Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89576

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielni dziadkowie.

Z racji wyjazdu mojej matki i braku możliwości trzymania naszej schroniskowej suczki przeze mnie lub przez mojego ojca, postanowiliśmy dogadać się z babcią i dziadkiem o opiekę nad staruszką. Szczęśliwie kochają psy, chociaż bardzo się wahałam nad oddaniem jej do nich, gdyż z ich psami zawsze były problemy zdrowotne. Alergie, nagle choroby, problemy z jedzeniem. Moja babcia uwielbia chodzić do weterynarza z każdą duperelą i wydawać pieniądze na zupełnie bezsensowne rzeczy. Przykładowo co miesiąc kupuje żelki antykleszczowe dla psów za ponad 100 złotych, gdzie 50 złotych wydałaby na środek w płynie do użycia zewnętrznego na cały sezon.

Suka w chwili obecnej spokojnie ma około 13 lat. Jest dość spora i masywna, w typie owczarka belgijskiego. Pół życia niestety spędziła w schronisku. To kolejna piekielność, bo ponoć oddawano ją trzykrotnie. Pierwszy raz - pies nie jest już słodkim szczeniaczkiem. Drugi raz - pies pazurkami rozszarpuje legowiska. Trzeci raz - pies zapolował na kurę. U nas rzeczywiście legowiska były w strzępach, ale wystarczyło ulepszyć je grubym kocem i pies nic nie psuł. Kochana sunia, oddała naszej rodzinie serce, a przy tym dzielnie broniła domu.

Z racji, że dziadkowie mieszkają pół Polski dalej, przez ostatnie dwa lata byłam u psa tylko 2 razy. We wrześniu już widać było, że pies ma problemy z chodzeniem. Prosiłam, żeby zostawiali psa na parterze, bo na piętro po stromych schodach ledwo co wtaczała swoje masywne ciało. Stwierdzili że oszalałam, bo suka uwielbia przecież spędzać z nimi czas w kuchni i salonie, więc oni pomagają jej w szelkach wchodzić i schodzić. Świetny pomysł starszych ludzi, zwłaszcza dziadka po operacji przepukliny brzusznej...
Suka generalnie zaczęła być już słaba, ale dawała sobie jeszcze radę. Troszkę nawet pobiegała, chociaż spacer po parku przez pół godziny już był męczący, a po odrobinie większym wysiłku kulała. Niestety biodra zaczynały uginać się pod nią znacząco. Na dodatek Dziadkowie skarżyli się na jej częste biegunki, przez co średnio raz w miesiącu bywali u weta. Dostała od niego całą gamę leków na stawy i jelita, oraz zalecenie jedzenia jogurtów probiotycznych. Po paru miesiącach okazało się, że biegunki ma... po lekach na stawy. Ostrzegłam dziadków, że niedługo suka będzie miała takie problemy starcze, że humanitarnie będzie ją uspać. Udawali, że nic nie słyszą.

Pies zaczął mieć problemy z jedzeniem. Z jogurtem trochę jadła, obecnie jest już na takim etapie, że potrafi dwa dni niemal nic nie jeść. Dziadkowie siedzą ponoć z nią i średnio co pół godziny wciskają jedzenie. Przez ostatnie pół roku, a nawet i więcej.
W grudniu przestały trzymać zwieracze. Obecnie nie trzyma kału ani trochę. Najczęściej załatwia się kiedy śpi. W czerwcu podczas krótkiego pobytu u dziadków 3 kupy były niekontrolowane, jedna kontrolowana.

Ale to nie jest jeszcze piekielne. Na podwórku biedaczka ledwo człapała, a gdy przystawała na chwilę, tylne łapy załamywały się dosłownie pod nią. Owszem, pobiegała kawałek wzdłuż płotu za rowerzystą, ale potem musiała na długo się położyć. W domu leżała praktycznie cały czas, nawet w ten sposób, że leżąc na brzuchu obydwie tylne nogi trzymała po boku. Przez całe życie leżała z nogami po jednej stronie tułowia. Generalnie pies ledwo chodzi, ma przebłyski lepszego samopoczucia, ale widać, że cierpi i nie potrafi utrzymać się na czterech łapach, bo po kilku sekundach dupa leci bezwładnie ku ziemi.

Kolejna rozmowa z dziadkami o eutanazji nic nie przyniosła. Obrazili się, że pies ma przecież u nich dobrze. Nie dociera do nich, że się męczy, że z jakiegoś powodu nie chce jeść i że będzie cierpieć coraz gorzej. Według mnie przeżyła u nas w zdrowiu piękne chwile, dożyła długiej starości jak na ciężką rasę i powinna odejść godnie, a nie srając pod siebie i nie mogąc utrzymać się na łapach.

W lipcu babcia zafundowała psu 4 godzinny zabieg u kosmetyczki - mycie futra i suszenie. Oczywiście przedłużyło się, bo pies nie mógł ustać i trzeba było wszystko robić na leżąco.
A dwa tygodnie temu dziadkowie pojechali z psem na wakacje w Ciechocinku. Usłyszałam przez telefon, że pies już nie trzyma moczu, "chodzi" w pieluszkach i źle znosi upały. Je jeszcze mniej. Zapewne już wygląda jak kościotrup obleczony skórą z siwą sierścią.

Jakieś porady? Dziadkowie są zaślepieni miłością do psa, który od miesięcy się męczy. Liczę na to, że umrze spokojnie we śnie jak najszybciej i ta patologiczna sytuacja się rozwiąże. Zastanawiałam się, czy nie uda mi się zabrać po prostu psa i pojechać do weterynarza, jednak obawiam się, że może się to nie udać. Dziadkowie nie odstępują jej praktycznie na krok... Podejrzewam, że może nawet dojść do rękoczynów ze strony babci, która ma wybuchowy charakter...

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (143)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…