Na fali historii hotelowych. Przed pandemią pojechałem z żoną na wypad all inclusive na półwysep iberyjski. Hotel super, wszystko opłacone, alkohol, jedzenie 24h dostępne, plaża prywatna plus wielki basen. No i niestety nasi rodacy. A teraz wyjaśnię. Hotel był niby jeden, ale podzielony na ekonomiczną i bardziej exclusive. Ok każdemu się należy. W każdym razie pokoje exclusive miały przydzielane leżaki na basenie. Tzn. były oznaczone i siadać mogli na nich goście z granatowymi bransoletami. A ich ilość była wystarczająca tzn. jest 100 gości VIP to jest 100 leżaków. No i...
Idę na basen i w naszej strefie pełno żółtych bransolet. Czyli goście Eco. Idzie się do obsługi i od razu wypraszają.
A gdzie piekielność? Na tych leżakach są piktogramy: przekreślona żółta bransoleta i zielony znaczek przy granatowej. Głupi się domyśli.
Piekielność druga. Te miejsca zajmowali głównie Polacy i inni Słowianie, i kłócili się jak dochodziła obsługa.
Piekielność nr 3, chyba największa. Zmiana statusu na basenie na granatowy to 5 euro na dzień.
Idę na basen i w naszej strefie pełno żółtych bransolet. Czyli goście Eco. Idzie się do obsługi i od razu wypraszają.
A gdzie piekielność? Na tych leżakach są piktogramy: przekreślona żółta bransoleta i zielony znaczek przy granatowej. Głupi się domyśli.
Piekielność druga. Te miejsca zajmowali głównie Polacy i inni Słowianie, i kłócili się jak dochodziła obsługa.
Piekielność nr 3, chyba największa. Zmiana statusu na basenie na granatowy to 5 euro na dzień.
Rodacy
Ocena:
162
(178)
Komentarze