku Pani była oburzona, że nie nauczyłam jej dziecka całej cyrylicy (Dziewczynka lat 8, nawet mając pełną godzinę nie nauczyłabym jej całego alfabetu... stawiałam na jakość zajęć, a nie na to, żeby "po łebkach" wcisnąć jak najwiecej, poza tym... według wytycznych logiczne jest, żeby materiał porcjować, zaliczając do tego również alfabet). Pani oczywiście była bardzo rozczarowana bo liczyła, że w tej cenie (przypomnę- 25 zł/h wraz z materiałami) to lekcja będzie trwała godzinę i że córcia ogarnie alfabet i podstawowe zwroty chociaż. Poinformowałam Panią, że gdyby nie ",rozmowa rekrutacyjna", to lekcja by trwała godzinę, że i tak ją przedłużyłam. Byłyśmy umówione na godzinę i tyle czasu spędziłam. Co do zwrotów podstawowych to nie wyobrażam sobie, żeby dziecko w wieku lat 8, ogarnęło podczas godziny cały alfabet i podstawowe zwroty. Mało realne jest to dla osoby dorosłej, a tymbardziej dla dziecka, zmęczonego po poprzednich zajęciach. Pani uznała, że się "jednak nie znam" i że powinna mi zapłacić połowę stawki, ale ze już będzie "łaskawa". No wielka mi łaska...Sama Piekielną poinformowałam, że nie byłabym i tak zainteresowana kolejnymi zajęciami, bo wyznaje inny system nauczania, a i dziecka mi żal, że jest zajęciami przeładowane. Rodzice dziewczynki to lekarze...Mam nadzieję, że oprócz języków, dziewczyna nie była przymuszana do dodatkowych zajęć z biologii, chemii, fizyki,itd., żeby koniecznie wybrać się na medycynę....

Krk

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 12 (32)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…